Bibliotenis: Spowiedź szczera rebelianta McEnroe'a

To był Wimbledon 1981. W I rundzie grał z Gulliksonem. Po wywołaniu błędu serwisowego krzyknął do sędziego: "Man, you cannot be serious!". John McEnroe z tenisisty sławnego stał się niesławnym.

Krzysztof Straszak
Krzysztof Straszak

Właściwie to sam stwierdził, że jego kariera może być wiernie oddana poprzez galerię zdjęć, na których czy to rozkłada ręce pod stołkiem sędziowskim, ciska o kort rakietę czy kopie kamerę telewizyjną.

Niepodważalnie tenisista wybitny, John McEnroe do historii sportu przeszedł - bardziej nawet niż z powodu trzykrotnego triumfu w Wimbledonie i rekordu w liczbie tygodni spędzonych na pozycji lidera rankingu - jako rebeliant. Ilie Năstase, "niegrzeczny chłopiec kortów", rzucił raz w stronę widowni: "On jest gorszy ode mnie i Connorsa razem wziętych!"

Autobiografia McEnroe'a, nie bez powodu nazwana Serious (Poważny; brak polskiego wydania), to długimi fragmentami poemat romantyczny, bardzo rzadko śmierdzący kiczem (wrócił do tenisa, bo fala morska przyniosła na brzeg... piłeczkę). Nie musiał niczego koloryzować: to szczere wyznanie chłopaka z nowojorskiego Queens, tenisisty-symbolu nowej epoki w dyscyplinie, która na przełomie lat 70. i 80 stała się sportem globalnym.

Boston, rok 1978. Po porażce McEnroe'a kobieta na trybunach nie kończyła ironicznie klaskać. Ten podszedł i przed nią splunął: doszło do konfrontacji z mężem. Pół-żartem, pół-serio, tak dokonało się przekazanie pałeczki, bo rzecz działa się po meczu deblowym, w którym partnerem McEnroe'a był Bob Hewitt, prawdopodobnie wtedy tenisista z najbardziej porywczym temperamentem.

Wimbledon 1992. Ostatni w karierze McEnroe'a mecz singlowy w tym szczególnym turnieju. Rywalem na korcie centralnym był Andre Agassi. Gdy mieli schodzić do szatni, trzykrotny triumfator przypomniał młodemu rodakowi, że musi ukłonić się loży królewskiej. Tak oto Nieposłuszny (z powodu wybryków po pierwszym tytule wimbledońskim nie przyjęto go - jak nakazuje tradycja - do klubu All England) uczył dobrego wychowania nowe pokolenie.

Dramaty jego życia mają zupełnie inny wymiar niż te Agassiego. Książka McEnroe'a wyszła w Wielkiej Brytanii w 2002 roku, Agassi opublikował swoje szokujące wyznania siedem lat później. - To nie książka, to jakieś spotkanie z psychoanalizą, krzyk desperacji - mówił McEnroe na temat Open podczas promocji swojej autobiografii we Włoszech.

Przy tej samej okazji McEnroe utrzymuje, że on - w przeciwieństwie do Agassiego - swój sport kochał. A może tym, co kochał w tenisie była zawsze walka? On przynajmniej widział każdy mecz jako batalię. Był niezadowolony nawet po zwycięstwach.

Stał się idolem, głosem tych, którzy przemówić nie mogli - którzy może chcieli być kiedyś tacy jak on, ale nie pozwoliły im na to konwenanse.

Bardzo wziął sobie do serca słowa Jacka Nicholsona: "Nigdy się nie zmieniaj". Gdy Tom Hulce przygotowywał się do roli Mozarta w filmie Formana, brał inspirację od McEnroe'a, który w tym czasie (rok 1984) znalazł się na szczycie kariery. Spotykał gwiazdy filmu i muzyki (podczas US Open mocno zdenerwowany tym, że ktoś ciągle klepie go po ramieniu, odkrył że to… Ronnie Wood z Rolling Stones). Tak bardzo chciał być kiedyś sławny (jako nieznany nastolatek brał na pokład samolotu sześć rakiet, ale nikt go nawet nie zaczepił), a dziś nie może spokojnie pojeździć ukochanym nowojorskim metrem.

Nie można przecenić wpływu na jego karierę kobiet. Nie był macho, wręcz przeciwnie. Bardzo przeżywał fakt, że jego partner deblowy Peter Fleming (są, obok "Woodies" i Bryanów, najlepsi w historii tenisa) czy trochę mniej słynny brat Patrick znaleźli miłości ich życia. On ożenił się z Tatum O'Neal, aktorką nagrodzoną Oskarem w wieku 10 lat, ale prawdziwe szczęście na lata znalazł dopiero u boku Patty Smyth, wokalistki rockowej, która w końcu wybiła mu z głowy śmiałe a kompromitujące popisy przed mikrofonem, a z którą związał się de facto szukając pocieszenia po śmierci kumpla Vitasa Gerulaitisa.

Z będącej właściwie długimi fragmentami kolekcją niesamowitych anegdot opowieści McEnroe'a wyłaniają się bardzo wyraziste portrety dwóch wielkich postaci jego czasów: Björna Borga i Jimmy'ego Connorsa. Pierwszego uwielbiał, z drugim darł koty. Był świadkiem meczu, podczas którego Borg - "człowiek przez dwanaście lat kariery trzy razy zmienił wyraz twarzy" - powiedział "shit" (Gerulaitis padł na kolana, była owacja na stojąco), podczas gdy z Connorsem notorycznie wyzywali się podczas zmian stron. Po wczesnym zakończeniu kariery przez Szweda dopadła McEnroe'a depresja, rodakowi miał za złe lekceważenie Pucharu Davisa.

Na co dzień widzimy tylko heroiczną stronę sportowców - tytanów. McEnroe nie ukrywa swoich uczuć, nie ukrywa wstydliwych i najzwyklej głupich momentów. Długi czas wierzył tak samo w zejście się z Tatum, jak w powrót na kort Borga. À propos: grali ze sobą, było po 5 w trzecim secie, kiedy McEnroe zaczął swoją błazenadę. - Jest dobrze, wyluzuj, to piękny mecz - powiedział do niego przy siatce Borg. - Dał mi odczuć, że jestem kimś wyjątkowym - przyznał.

Nie był fanem odchodzenia od drewnianych rakiet. Do wszystkich uderzeń używał uchwytu Continental, dziś powszechnego tylko przy serwisie i woleju. - Wielkie spodenki, buty astronautów, koszulki XL. Tak się ubierali koszykarze, nie tenisiści - mówi dziś w rozmowie z "Il Venerdì". - Jeśli wyszedłbym na kort w krótkich spodenkach i obcisłej koszulce, wzięliby mnie za szaleńca.

Zanim trafił na kort, z powodzeniem uprawiał koszykówkę czy piłkę nożną i to pozwoliło wyzwolić w nim ducha zespołu: dlatego tak angażował się w Puchar Davisa. By powrócić do kadry, schował do kieszeni dumę.

Dziś jest komentatorem. Uważa Serenę za najwybitniejsza tenisistkę w historii, przyrównuje do siebie Radwańską. Wielu z tych, którzy widzieli go na korcie, tęsknią za jego tenisem. Rino Tommasi w "La Gazzetta dello Sport”: "Rafa Nadal jest super, ale w tym dzisiejszym didaskalicznym tenisie potrzeba by nam było takiego McEnroe'a".

*

John McEnroe i James Kaplan, Serious; język angielski, brak polskiego wydania; wyd. Little, Brown Book Group, Wielka Brytania 2002, 346 stron, twarda okładka (dostępna także miękka okładka, wyd. Time Warner)

krzysztof.straszak@sportowefakty.pl

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×