Justine Henin: To jeszcze nie koniec

Aż dziewięć podwójnych błędów serwisowych Justine Henin zaważyło na rezultacie przegranego przez nią meczu III rundy Australian Open przeciw Swietłanie Kuzniecowej. Belgijka zaryzykowała grę w Melbourne, mimo że nie doszła całkowicie do sprawności po kontuzji łokcia.

Krzysztof Straszak
Krzysztof Straszak

Ex liderka rankingu założyła na prawe przedramię opaskę: - Ale to nie jest moje usprawiedliwienie, bo Swietłana zagrała znakomicie: była ode mnie znacznie bardziej agresywna, chodziła do siatki i szukała kończących piłek - powiedziała "Juju" po porażce 3:6, 6:7. - Że nie mogę dać z siebie sto procent, wiedziałam już przed wyjściem na kort. Mogłabym teraz siedzieć w domu, ale jednak zdecydowałam się zagrać.

Aż 19 spotkań z Kuzniecową i dopiero trzeci raz lepsza była Rosjanka. - Przeszłość to przeszłość. Muszę być skupiona na teraźniejszości. To, że pokonałam ją tyle razy, spowodowało, iż nie czułam się komfortowo. Swietłana pokazała nerwy przy piłkach meczowych, a ja za to nie miałam przy nich nic do stracenia. Dlatego było pod koniec trochę łatwiej, ale w tie breaku znów popełniłam kilka podwójnych błędów serwisowych...



Okazało się, że sześć miesięcy przerwy to niewystarczający czas, by Henin (ubiegłoroczna finalistka Aussie Open) pozbyła się kontuzji łokcia. - W ostatnich miesiącach było coraz lepiej, ale wiem jak poważny to problem. To jeszcze nie koniec. Muszę być cierpliwa. Nie wiem czy jeżeli nie byłby to Wielki Szlem, to podjęłabym ryzyko startu w turnieju mimo takiego urazu.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×