ATP Paryż: Llodra, czyli jak grać pięknie i skutecznie

Sięgając po życiowe sukcesy w wieku 30 lat, Michaël Llodra być może stanie się inspiracją dla innych i to wtedy będzie należało uznać za jego największe osiągnięcie. Dzięki paryżaninowi nie można mówić o śmierci stylu serw&wolej na najwyższym poziomie.

Krzysztof Straszak
Krzysztof Straszak

Mika Llodra, 30 lat, nr 34 rankingu ATP, fan PSG (foto PAP/EPA)
W dzisiejszym tenisie, w warunkach szybkich kortów, piłek i doskonałego przygotowania ogólnego zawodników, gra ofensywna jest wysoce ryzykowna. Llodra, który przed tym sezonem wspiął się najwyżej na 34. miejsce w rankingu, w turnieju w Bercy pokonał bez straty seta Johna Isnera, Novaka Đokovicia i Nikołaja Dawidienkę. - To jakby druga kariera na mnie czekała - mówił w piątek po pierwszym w karierze awansie do półfinału imprezy rangi Masters 1000. - Zwycięstwo nad Đokoviciem było bardziej spektakularne, ale to też jest wielkie, ponieważ przekroczyłem pewną barierę. Nie grałem wielkiego tenisa, ale byłem niezwykle mocny w najważniejszych momentach. Nie panikowałem, gdy straciłem serwis w pierwszym secie - tłumaczył. W toku jego kariery znajdujemy przypadki, gdy naprawdę panikował, szczególnie przeciw czołowym zawodnikom. Teraz dzień po dniu rozgromił obrońcę tytułu w Bercy i wciąż aktualnego mistrza Masters. Co się stało? Na to pytanie zna być może odpowiedź Amélie Mauresmo, dwukrotna mistrzyni wielkoszlemowa, która późną wiosną została konsultantką Llodry. Celem tej współpracy było właśnie to, by Mikę nastawić psychicznie przed meczami z wielkimi. - "Szalony Llodra" nie zniknął - tłumaczył podekscytowanym przedstawicielom mediów podczas konferencji prasowej. - Po prostu coraz lepiej kieruję swoją karierą, bo mam już jakieś doświadczenie. To całkowicie nie chroni mnie jednak od wybuchów od czasu do czasu. Z pomocą pewnych ludzi [merci Amélie!] potrafiłem poprawić parę rzeczy i teraz czuję się komfortowo w swoich butach. Nie czuję się wypalony ani fizycznie, ani mentalnie. Czuję, że mogę iść dalej. Teraz w centrum zainteresowania, Llodra przyznał, że przez większość kariery grał głównie po to, by zabawić publiczność, a jednocześnie sprawić radość z tenisa samemu sobie. - Dziś mogę czerpać przyjemność także z pozostawania skupionym w swojej ofensywnej grze - wyjaśnił. - To po prostu bajka - powiedział po triumfie z Dawidienką. W sobotę jego rywalem w walce o finał będzie Robin Söderling (bilans 2-0 dla Francuza). - On nie lubi mojego stylu gry, na którym ja muszę polegać. Nie chcę się tutaj zatrzymywać. Nic mnie nie boli. Jestem teraz przekonany, że jest dla mnie miejsce w tym turnieju - przyznał. Nadzieja na Puchar Davisa Na trybunach w Bercy siedzi ktoś szczególnie zainteresowany formą Llodrą: to Guy Forget, kapitan Francuzów w Pucharze Davisa, którego finał w Belgradzie "trójkolorowi" zagrają w dniach 3-5 grudnia. - Nie będę kłamał. Mika na ten moment zdobywa większość punktów - powiedział dziennikowi "L'Équipe". Według Forget półfinał Masters 1000 jest dla Llodry nagrodą za pracę przez niego wykonaną: - Za ten upór, by się rozwinąć - dodał kapitan. - Dziś jest całkowicie świadom swoich możliwości. Zademonstrował nam to zresztą już wielokrotnie w Pucharze Davisa. Jestem bardzo szczęśliwy, że widzę go tak grającego w tenisa w Paryżu, przed jego rodziną i przyjaciółmi. Jest w stanie pokazać tenis spektakularny, ale nade wszystko efektywny. Forget zwraca uwagę na aspekt mentalny: - Jest w stanie prowadzić swoje mecze z wielkim spokojem, łączyć ze sobą wszystkie punkty. W tym aspekcie dokonał największego postępu - przyznał. - Powie Söderlingowi: "Jesteś dla mnie zbyt silny, ja tak nie gram, będę ciągle chodził do siatki po serwisie, będę zmieniał rytm, by tylko cię niepokoić". W ostatnich meczach tak właśnie obchodził się z rywalami: przetrwał początek i wygrywał pierwszego seta. Tamci obniżają poziom gry, ponieważ są zmęczeni i sfrustrowani tym, że nie mogą złapać rytmu.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×