Roland Garros: Stało się! Słodki rewanż Söderlinga na Federerze

W ubiegłym roku wyrzucił za burtę Nadala, teraz Federera. Robin Söderling w Paryżu rok po roku eliminuje obrońców tytułu. Podopieczny Magnusa Normana wygrał we wtorek ze szwajcarskim arcymistrzem 3:6, 6:3, 7:5, 6:4 i o drugi z rzędu finał Roland Garros zmierzy się z Tomášem Berdychem.

Krzysztof Straszak
Krzysztof Straszak

19:42 FEDERER PADŁ. 23 kolejne półfinały i basta. Roger Federer grał w ośmiu kolejnych finałach wielkoszlemowych, w czterech kolejnych finałach w Roland Garros. Do jego triumfów i finałowych pojedynków z Nadalem tenisowy świat się już przyzwyczaił. Ale czas na zmianę układu sił. Federer po raz pierwszy od 2004 roku odpada w Paryżu przed półfinałem, a jego pogromca jest najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi. Pardon, Francuzi mówią na tę nawierzchnię terre battue.

Federer kończy beznadziejny jak na swoją klasę sezon na czerwonej mączce, na której nie zdobył żadnego tytułu. Z Söderlingiem nigdy nie przegrał (12 zwycięstw), pokonał go w trzech ostatnich Szlemach, w tym w ubiegłorocznym finale w Paryżu, gdzie zrównał się z Samprasem w liczbie tytułów w czterech najważniejszych imprezach tenisowych. Paryż czeka na nowego króla.

Söderling zagrał mecz życia? Być może, bo Roger w żadnym wypadku nie zaproponował ambitnemu Szwedowi taryfy ulgowej. 25-latek z Tibro, siódma rakieta świata, musi być świadom tego, że tworzy historię tenisa. Jeśli na korcie centralnym Roland Garros bije się najwybitniejszego zawodnika w dziejach, zyskuje się sportową nieśmiertelność. W dwukrotnie przerywanym przez deszcz, raz na dłuższą, potem na krótszą chwilę spotkaniu Söderling nie zmarnował szansy życia.

Pierwszy set dla Rogera, drugi dla Robina. Do pierwszej przerwy było w trzeciej partii 5:5 i 30-15 przy serwisie Szwajcara. Obaj zmagali się z klasycznym "kapuśniaczkiem", ale opady przybrały na intensywności i podjęto decyzję o zejściu tenisistów do szatni. Po powrocie Federer popełnił podwójny błąd serwisowy i był break point dla Szweda: kros z połowy kortu dał mu przełamanie, który otwarło mu drogę do zgarnięcia drugiego seta. A wcześniej nikt w Paryżu nie odebrał Federerowi seta!

Jakie to szczęście móc oglądać go w akcji! - pomyślał zapewne niejeden z widzów na stadionie Chatrier, który widział początek spotkania. Roger w otwierającej partii stracił tylko dwa punkty przy własnym podaniu. Break pointy, wywalczone niesamowitym bekhendem po linii i lobem w sam narożnik, miał już w drugim gemie. Przełamanie nastąpiło przy 4:3, gdy Söderling najpierw asem zlikwidował pierwsze zagrożenie, ale potem stracił dwa kolejne punkty przy siatce. Szwajcar zamknął seta kończącym forhendem.

Ale cały mecz tak nie mógł wyglądać. Söderling ma w sobie zbyt dużo sportowej złości. W drugim secie jedynego break pointa przy swoim serwisie obronił w pierwszym gemie, a w następnym sam miał na przełamanie Federera jedyną szansę, przy której wielkoszlemowy arcymistrz minimalnie wyrzucił bekhend. Była przewaga, trzeba było ją tylko utrzymać, a schody pojawiły się dopiero przy próbie zamknięcia partii: podwójny błąd serwisowy przy pierwszym setbolu, prosty bekhend wpakowany w siatkę przy drugim setbolu, w końcu as i pomoc Federera.

Panowie od trzeciego seta dawali sobie coraz mniej szans przy podaniu. Federer na wyrównanie na 2-2 miał już setbola: przy 5:4 i serwisie Söderlinga nieprawdopodobnie głęboko cofnięty obronił smesza, ale do kolejnego, granego tyłem do siatki w wykonaniu Szweda, zdążyć już nie miał prawa. Serwujący z prędkością ponad 220 km/h Söderling częściej także ryzykował: skończył bezpośrednio 49 piłek (40 Federera), ale popełnił 42 niewymuszone błędy (27 Federera).

Nie wszystko jednak toczyło się dla Söderlinga idealnie, musiał także gonić wynik. Jak w czwartym, okazało się decydującym, secie, gdy już na otwarcie stracił serwis. Ale chwilę potem doprowadził do 0-40 i po aucie Federera odrobił stratę. Trzy szanse na przełamanie pojawiły się przy 3:3, ale wtedy znakomicie zaserwował Roger, a Söderling zepsuł dwie kolejne okazje. Przyszedł kolejny gem serwisowy Federera, który miał się okazać jego ostatnim w Roland Garros.

19:50 TERAZ BERDYCH. W toczonym na korcie Lenglen ostatnim meczu między Berdychem (ATP 17) a Michaiłem Jużnym (ATP 14) Czech po niecałych dwóch godzinach triumfował 6:3, 6:1, 6:2. Berdych, finalista z Indian Wells, po raz pierwszy złamał barierę ćwierćfinału Wielkiego Szlema: przed trzema laty grał w tej fazie w Wimbledonie. 24-latek przeciw Jużnemu zaserwował osiem asów, skończył bezpośrednio 28 piłek, zdobywając w sumie o 33 pkt więcej od rywala.

- Walczyłem z Michaiłem, ale też z trudnymi warunkami - powiedział Berdych. - Dobrze, że potrafiłem dobrze serwować także przy niskiej temperaturze, na mokrej nawierzchni. Mocny serwis jest potrzebny do agresywnej gry, mojej gry - tłumaczył. - Kluczem przeciw Michaiłowi jest to, by nie dawać mu wiele czasu. Trzeba go trzymać daleko od linii końcowej.

Według Berdycha momentem, który dał mu wiele pewności był ten, gdy serwował na pierwszego seta przy stanie 5:3, 40-0 i doszło do równowagi. - Gdyby wtedy mnie przełamał, wszystko potoczyłoby się zupełnie inaczej - powiedział. Dwie kolejne partie Czech wygrywał szybciej, w obu tracąc w sumie tylko trzy gemy.

Berdych i Söderling grali ze sobą 10 razy. Po czterech kolejnych triumfach Szweda uległ on rywalowi w tym roku w Miami (6:2, 6:2). - Ten mecz wyglądał łatwo tylko na papierze - powiedział Czech. - Tutaj zagramy do trzech wygranych setów, a z nas dwóch to on ma większe doświadczenie, bo doszedł tutaj do finału w roku ubiegłym.

Ma nadzieję, że stać go jeszcze na więcej. - Nie wiem czy gram najlepiej w karierze. Wierzę, że wciąż mogę dać od siebie więcej i utrzymać poziom przez dłuższy okres czasu - stwierdził. Ostatnio pracował szczególnie nad poruszaniem się po korcie, ale też nad opanowaniem swoich zapałów w agresywnym uderzaniu każdej piłki. - To nie jest odpowiednia droga działania w nowoczesnym tenisie - przyznał.

Wyniki międzynarodowych mistrzostw Francji

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×