Stefan Kraft: Nie mogę teraz zdradzić przepisu na sukces

Nazywa się Stefan Kraft, ma dwadzieścia jeden lat i przebojem wdarł się do reprezentacji Austrii. Przebojem, to znaczy jak?

Barbara Toczek
Barbara Toczek
Wielką sztuką jest wypracować taki system szkolenia dzieci i młodzieży, który jest w stanie na bieżąco "wychowywać" zawodników światowej klasy, nie zaburzając tym samym ciągłości i powtarzalności osiągnięć. Austriacy sztukę tę opanowali do perfekcji. To właśnie młodzi, albo nawet i bardzo młodzi skoczkowie zdobywają medale, zostają mistrzami i często stanowią o sile całego zespołu. À propos siły - najnowszym, cudownym "tworem" austriackiej szkoły skoków narciarskich jest Stefan Kraft. Kraft, czyli z niemieckiego "siła".
Siła przyjaźni

Kiedy na początku minionej zimy na Heinza Kuttina spadło gradobicie przykrych komentarzy i uwag o niepowodzeniach podopiecznych, to właśnie pochodzący ze Schwarzach im Pongau skoczek, ratował dobre imię nowej drużyny, choć "na posterunku" wciąż byli bardziej doświadczeni, utytułowani i starsi skoczkowie. Rolę lidera szybko zaczęto przypisywać na przemian jemu i jego przyjacielowi, Michaelowi Hayboeckowi. Przyjaźń to zresztą w karierze Krafta słowo klucz. Od niej wszystko się zaczęło. - Po raz pierwszy na skocznię zabrał mnie mój dobry przyjaciel. Dokładniej mówiąc - na trening. Skoki od razu mnie zafascynowały i koniecznie chciałem sam tego spróbować - tłumaczy Austriak.

Którędy do Stams?

Jak wielokrotnie pokazała historia sportu, droga od marzenia, które rodzi się w dziecięcej głowie, do wejścia na szczyt jest nie tylko stroma, ale i daleka. Ta Krafta wiodła przez Stams, co w Austrii powoli staje się już tradycją. Skoczek dobrze wiedział, że albo słynne Skigymnasium, albo nic. Ewentualnie bardzo niewiele. - Kiedy usłyszałem, że najlepsi austriaccy skoczkowie, którzy zawsze byli dla mnie wzorem, chodzili do Stams, pomyślałem, że to dla mnie jedyna opcja - przyznaje skoczek. Miał rację - w szkole mógł rozwijać się jako sportowiec, ale także zdobywać wykształcenie zawodowe, co szczególnie cenią sobie absolwenci gimnazjum.

Wyjątkowo szczęśliwe były dla niego mistrzostwa świata juniorów rozegrane w 2011 roku w estońskim Otepää. Austriak przywiózł z nich złoto w drużynie, oraz srebro wywalczone indywidualnie. Po powrocie spotkało go kolejne wyróżnienie - został powołany do kadry mogącej startować w Pucharze Kontynentalnym. Na dzień dobry odniósł zwycięstwo w niemieckim Brotterode.
Stefan Kraft podczas jednego z konkursów LGP Stefan Kraft podczas jednego z konkursów LGP
Bilet na Puchar Świata

Niełatwa przeprawa czekała skoczka, gdy okazało się, że w II lidze zaczyna się marnować, a serce rwie się do walki z najlepszymi. Najbliższą okazją do konfrontacji z rzeczywistością Pucharu Świata były dwa konkursy podczas Turnieju Czterech Skoczni, do udziału w których Austriacy mogą wystawić większą liczbę zawodników "drugiego garnituru". - Na początku było trudno, bo zainteresowanie, które towarzyszy konkursom PŚ jest zwyczajnie inne niż w Pucharze Kontynentalnym. Jest też więcej szumu wokół danej osoby. Pierwszym próbom podczas Turnieju Czterech Skoczni w Innsbrucku i Bischofschofen z pewnością nie było łatwo sprostać. Potrzebowałem czasu, żeby się do tego wszystkiego przyzwyczaić - tłumaczy Austriak.

Poradzenie sobie z presją i popularnością, jaką skoki cieszą się w Austrii, to jedno. Zagrzanie miejsca w drużynie na dłużej niż dni, w które rozgrywane są zawody "u siebie" - drugie. Kraft zdał ten egzamin na 5. - W tak dużym i mocnym teamie jakim jest austriacka drużyna, trudno jest zapuścić korzenie. Musisz wykorzystywać te małe szanse, które dostajesz i pokazywać się z najlepszej strony. Mnie to się świetnie udało trzecim miejscem, jakie zająłem w Bischofshofen w sezonie 2012/2013 - mówi skoczek i dodaje, że skocznia Paula Ausserleitnera bardzo mu odpowiada: - Do Bischofshofen mam szczególny stosunek, ponieważ jest to skocznia, na której się wychowałem. Mam tam wielu fanów i znajomych. I rzeczywiście, obiekt sam w sobie też bardzo lubię.

Idąc za ciosem już dwa dni później w Wiśle-Malince Kraft ustanowił rekord skoczni. Dzięki temu został zauważony i zapamiętany. No i miał szczęście - wktrótce miejsce w drużynie zwolnili weterani, Martin Koch i Thomas Morgenstern. Kiedy team traci takich zawodników, każda para rąk, a właściwie nóg, i to tych, które daleko skaczą, bardzo potrzebna.

Czy sezon 2015/2016 będzie należeć do Stefana Krafta?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×