Sukcesy to już przeszłość - rozmowa z Andreasem Wellingerem, skoczkiem narciarskim

Karierę zaczynał jako kombinator norweski, ale wybrał skoki. W lutym, wraz z drużyną, zdobył złoto podczas IO. Jakie cele stawia sobie na nadchodzącą zimę i dlaczego "odpuścił" sezon letni?

Barbara Toczek
Barbara Toczek

Barbara Toczek: Przed rokiem zwyciężyłeś w cyklu Letniej Grand Prix, tego lata nie było już tak dobrze: startowałeś tylko w trzech konkursach i zająłeś 18 miejsce. To skutek intensywnej i wyczerpującej zimy czy spocząłeś na laurach po ostatnich sukcesach?

Andreas Wellinger: Ani jedno, ani drugie. Tego lata musiałem skoncentrować się na nauce i treningach i między innymi właśnie z tego powodu tak rzadko startowałem w zawodach.

Dwa ostatnie lata to dla Ciebie pasmo sukcesów: brązowy medal w drużynie podczas MŚJ w Libercu, zwycięstwo w klasyfikacji LGP, pierwsze zwycięstwo w Pucharze Świata ale przede wszystkim złoty medal olimpijski wywalczony w "drużynówce". Czy to nie za dużo jak na dziewiętnastolatka?

- Nie rozumiem. Dlaczego miało by być za dużo?
Igrzyska Olimpijskie w Soczi były Twoimi pierwszymi w karierze. Z politycznych względów wywoływały liczne kontrowersje, ale dla Was sportowców to wciąż najważniejsze święto sportu. Jak zapamiętasz te igrzyska?

- Zdecydowanie, zawsze będę je pamiętał. Szczególnie w pamięci utkwił mi oczywiście konkurs drużynowy i ceremonia medalowa, ale wspomnienia związane z otoczką igrzysk, tym co działo się "dookoła" tego wydarzenia, też są bardzo cenne.

Andreas Wank przyznał w lecie, że tak naprawdę jeszcze nie dotarł do niego fakt, że jest mistrzem olimpijskim. Masz podobne odczucia?

- Tak, choć bardzo dokładnie pamiętam ten konkurs! Świetnie bawiłem się podczas igrzysk, ale te sukcesy to ju ż przeszłość a motywację do treningów dają mi teraz moje cele, jakie postawiłem sobie na przyszły sezon.

Mówi się, że medal zdobyty w drużynie to medal "dla trenera". Wydaje mi się, że Werner Schuster bardzo na niego zasłużył - stworzył zupełnie nową drużynę, która dysponuje ogromnym potencjałem...

- Tak, zgrana drużyna to na pewno podstawa takiego sukcesu. Wszyscy trenerzy, osoby pracujące w sztabie szkoleniowym oraz ci, którzy zajmują się technicznymi sprawami mają ogromny udział w tym sukcesie.

Nie zawsze było tak różowo - po Turnieju Czterech Skoczni, delikatnie mówiąc, nie byliście chwaleni. Ty jednak broniłeś trenera przed medialną krytyką i mówiłeś, że jesteście na dobrej drodze. To ta pełna solidarność w drużynie była kluczem do późniejszego sukcesu?

- To nie miało nic wspólnego z solidarnością. Taka po prostu była prawda, a poza tym inne reprezentacje również miały dobrych skoczków. Podczas Turnieju nie wszystko jeszcze funkcjonowało perfekcyjnie, ale to dotyczyło nas, zawodników, i być może rzeczywiście okazało się być kluczem do zwycięstwa w "drużynówce" podczas Igrzysk w Soczi.
Wróćmy do początków Twojej kariery... Kiedy Niemcy odnosili w skokach największe sukcesy, byłeś małym chłopcem i uprawiałeś wówczas kombinację norweską. Czy osiągnięcia Schmitta i Hannawalda przyczyniły się do tego, że postanowiłeś skupić się wyłącznie na skokach?

- Nie, dopiero w 2011 roku zdecydowałem się uprawiać tylko skoki narciarskie. Sukcesy Schmitta i Hannawalda nie miały na to żadnego wpływu.

Jak wspominasz czasy, kiedy jako bardzo młody i niedoświadczony jeszcze skoczek pojawiłeś się w Pucharze Świata i skakałeś jednej drużynie z wielką legendą, Martinem Schmittem?

- Na szczęście zostałem bardzo dobrze przyjęty przez cały team i od samego początku mogłem liczyć na wsparcie moich kolegów. To było bardzo miłe i niezwykle pomocne.

Teraz sam stałeś się idolem. Twój fanpage na Facebooku ma ponad 50 tysięcy fanów. Odczuwasz tą popularność na co dzień?

- Tak, oczywiście jest to odczuwalne także w życiu codziennym, ale to mnie bardzo motywuje podczas treningowej rutyny.

Skoki narciarskie to dyscyplina dla ludzi, którzy kochają adrenalinę. Uprawiasz jakieś sporty ekstremalne? Czy  wystarcza Ci dreszczyk emocji, jaki dają skoki?

- Nie, nie uprawiam już żadnych sportów ekstremalnych. Za to często surfuje, lubię też grać w piłkę nożną i siatkówkę.
W ostatnich latach w skokach zostały wprowadzone liczne zmiany. Także tego lata testowany był nowy modus. Czy skoki nie tracą przez to swojej magii?

- Zmiany to nieodłączna część życia. Oczywiście nie każda zmiana jest na lepsze. Wydaje mi się jednak, że decyzje działaczy FIS są dokładnie przemyślane i odpowiednio testowane, tak, by mogły w dalszym ciągu optymalizować skoki narciarskie.

Za miesiąc startuje nowy sezon. Jak wykorzystasz ten czas? Intensywne przygotowania czy odpoczynek i ładowanie akumulatorów?

- Obecnie uczę się do matury, którą zdaję w przyszłym roku. Skupiam się też w dalszym ciągu na treningach. Myślę, że połączenie odpowiednich przygotowań z odpoczynkiem jest najrozsądniejsze przed zimą.

Jakie cele stawiasz sobie przed tym sezonem? Co chciałbyś jeszcze poprawić? Na jakich aspektach najbardziej koncentrujesz swoją uwagę podczas treningów?

-  Turniej Czterech Skoczni i Mistrzostwa Świata w Falun to najważniejsze punkty tego sezonu. Staram się jednak myśleć "z treningu na trening" i z "konkursu na konkurs" i nie wybiegać zbyt bardzo w przyszłość. Chciałbym się w pełni skoncentrować na tym, co jest teraz i robić to najlepiej, jak potrafię.

Czego mogę Ci życzyć?

- Zdrowia oraz żebym zawsze mógł czerpać radość ze skoków.
 

Kibicuj polskim skoczkom w Pilocie WP (link sponsorowany)

Czy Andreas Wellinger będzie liderem w drużynie Niemców?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×