Judith Pietersen: Przekraczamy własne granice

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Zespół Oranje długo czekał na pierwsze miejsce w rozgrywkach międzynarodowych i w końcu mógł fetować sukces w Lublinie. - Niczego nam tym razem nie brakowało - oceniła atakująca.

- Myślę, że od samego początku udowodniłyśmy, że jesteśmy silniejszą drużyną. Wspaniale się czuję, tak samo jak reszta drużyny. Dokonałyśmy czegoś fantastycznego! - Judith Pietersen, znana polskim kibicom z występów w PGE Atomu Trefla Sopot, nie kryła ogromnej radości z faktu wywalczenia przez jej reprezentację przepustki do pierwszej dywizji World Grand Prix. Oranje w ostatnim spotkaniu turnieju finałowego w Lublinie nie dały najmniejszych szans reprezentacji Polski kobiet na choćby nawiązanie rywalizacji.

[ad=rectangle]

Co nie udało się rok temu w Koszalinie, kiedy Holenderki prowadzone jeszcze przez Gido Vermuelena uległy 2:3 kadrze Belgii, spełniło się z nawiązką w stolicy województwa lubelskiego. - Szczególne podziękowania należą się naszym skrzydłowym. Były w doskonałej formie i przede wszystkim stabilne przez całe spotkanie. W zeszłym roku bardzo nam brakowało części z naszych podstawowych zawodniczek, które leczyły kontuzje i to nam przeszkodziło w awansie do pierwszej dywizji WGP. Teraz niczego nam nie brakowało i to dało nam zwycięstwo - przypomniała atakująca, nawiązując do wyśmienitej gry Lonneke Sloetjes, Anne Buijs oraz wracającej w wielkim stylu po leczeniu urazu ścięgna Achillesa Maret Grothues-Balkestein.

Ale kto wie, czy największym odkryciem zmagań w Hali Globus nie była niewidziana przez niemal dwa lata na parkietach Debby Stam-Pilon. Trener Giovanni Guidetti dał wracającej do regularnej gry zawodniczce szansę na pomoc kadrze narodowej, desygnując ją na pozycję libero. Była siatkarka zespołu z Muszyny nie rozegrała wielu spotkań na nowej pozycji, dlatego postawienie na nią zamiast na Myrthe Schoot było obarczone ryzykiem, ale Stam-Pilon w Lublinie rozegrała doskonałe zawody w grze obronnej. Gdyby przyznawano nagrody indywidualne turnieju, wybór najlepszej libero byłby oczywisty.

Radość zwyciężczyń turnieju w Lublinie była niezwykle miła dla oka
Radość zwyciężczyń turnieju w Lublinie była niezwykle miła dla oka

- Debby wykonała świetną pracę podczas całego turnieju i należą się jej szczególnie podziękowania. To wspaniałe, że wróciła do reprezentacji i pomaga nam swoim doświadczeniem oraz umiejętnościami. Gdy grała na pozycji przyjmującej, zawsze imponowała w przyjęciu i gwarantowała naszej kadrze stabilność w tym elemencie. Za to na pozycji libero momentami przechodzi samą siebie, nie wiem, czy nie jest nawet lepsza w tej roli! Podbiła niesamowite ilości piłek, dzięki niej nasza obrona było poukładana i każdy wiedział, jak się zachować w danej sytuacji - entuzjastycznie oceniła koleżankę Pietersen.

Nie zabrakło także oceny dotychczasowej współpracy holenderskiej reprezentacji z nowym szkoleniowcem. - W pracy z Giovannim wszystko jest jasne i przejrzyste. Jeżeli on coś każe, bez dyskusji to wykonujemy i staramy się ze wszystkich sił, aby pracować jak najwięcej i jak najlepiej. Już w poprzednich latach było nas stać na wiele, ale on potrafi w nas wyzwolić tyle pasji i energii, że możemy przekraczać swoje granice i sięgać po więcej - powiedziała z uśmiechem zawodniczka.

Źródło artykułu:
Komentarze (1)
avatar
wodnik64
3.08.2015
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
Daleki jestem od twierdzenia że G.Guidetti to cudotwórca ale z całą pewnością Nawrocki to....może mu buty czyścic