Ewelina Sieczka: Z optymizmem zapatrujemy się na finał
Przyjmująca Budowlanych Łódź podkreśla, że po pokonaniu Portoryko Polki w finale II dywizji World Grand Prix wcale nie muszą stać na straconej pozycji.
Marcin Olczyk
Biało-Czerwone, mimo przejściowych problemów, pokonały w czterech setach rywalki z Ameryki Środkowej i w niedziele staną przed szansą wywalczenia awansu do elity żeńskiego odpowiednika Ligi Światowej. - W Portoryko przegrałyśmy 1:3, więc wiedziałyśmy, że łatwo w Lublinie nie będzie. Wprawdzie dołączyły do nas kolejne dziewczyny, ale to jest w dalszym ciągu bardzo groźny przeciwnik, który w tym składzie gra ze sobą od kilku ładnych lat. Widać, że reprezentacja Portoryko to zespół poukładany i doświadczony, składający się w dodatku z dobrze zbudowanych dziewczyn. Najważniejsze, że skończyło się w sobotę 3:1 dla nas i zagramy w finale - przyznała po emocjonującym meczu Ewelina Sieczka.
Ewelina Sieczka dała w sobotę dobrą zmianę
Kadra, która w Lublinie walczy o awans do I dywizji World Grand Prix, to mieszanka składu, który występował na Igrzyskach Europejskich w Baku i zespołu występującego w fazie interkontynentalnej WGP. Doszły też dziewczyny, które w tym sezonie w reprezentacji jeszcze nie grały. Nie są to na pewno sprzyjające zgraniu okoliczności. - Ze sportowego punktu widzenia te zmiany składu nie są łatwe. Z drugiej strony, wydaje mi się, że wszystko to jest w tym roku bardzo dobrze przez trenera ułożone. Nie jest tak, że wszystkie zawodniczki są bez przerwy obciążone w trybie liga/reprezentacja/liga. Każda miała szansę naprawdę odpocząć i to jest super. Dzięki temu, że mamy czas na rodzinę i chwilę spokoju, wszystkie siatkarki z wielką chęcią przyjeżdżają potem na zgrupowania - wyjaśniła 27-letnia zawodniczka.
Dobra passa nowego selekcjonera trwa. Pod wodzą Nawrockiego Polki wywalczyły srebro Igrzysk Europejskich, a w niedzielę w Lublinie powalczą o awans do finału WGP. Sieczka opiekuna kadry zna doskonale, bo w minionym sezonie był on trenerem koordynatorem w Budowlanych Łódź. - To jest zupełnie inna bajka. Jacek Nawrocki jest teraz pierwszym trenerem i rządzi w kadrze. Wcześniej w Łodzi dużo mówił, dużo pomagał, ale w niektórych momentach nie mógł powiedzieć wszystkiego, co by pewnie akurat chciał. Podpisuję się pod wszystkimi jego działaniami w kadrze. Staramy się wypełniać zadania, które nam wyznacza. Na Igrzyskach Europejskich zespół pod jego wodzą zdobył srebro, teraz jesteśmy w finale, więc myślę, że jest dobrze - przyznała urodzona w Sosnowcu siatkarka.
Nawrocki dotychczas znany był przede wszystkim z trenowania mężczyzn, głównie w PGE Skrze Bełchatów. Współpraca z żeńskim zespołem z Łodzi sprawiła jednak, że złapał bakcyla kobiecej siatkówki. Jak radzi sobie z zarządzaniem grupą pań? - Myślę, że nie dajemy mu tak bardzo popalić. Na pewno jest różnica między prowadzeniem dziewczyn a chłopaków. Facetom zawsze można pewne rzeczy powiedzieć ostrzej, dosadniej. My, jak to baby, często się obrażamy i myślę, że trener ciągle się tego uczy. Czasami pewnie zaskakujemy go naszymi zachowaniami - zdradziła Sieczka.