Wycinek z życia: Kevin Tillie - skazany z wielkimi chęciami do pracy

Zdjęcie okładkowe artykułu: Na zdjęciu Kevin Tillie
Na zdjęciu Kevin Tillie
zdjęcie autora artykułu

W życiu nie mógł uciec od sportu. Ojciec konsekwentnie wpajał mu przekonanie o słuszności jego uprawiania. Dzięki temu wykształcił w sobie charakter, który został doceniony przez kolejnych trenerów.

W tym artykule dowiesz się o:

Sport zapisany w genach

Po uważnym przyjrzeniu się losom rodziny Kevina Tillie można śmiało stwierdzić, że profesjonalna kariera w sporcie była po prostu jego przeznaczeniem. Tata, Laurent, aktualnie sprawujący funkcję trenera reprezentacji Francji, był znanym siatkarzem, który wraz z Trójkolorowymi wystąpił na Igrzyskach Olimpijskich w Seulu (1988) i Barcelonie (1992). Z kadrą wywalczył także dwa medale mistrzostw Europy (brązowy w 1985 i srebrny w 1987 roku), natomiast w karierze klubowej aż ośmiokrotnie zdobył tytuł mistrza Francji. Dla Les Bleus rozegrał aż 406 spotkań. Podobnie jak Kevin, grał na pozycji przyjmującego. W jednym z wywiadów udzielonych podczas Mistrzostw Świata 2014 dla FIVB opowiedział o wpływie na rozwój osobowości, jaki jego zdaniem niesie ze sobą uprawianie sportu. - Życie sportowca jest trudne, ale uczy człowieka nie tylko ciężkiej pracy i dyscypliny, lecz również tego, jak sobie radzić w życiu codziennym. Uczy też szacunku dla drugiej osoby oraz utrzymywania dobrych relacji z innymi. Nie mogę sobie wyobrazić moich synów dorastających w jakikolwiek inny sposób niż poprzez kontakt ze sportem. Na szczęście naszych sportowych przeżyć, przynajmniej na razie, nie przynosimy ze sobą do domu - wyjaśniał Laurent Tillie. [ad=rectangle] 24-letni Kevin jest jednym z trójki rodzeństwa. Obaj jego bracia mają równie wiele wspólnego ze sportem, lecz dyscypliną, w której się realizują, jest w ich przypadku koszykówka. Starszy, 26-letni Kim, zajął z reprezentacją Francji 3. miejsce na Mistrzostwach Świata 2014, pomimo tego, że wcześniej, z racji podwójnego obywatelstwa, występował w narodowej kadrze Holandii. Sportowego rzemiosła uczył się on w Stanach Zjednoczonych, studiując na Uniwersytecie w Utah, w latach 2006-2010. Po ukończeniu uczelni występował w znanych klubach we Francji oraz Hiszpanii. Młodszy, 17-letni Killian, do pewnego czasu trenował zarówno siatkówkę, jak i koszykówkę. W wieku 13 lat postawił jednak na drugi z tych sportów i w chwili obecnej jest uznawany za jedną z największych koszykarskich nadziei we Francji, a zarazem reprezentantem kraju do lat 18. - Od małego nauczyliśmy się chodzić z piłką w rękach. Zawsze ciągnęło nas do gry. Ja postawiłem na siatkówkę, ponieważ lubiłem panującą w niej atmosferę, jej inteligencję oraz kolegów, z którymi ćwiczyłem w młodości - przyznał Kevin.

Jakby tego było mało, sportem zajmowali się również jego matka Caroline oraz dziadek Guy. Oboje związani byli z siatkówką. Co ciekawe, panieńskie nazwisko jego mamy brzmi Keulen. Z pochodzenia jest Holenderką. W przeszłości była ona reprezentantką ojczystego kraju. Kevin zaczerpnął trochę wzorców zarówno od rodziców, jak i od starszego brata. Podobnie jak Kim, w 2009 roku wyjechał bowiem na studia do Ameryki Północnej. W przeciwieństwie do niego, nie od razu trafił jednak do Stanów Zjednoczonych.

"Masz pieniądze, sprowadź go"

Za Atlantykiem spędził łącznie cztery lata, z czego pierwsze dwa w Kanadzie. - Stało się tak, ponieważ procedura transferu ocen z Europy na amerykańskie uczelnie jest naprawdę skomplikowana. W Stanach Zjednoczonych obowiązuje bowiem inny system niż na Starym Kontynencie. Napotkałem więc na kłopot, który zmusił mnie do spędzenia dwóch lat w Kanadzie - opowiadał. Przebywając w Kraju Klonowego Liścia, studiował na Thompson Rivers University, zlokalizowanym w Kamloops, w zachodniej części państwa. Tam postawił siatkarskie kroki, które pozwalały sądzić, że tkwi w nim potencjał na zawodnika światowego formatu. W 2010 roku został wybrany najlepszym debiutantem w kanadyjskich rozgrywkach uniwersyteckich, dzięki czemu jego osobą zaczęły interesować się prestiżowe uczelnie amerykańskie.

Jeszcze przed wyjazdem do Ameryki Północnej, Kevin Tillie (po prawej) wywalczył w 2008 roku z reprezentacją Francji mistrzostwo Europy juniorów
Jeszcze przed wyjazdem do Ameryki Północnej, Kevin Tillie (po prawej) wywalczył w 2008 roku z reprezentacją Francji mistrzostwo Europy juniorów

Jedną z nich był University of California. Drużyna siatkarska z tej szkoły znana jest pod nazwą UC Irvine Anteaters. Największym zwolennikiem przekonania Kevina do przenosin do około 250-tysięcznego Irvine był John Speraw. Obecny szkoleniowiec reprezentacji Stanów Zjednoczonych był bowiem trenerem uniwersyteckiej ekipy Mrówkojadów w czasach, gdy trafiał do niej Tillie. - Po raz pierwszy zobaczyłem Kevina na nagraniu wideo, kiedy grał w Kanadzie. Obejrzałem trzy bądź cztery obejścia z jego udziałem, po czym zawołałem mojego asystenta. Powiedziałem do niego: "spójrz na tego gracza i powiedz mi, co o nim sądzisz". Następnie przeanalizowaliśmy razem kolejne obejścia, ostatecznie kończąc na dziesięciu, po czym asystent zapytał mnie: "co planujesz z nim zrobić?". Odpowiedziałem mu, że chce mu zaoferować pełne stypendium (śmiech). Takiej sytuacji nie miałem nigdy podczas dziesięciu lat pracy w roli trenera UC Irvine Anteaters. W przypadku Kevina czułem natomiast, że ma potencjał i jest wystarczająco dobrym siatkarzem, by zrobić różnicę w rozgrywkach akademickich - wytłumaczył Speraw. Ściągnięcie Francuza wcale nie okazało się jednak bezproblemowym zadaniem.

Szkoleniowiec nie miał bowiem w swoim budżecie do rozdysponowania odpowiedniej ilości pieniędzy, niezbędnej do spełnienia warunków oferowanych zawodnikowi. Pewnego dnia udał się więc z całą sprawą do dyrektora sportowego, podkreślając tym samym ogromne zdeterminowanie odnośnie pozyskania Tillie do swojego zespołu. - Powiedziałem do dyrektora: "Słuchaj, inne szkoły również są zainteresowane ściągnięciem tego siatkarza do siebie. Jeśli nam uda się go pozyskać, moim zdaniem możemy wywalczyć mistrzostwo kraju". W odpowiedzi usłyszałem: "W porządku, masz te pieniądze, sprowadź go tutaj". A potem, z Kevinem w składzie, dwukrotnie okazaliśmy się najlepszą akademicką drużyną w Stanach Zjednoczonych - dodał amerykański trener. "Daję ci trzy miesiące"

- Kevin jest niezmiernie utalentowaną osobą. Również chcieliśmy go mieć u siebie. On po prostu wszystko robi jak trzeba. Dobrze broni, przyjmuje, jest doskonały w ataku i zagrywce, pasuje do systemu gry UC Irvine Anteaters oraz ma mnóstwo doświadczenia - powiedział w maju 2012 roku Bill Ferguson, ówczesny trener zespołu USC Trojans, z University of Southern California. Dojście do tak wysokiego poziomu kosztowało jednak Tillie wiele włożonego wysiłku. Zdaniem Johna Sperawa, w osiągnięciu tak uznanej marki pomogły Francuzowi jego charakter i odpowiednie nastawienie mentalne. - Kevin ma wspaniałą osobowość. Ciężko pracuje, nigdy nie narzeka, odznacza się również poczuciem humoru. Jest typem człowieka, którego każdy trener chciałby mieć w swojej drużynie - przyznał Speraw.

Dzięki optymistycznemu podejściu do otaczającej go rzeczywistości siatkarz bez problemu zyskał sobie sympatię kolegów z zespołu. W Stanach Zjednoczonych doczekał się przydomku "Air France", choć z drugiej strony wiele osób miało nawet problem z rozpoznaniem jego narodowości. - Wielu ludzi nie wiedziało, że jestem Francuzem, ponieważ nie mówiłem z charakterystycznym akcentem, codziennie jadłem makaron i bardzo często chodziłem w szaliku - opowiedział Tillie dla New University, oficjalnej gazety studenckiej wydawanej na University of California. Również na jej łamach dodał, że jego kompani z drużyny często dla żartów drwili z tego, że pochodzi z Francji. - Mówili na mnie "Champs-Elysees" bądź używali francuskich imion, takich jak Jacques - dorzucił z uśmiechem na ustach.

Za oceanem zaznajomił się z innym stylem siatkarskim niż ten, który jest charakterystyczny dla jego ojczyzny. - We Francji nie mamy wielu wysokich, silnych zawodników, więc musimy mocniej skupiać się na szybkości oraz kwestiach defensywnych i taktycznych. Amerykański styl jest bardziej skoncentrowany na innych aspektach. W USA można odnaleźć znacznie więcej siatkarzy z dobrymi parametrami, przez co Amerykanie opierają swoją siatkówkę na fizyczności - wyjaśnił Tillie. Jako człowiek zawsze gotowy na podejmowanie nowych wyzwań i skory do ciężkiej pracy nie narzekał jednak na konieczność dostosowania się się do nowych realiów. Musiał przywyknąć między innymi do tego, że w Stanach Zjednoczonych piłka mogła w czasie akcji mieć kontakt z sufitem. Koncentrując się jednak na aspektach czysto siatkarskich, Kevinowi szczególnie do gustu przypadła jedna z akcji, jaką regularnie wykonywał pod okiem Sperawa. - W UC Irvine Anteaters często graliśmy pipe'a. W USA kochają to zagranie. Nazywają je "bic", a cała akcja odbywa się na ekstremalnej szybkości. Pod okiem naszego trenera wykorzystywaliśmy je wielokrotnie, co bardzo mi się podobało - wytłumaczył.

- Kevin zrobił postęp we wszystkich elementach. Przystosowanie się do amerykańskich zwyczajów zajęło mu trochę czasu, ale cały czas podchodził z ogromnym szacunkiem zarówno do samych treningów, jak i do swoich kolegów. Bardzo szanował wiedzę, jaką pozyskał na temat siatkówki od swojego ojca. Pewnego razu przyszedł do mojego biura i powiedział: "Daję ci trzy miesiące. Jeśli w tym czasie nie stanę się lepszym siatkarzem, zamierzam wrócić do treningowych metod, jakie stosowałem wcześniej". Mocno się jednak rozwinął i udało się wypracować znakomitą relację na płaszczyźnie służbowej - wypowiedział się Speraw na temat poczynań swojego byłego podopiecznego. Francuz również w samych superlatywach wyrażał się o latach spędzonych w Ameryce Północnej. - Stany Zjednoczone i Kanada są właściwymi miejscami do podjęcia studiów. Miałem w nich zapewnione wszystko, czego człowiekowi potrzeba do nauki oraz treningów. Każde z udogodnień było dopięte na ostatni guzik. Poziom rozgrywek także był naprawdę niezły, napotkałem kilku wyróżniających się siatkarzy. To był wspaniały czas, zakończony zdobyciem dyplomu - podsumował. Po zakończeniu nauki nadszedł dla niego czas na rozpoczęcie profesjonalnej kariery. Przed Kevinem otworzyły się drzwi do seniorskiej reprezentacji oraz mocnych lig europejskich.

Tillie nie musiał długo czekać na otrzymanie powołania do seniorskiej reprezentacji Francji
Tillie nie musiał długo czekać na otrzymanie powołania do seniorskiej reprezentacji Francji

Słowo "tata" nie zawsze obowiązuje

Po zakończeniu studiów, co nastąpiło w 2013 roku, Tillie na dobre zadomowił się w seniorskiej kadrze Les Bleus. Swój debiut w niej zaliczył w 2012 roku podczas Ligi Światowej, jeszcze pod okiem Philippe'a Blaina. Tata Laurent, który przejął po nim schedę na ławce trenerskiej, otwarcie zapowiedział jednak swojemu synowi, że myśląc o regularnym reprezentowaniu francuskich barw najpierw ma się skupić na ukończeniu uczelni. Ten zrealizował postawione przed nim zadanie, w związku z czym został wybrany do składu na mistrzostwa Europy w Polsce i Danii. - Mój syn jest odpowiednio skoordynowany, dynamiczny i ma dobry wyskok. Wnosi także dużo pozytywnej energii w czasie spotkań. To mi się podoba. Musi jednak jeszcze więcej popracować na siłowni - charakteryzował Kevina ojciec.

Na czempionacie Starego Kontynentu Francuzi pokazali się z bardzo dobrej strony, pomimo że do domu wrócili bez medali. Odpadli w ćwierćfinale, po porażce 1:3 z późniejszym triumfatorem, Rosją. Mecz ten został przez niejednego obserwatora uznany za najlepszy pojedynek całej imprezy. W fazie grupowej Trójkolorowi bez większych problemów uporali się ze Słowacją oraz Turcją, a także pokonali 3:1 Polskę. Swoją postawą dali światu sygnał, że w niedługim czasie zamierzają na dobre powrócić do ścisłej światowej czołówki. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Eksplozja ich formy nastąpiła podczas Mistrzostw Świata 2014. Podczas światowego czempionatu swoje wielkie możliwości na znacznie szerszą skalę pokazał także sam Tillie. Na mundialu, w przeciwieństwie do Mistrzostw Europy 2013, Kevin był bowiem podstawowym zawodnikiem swojej drużyny. Francuska drużyna okazała się jedną z największych rewelacji turnieju, o mały włos nie docierając do ścisłego finału i plasując się ostatecznie na 4. pozycji. Laurentowi zdarzało się pokazać, że nie waha się zdjąć syna z boiska, jeśli ten spisuje się poniżej oczekiwań. - Traktuję go jak każdego innego członka reprezentacji, więc podczas treningów unika zwracania się do mnie "tato". To słowo wówczas nie obowiązuje. Kevin mówi, że mam wobec niego większe wymagania niż wobec pozostałych, ale to dlatego, iż on jest po prostu moim synem - objaśniał 51-letni szkoleniowiec na oficjalnej stronie MŚ 2014. - Czasami relacja ojciec-syn stwarza trudności, ale ma także swoje zalety. Łatwiej mi się bowiem z tatą porozumieć, choć z drugiej strony on nie chce mnie traktować inaczej niż innych. Do takiej sytuacji można się jednak przyzwyczaić, co moi koledzy z reprezentacji uczynili. Nie stanowi więc ona jakiegoś poważnego problemu - tłumaczył z kolei Kevin dla jednego z francuskich mediów.

Młodszy z rodu Tillie wciąż jednak czeka na spełnienie swoich największych marzeń związanych z występami w barwach Les Bleus. Jego głównym celem w kadrze narodowej jest bowiem wywalczenie wraz z nią awansu na Igrzyska Olimpijskie, a następnie zdobycie medalu na tejże imprezie. - Mojemu tacie się to nie udało, więc dla mnie to najważniejsze z wyzwań. Chcę występować w reprezentacji tak długo, jak tylko będę w stanie, gdyż jest to dla mnie ogromny honor. Ciężko będzie mi jednak poprawić rekord występów, który aktualnie należy do mojego ojca - powiedział 24-letni siatkarz, któremu drogę do dotychczasowych doświadczeń zdobytych w koszulce Trójkolorowych otwierały mu liczne udane występy na płaszczyźnie klubowej.

Cykliczne zmiany pracodawców

Pierwszym profesjonalnym klubem Kevina Tillie była włoska CMC Ravenna. Francuz występował w niej przez jeden sezon (2013/2014), otrzymując duży kredyt zaufania ze strony trenera Marco Bonitty. W Serie A rozegrał 25 spotkań, zdobywając w nich łącznie 321 punktów (śr. 12,8/mecz). Uzyskał średnią skuteczność w ataku na poziomie 45 procent, zanotował 41,5 proc. przyjęcia perfekcyjnego oraz zapisał na swoim koncie 34 "oczka" blokiem i 10 asów serwisowych. - CMC Ravenna była znakomitym miejscem na rozpoczęcie zawodowej kariery, ponieważ występowała w naprawdę mocnej lidze. Do tego składała się z bardzo młodych zawodników, którzy nie mieli na swojej barkach przytłaczającej presji. Cieszę się, że mogłem w nim grać. Bardzo mi się we Włoszech podobało - opowiadał zawodnik, którego występował na Półwyspie Apenińskim razem ze swoim kolegą z kadry, rozgrywającym Benjaminem Toniuttim.

Pomimo tego, że ekipa z Ravenny ukończyła ligowe rozgrywki na wysokim 5. miejscu, nie udało jej się uniknąć kłopotów natury organizacyjnej. - W klubie pojawiły się problemy finansowe. Działacze musieli się kogoś pozbyć, sytuacja zrobiła się skomplikowana i po wspólnych rozmowach razem z włodarzami uznaliśmy, że powinienem odejść - zaznaczał Tillie. Podjęcie decyzji przyszło mu łatwiej, ponieważ otrzymał ofertę z Arkasu Izmir, co oznaczało możliwość podjęcia współpracy z bardzo cenionym przez gracza Glennem Hoagiem. Podczas pobytu w Turcji siatkarz dzielił się dobrymi opiniami na temat atmosfery panującej wewnątrz zespołu. - Często zdarzało się, że wieczorami wychodziliśmy grupowo do restauracji czy do kina. W weekendy spędzaliśmy natomiast dużo czasu w apartamencie Gavina Schmitta - przyznawał.

Kevin Tillie pozostawił po sobie w Izmirze pozytywne wrażenie
Kevin Tillie pozostawił po sobie w Izmirze pozytywne wrażenie

Korzystne stosunki pomiędzy członkami ekipy znalazły swoje odzwierciedlenie w wyniku osiągniętym przez Arkas na koniec sezonu 2014/2015. Drużyna doskonale spisywała się w jego ostatniej części, dzięki czemu niespodziewanie zdobyła tytuł mistrza kraju, detronizując faworyzowany i naszpikowany gwiazdami Halkbank Ankara. W związku z takim obrotem spraw, zdecydowanie na drugi plan zeszło jej niepowodzenie w Pucharze CEV, z którego na dość wczesnym etapie została w dramatycznych okolicznościach wyeliminowana przez ZAKSĘ Kędzierzyn-Koźle. Rolę Tillie w wywalczeniu tytułu mistrzowskiego bardzo docenił Hoag. - Kevin jest oddanym i inteligentnym sportowcem, graczem zespołowym z prawdziwego zdarzenia. Jest łatwy w prowadzeniu, ponieważ cały czas pragnie się uczyć. Lubi żartować, co również jest bardzo istotne. Spisywał się dokładnie tak, jak od niego oczekiwaliśmy. W decydujących meczach popisał się kilkoma bardzo ważnymi zagraniami - oznajmił szkoleniowiec ekipy z Izmiru.

Pomimo wywalczenia awansu do Ligi Mistrzów, francuski zawodnik po raz kolejny zdecydował się po roku na zmianę otoczenia. Postanowił spróbować w swoich sił w PlusLidze, gdyż na swój celownik wziął go mianowany w marcu na nowego trenera ZAKSY Ferdinando De Giorgi. - Trener zadecydował o wyborze Tillie, mając na uwadze przede wszystkim jego wszechstronność. Zresztą patrząc na nasz skład, jest on bardzo wyrównany i nie ma w nim zawodników typowo defensywnych bądź ofensywnych. Drugim powodem jego zakontraktowania był fakt, że z naszym nowym rozgrywającym Benjaminem Toniuttim gra na co dzień w reprezentacji Francji. W związku z tym po przyjeździe do Polski nie będą oni praktycznie potrzebowali czasu na zgrywanie się - wytłumaczył Sebastian Świderski, dyrektor sportowy klubu z Opolszczyzny.

Spoglądając na dotychczasowy bieg kariery Kevina Tillie widać wyraźnie, że zdecydowanie nie ciągnie go do gry w rodzimej lidze. Polska będzie jego trzecim przystankiem na mapie Europy, biorąc pod uwagę jego przynależność klubową. Sam siatkarz uważa, że występy poza ojczyzną pozwalają jemu oraz jego kolegom z reprezentacji nabrać odpowiedniej ogłady. - Pobyt za granicą pozwala każdemu z nas dojrzeć, ponieważ generalnie jesteśmy jeszcze młodymi osobami. Moim zdaniem warto poznawać nowe ligi i z nich czerpać. W każdej z nich jest bowiem inny poziom, a suma zebranych przez nas doświadczeń będzie działać na korzyść całej drużyny - ocenił Tillie. Na chwilę obecną pozostaje więc tylko postawić pytanie: "czy w Kędzierzynie-Koźlu Francuz będzie występował dłużej niż w Ravennie i Izmirze?". Zanim jednak poznamy na nie odpowiedź, warto po prostu cieszyć się, że tej klasy zawodnik zdecydował się na występy w PlusLidze. - Jak wielu francuskich graczy, jest on bardzo dobry w obronie i przyjęciu, a także charakteryzuje się mądrością w ataku. Posiada niebezpieczną zagrywkę szybującą, ale potrafi także serwować z dużą mocą. Jego nieco słabszą stroną jest jedynie blokowanie. W pozostałych elementach prezentuje się bardzo solidnie - podsumował bowiem jego umiejętności sam Glenn Hoag.

Źródło artykułu:
Czy zakontraktowanie Kevina Tillie było dobrym posunięciem ZAKSY Kędzierzyn-Koźle?
Tak
Nie
Zagłosuj, aby zobaczyć wyniki
Trwa ładowanie...
Komentarze (2)
avatar
Powell
2.07.2015
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Super, że seria "wycinek z życia" doczekała się reaktywacji :) Kevin wydaje się być naprawdę fajnym gościem, ZAKSA strzeliła w dziesiątkę, że zakontraktowali go do drużyny.  
avatar
mloda18
1.07.2015
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
Świetny tekst! Bardzo fajnie przybliżona sylwetka Keva, wcześniej czytałam różne artykuły o Kevinie i jego karierze, ale ten najlepiej opisuje jego poczyniania. Z przyjemnością się go czytało, Czytaj całość