Katarzyna Zaroślińska: Siatkówka to moje życie

Czwarty i zarazem ostatni finałowy mecz Orlen Ligi był widowiskiem, jakiego życzyli sobie kibice. Atakująca sopockiego zespołu, pomimo przegranej, jest zadowolona z tego, jak potoczył się cały sezon.

Anna Fijołek
Anna Fijołek
Po dwóch pierwszych partiach niedzielnego meczu mało kto się spodziewał, że finałowa batalia będzie się toczyć w kolejnych trzech odsłonach. Atomówkom niewiele zabrakło do tego, żeby doprowadzić do piątego pojedynku. W tie-breaku to jednak podopieczne Giuseppe Cuccariniego zdołały przełamać gospodynie i wywalczyć upragniony mistrzowski tytuł. - Poprzednie starcie w ogóle nam nie wyszło. Ciężko mi powiedzieć, co było tego przyczyną. Grałyśmy w finale, trzeba było zwyciężyć trzy razy, żeby wygrać mistrzostwo Polski. Ta sztuka udała się dziewczynom z Chemika, ale my walczyłyśmy. Nie wiem, czego zabrakło. Może to był po prostu długi sezon? Może werwy trochę brakowało? Chciałam, żebyśmy dzisiaj powalczyły, żeby to nie było szybkie 3:0, na jakie się zapowiadało, ale żebyśmy pozostawiły po sobie dobre wrażenie. Pomimo tragicznych dwóch partii pokazałyśmy później charakter - komentowała weekendowe wydarzenia Katarzyna Zaroślińska.
Sopocianki z pewnością mogą zaliczyć sezon do udanych. W trakcie jego trwania wywalczyły dwa srebrne medale i jedno krajowe trofeum. - Zdobyłyśmy Puchar Polski. Po raz pierwszy udało się tego dokonać Atomowi, także to duży sukces. Byłyśmy w finale Pucharu CEV, gdzie niewiele nam zabrakło, żeby wygrać złoto, a teraz był finał mistrzostw Polski. Myślę, że wszystko poszło zgodnie z planem. Złoto było blisko, ale srebro również jest cennym krążkiem. Mam lekki niedosyt, bo chciałam zdobyć to złoto, którego mi brakuje, co od lat już powtarzam. Wygląda na to, że będę musiała poczekać do następnego sezonu - mówiła atakująca.

"Smoku" podkreśliła, jak ważne było to, że w zespole był wyrównany poziom. Wszystkie zawodniczki znakomicie się uzupełniały. Do tego sztab szkoleniowy potrafił z każdej z nich wyciągnąć to, co najlepsze, co później znajdywało odzwierciedlenie w wynikach. - Miałyśmy wyrównaną dwunastkę. Wiadomo, że gra tylko sześć dziewczyn i libero, więc na kogoś trener musi postawić, żeby wybiegł na boisko, ale nie zmienia to faktu, że jeśli były gorsze momenty, to dziewczyny, jak wchodziły na parkiet to dawały z siebie maksimum. Potrafiły odwrócić losy spotkania. Dzięki temu również treningi wyglądały niezwykle dobrze, bo grałyśmy w dwóch równych szóstkach. Później miało to przełożenie na mecze.

Dekoracja po finale Orlen Ligi (fotorelacja) Siatkarka zaznaczyła również, jak zgrany zespół tworzyły Atomówki, nie tylko na parkiecie. - Jestem zadowolona z treningów z trenerem Micellim, który wiele mnie nauczył. Sukcesy, jakie osiągnęłyśmy wiążą się z tym, że miałyśmy świetny zespół. Każda z nas wnosiła coś innego, świeżego. Doskonale się uzupełniałyśmy. Nie było żadnych "zgrzytów". Nieraz jest fajnie na boisku, a poza nim jest gorzej. U nas było super i poza halą. Rozumiemy się bez słów. Uważam, że rzeczywiście tworzymy zgraną grupę. Pokazałyśmy to, może nie w tych pierwszych dwóch setach ostatniego meczu, ale w tych kolejnych już tak. Udowodniłyśmy, że jesteśmy waleczną drużyną, z pazurem - wyjaśniała relacje panujące w zespole rozmówczyni.

PGE Atom Trefl Sopot spędził w ciągu minionego sezonu wiele godzin w podróżach, czego przyczyną były występy w europejskich rozgrywkach. Pod względem wyjazdów Atomówki przodowały wśród ekip Orlen Ligi. - Miałyśmy mnóstwo spotkań, mnóstwo meczów i naprawdę to daje w kość. Tak się mówi, że "o gra się", ale nikt nie wie, jak ciężkie są podróże, jak dużo trenujemy. Te wyjazdy mnie najbardziej stresowały. Nienawidzę latać samolotami. Wszystkie loty, przesiadki, to dla mnie ogromny stres. Były długie podróże, do tego później treningi. Teraz nie było nawet czasu na trenowanie, ale cały okres przygotowawczy i wszystkie inne przygotowania, to dało w kość, ale także i efekty. W drugiej połowie sezonu praktycznie miałyśmy mecz na meczu. To jest ciężki kawałek chleba. Jesteśmy tylko ludźmi i to jest naprawdę ciężka praca, żeby utrzymać taką formę i grać na takim poziomie - przybliżała elementy siatkarskiego życia gorzowianka.
Atakująca jest zadowolona z tego, jaki sezon rozegrała w barwach klubu z Sopotu Atakująca jest zadowolona z tego, jaki sezon rozegrała w barwach klubu z Sopotu
Jakie wspomnienie z sezonu 2014/2015 najmilej wspomina atakująca? - Puchar Polski. Pomimo tego, że to mój czwarty Puchar, to smakował zupełnie inaczej. Nikt nie zakładał tego, że wygramy z Chemikiem Police, a udało się. Pokazałyśmy wtedy, co drzemie w naszym zespole i jak super się zgrałyśmy - a zaraz później dodaje. - Bardzo bym chciała tu zostać. Pracowało mi się tu znakomicie z całym sztabem i z dziewczynami, ale co będzie to będzie. Chciałbym dalej tu grać, ale jeszcze za wcześnie na jakiekolwiek deklaracje. Szczęśliwie siatkarki z Trójmiasta kończą rozgrywki bez żadnych kontuzji. Pomimo przebytych wielu kilometrów, treningów po nich i zadziwiającej ilości rozegranych spotkań wszystkie zawodniczki dotarły do końca sezonu zdrowe. - To zasługa wspaniałej opieki medycznej, jaką mamy. To, co się dzieje poza treningami, to jaką mamy opiekę medyczną, odnowę biologiczną, to wszystko daje takie rezultaty, jakie mamy. To, że na jakieś dalekie mecze leciałyśmy samolotem odbiło się na naszym zdrowiu w pozytywny sposób. Jednak jak się jedzie autokarem dokądś 10 godzin, a później się trenuje to można doznać kontuzji, były takie przypadki. Takie wysokie osoby jak my, a zresztą wszyscy, jak jadą tyle czas autokarem to są później poskręcani i "połamani". Podkreślam poziom profesjonalizmu tego klubu. Grałam w wielu innych i naprawdę tu wszystko jest zapięte na ostatni guzik i dlatego procentuje to wynikami - zaznaczyła 28-latka.

Katarzyna Zaroślińska nie będzie miała dużo czasu na odpoczynek, bo niedługo rozpocznie się zgrupowanie reprezentacji Polski. - Kocham siatkówkę, to jest moje życie, moja pasja, moje wszystko. Do tej pory skupiałam się tylko na lidze, tylko na Atomie i na tym, co mam zrobić tutaj. Nie wybiegałam za daleko w przyszłość. Otrzymałam powołanie i bardzo się z tego cieszę, ale dotychczas było to na drugim miejscu, bo najważniejsza była gra tutaj i walka o złoty medal. Teraz mamy tydzień wolnego, a potem jedziemy do Szczyrku i zobaczymy. Trener Nawrocki na pewno ma jakiś pomysł na tę naszą drużynę. Coś tam sklei, na pewno dobrego, mam nadzieję. Wszystkie dziewczyny dadzą z siebie wszystko, a jak damy z siebie wszystko to będzie fajnie - zakończyła zmęczona, ale zadowolona bombardierka Atomu Trefla.

Policzanki obroniły mistrzostwo Polski - relacja z 4. finału PGE Atom Trefl Sopot - Chemik Police

Czy Katarzyna Zaroślińska powinna zostać w sopockim zespole?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×