Jaki start, taki finisz - sezon 2014/2015 w wykonaniu ZAKSY Kędzierzyn-Koźle

Zajęcie 6. miejsca w PlusLidze przyjęto w kędzierzyńskim klubie z dużym rozczarowaniem. Postawa ZAKSY okazała się jedną z największych negatywnych niespodzianek minionych rozgrywek ligowych.

Wiktor Gumiński
Wiktor Gumiński
W trakcie trwania ubiegłorocznego okna transferowego nic nie wskazywało na to, by ekipa z Kędzierzyna-Koźla miała w kolejnych miesiącach tak często spisywać się poniżej oczekiwań. Nieszczególnie udane transfery oraz niespodziewana wieść o poważnej chorobie Grzegorza Boćka mocno skomplikowały jednak jej sytuację pomiędzy październikiem a kwietniem.
Przed sezonem

Najbardziej znaczącym i spektakularnym ruchem transferowym w ZAKSIE okazała się zmiana libero. Po czterech latach reprezentowania barw Trójkolorowych drużynę opuścił Piotr Gacek, przenosząc się do Lotosu Trefla Gdańsk. Jego miejsce zajął Paweł Zatorski. Poza Gackiem, zespół z Kędzierzyna-Koźla zdecydował się na zakończenie współpracy z rozgrywającymi Grzegorzem Pilarzem i Dustinem Schneiderem oraz przyjmującym Danem Lewisem. Ponadto na roczne wypożyczenie do BBTS-u Bielsko-Biała udał się Wojciech Ferens, zaś odpoczynek od siatkówki postanowił sobie zrobić drugi trener kędzierzynian w sezonie 2013/2014 Oskar Kaczmarczyk.

Nowym asystentem Sebastiana Świderskiego został Michał Chadała, lecz największą ciekawość w środowisku siatkarskim wzbudziło zakontraktowanie Lucasa Loha. Możliwości brazylijskiego przyjmującego dla większości fanów były tak naprawdę nieznane, ale od początku wiadomo było, że na jego barkach spoczywać będzie duża presja. Było to związane z osobą jego rodaka Felipe Fontelesa, który w sezonie 2012/2013 zrobił w PlusLidze ogromną furorę. Kto się jednak nieco lepiej orientował w siatkarskich realiach, ten wiedział, że Loh jest zupełnie innym typem zawodnika niż "Lipe". Innymi nowymi nabytkami ekipy z Opolszczyzny okazali się środkowy Krzysztof Rejno i holenderski rozgrywający Nimir Abdel-Aziz.

Po wrześniowym Memoriale Zdzisława Ambroziaka okazało się jednak, że kędzierzyńscy działacze zmuszeni są dokonać jeszcze jednego transferu, tym razem w trybie awaryjnym. Gdy Grzegorz Bociek oficjalnie ogłosił, że ma nowotwór układu limfatycznego, oznaczający długi rozbrat z siatkówką, wybór padł na Holendra Kay'a van Dijka.

Wzloty i upadki

Po czasie można śmiało stwierdzić, że w przypadku ZAKSY idealnie sprawdziło się powiedzenie "jaki start, taki finisz i zarazem cały sezon". Październik, będący pierwszym miesiącem rozgrywek PlusLigi, okazał się dla niej koszmarnym miesiącem. Z siedmiu rozegranych w lidze spotkań wygrała tylko dwa, po 3:0 z bardzo słabo grającymi AZS-em Częstochowa i MKS-em Banimex Będzin. W międzyczasie kędzierzynianie zanotowali aż pięć porażek z rzędu, zdecydowanie przegrywając wszystkie starcia z czołowymi rywalami, takimi jak Asseco Resovia Rzeszów czy PGE Skra Bełchatów. Polegli także 1:3 przeciwko bełchatowianom w spotkaniu o Superpuchar Polski. Na domiar złego okazało się, że na przenosiny do Halkbanku Ankara zdecydował się Marcin Możdżonek. Kolejnym awaryjnym transferem okazało się ściągnięcie Wojciecha Kaźmierczaka, lecz najpoważniejsza przyczyna słabej postawy Trójkolorowych tkwiła gdzie indziej. Ich los nieco się poprawił po powrocie do gry Michała Ruciaka.
 Michał Ruciak opuścił dużo spotkań w sezonie 2014/2015 w związku z licznymi problemami zdrowotnymi  Michał Ruciak opuścił dużo spotkań w sezonie 2014/2015 w związku z licznymi problemami zdrowotnymi
Doświadczony przyjmujący opuścił siedem pierwszych ligowych kolejek z powodu kontuzji kolana. - Michał na pewno bardzo nam uspokoił odbiór, dobrze też punktuje w zagrywce i ataku. We wszystkich elementach jest bardzo równym zawodnikiem, nie popełnia za dużo błędów. Jego powrót z pewnością pomógł, ale przede wszystkim reszta zawodników także mocno popracowała na treningach. Każdy wziął się za siebie po tych słabszych spotkaniach. Po całej drużynie widać, że atmosfera się poprawiła - mówił w połowie listopada Dominik Witczak. Generalnie cały ten miesiąc był dla ZAKSY niezmiernie udany. Odniosła ona siedem kolejnych triumfów w lidze, nie poniosła ani jednej porażki i straciła zaledwie jeden punkt (3:2 z Transferem Bydgoszcz - red.). I to wszystko udało się jej osiągnąć mimo kilkutygodniowej absencji zmagającego się z urazem Łukasza Wiśniewskiego.

Grudzień ponownie nie był szczególnie udanym okresem dla drużyny z Kędzierzyna-Koźla. Szczególnie słabe wrażenie zrobiła ona tuż przed świętami, sromotnie przegrywając 0:3 z Cuprumem Lubin, a następnie odpadając z Pucharu Polski po przegranej z Jastrzębskim Węglem (także 0:3). Rok 2014 kędzierzynianie zakończyli jednak z przytupem, demolując u siebie 3:0 PGE Skrę Bełchatów. Paradoksalnie, pomimo odniesionego w znakomitym stylu sukcesu, od tego spotkania zaczęła się seria ich kolejnych nieszczęść.

Kontuzji nabawili się wówczas libero Paweł Zatorski i, po raz kolejny, Ruciak. Absencja tych siatkarzy w styczniowych meczach w ogromnym stopniu wpłynęła na wyniki osiągane przez drużynę. Po raz kolejny zanotowała ona fatalną passę, tym razem czterech przegranych z kolei. Fiaskiem zakończył się eksperyment z wystawieniem na pozycji libero Krzysztofa Zapłackiego, zaś w spotkaniu 20. kolejki z MKS-em Banimex Będzin do pełnienia tej funkcji został oddelegowany nawet ... środkowy Jurij Gladyr, który występował w tej roli w grze obronnej. ZAKSA przegrała tą potyczkę 2:3, a jej zawodnikom coraz bardziej realnie zaczęła zaglądać w oczy wizja braku awansu do fazy play-off.

W pięciu ostatnich kolejkach sezonu regularnego Trójkolorowi uratowali jednak twarz. Wygrali wszystkie mecze, zdobywając 14 na 15 możliwych "oczek". Efektowny finisz nie zdał się jednak na wiele. Fazę zasadniczą zakończyli dopiero na 7. miejscu, co oznaczało, że już w pierwszej rundzie play-off skonfrontują swoje siły z broniącą tytułu mistrza Polski PGE Skrą Bełchatów. W dwumeczu z podopiecznymi Miguela Falaski kędzierzynianie nie mieli praktycznie nic do powiedzenia, przegrywając dwukrotnie 0:3. To oznaczało koniec marzeń o rywalizacji w strefie medalowej. - Drużyna z Bełchatowa udowodniła, że nie przez przypadek jest mistrzem Polski. PGE Skra znajduje się przecież również w szóstce najlepszych zespołów na Starym Kontynencie. Jeśli nie ma się siły ognia ani przyjęcia, to nie można wygrać z tak poukładanym zespołem, jakim jest Skra - tłumaczył Sebastian Świderski.

W walce o miejsca 5-12. ZAKSA spisywała się nieźle, nie licząc pierwszego i ostatniego z meczów. Na otwarcie tych zmagań poległa 2:3 w Olsztynie, zaś w decydującym o zajęciu 5. pozycji spotkaniu w Bydgoszczy przegrała z Transferem 0:3 oraz "złotego seta" 12:15. Można śmiało rzec, że przebieg ostatniej potyczki był znakomitym przykładem ogólnego obrazu ekipy z Opolszczyzny w całym sezonie. Obrazu niepowodzenia i rozczarowania.

Całkiem udany start w Pucharze CEV nie rozjaśnił zbytnio wizerunku ZAKSY w ostatnich siedmiu miesiącach, ale niewątpliwie sprawił, że nie zostały one całkowicie spisane na straty. W pamięci wszystkich siatkarskich kibiców długo pozostanie przede wszystkim rewanżowy mecz w Izmirze przeciwko Arkasowi. Kędzierzynianie wygrali co prawda pierwsze starcie u siebie 3:0, lecz w Turcji wystąpili aż bez sześciu podstawowych graczy. Za rozegranie odpowiadał więc między innymi Michał Superlak, na libero występował Korneliusz Banach, a para środkowych Krzysztof Rejno - Wojciech Kaźmierczak grała bez możliwości zmiany. Mimo to drużynie prowadzonej wówczas przez Michała Chadałę (Świderski przechodził wtedy mały zabieg - red.) udało się wygrać "złotego seta", który zapewnił jej awans do kolejnej fazy. W pierwszych dwóch rundach siatkarze z Kędzierzyna-Koźla bez wielkich kłopotów odprawili z kwitkiem dwie drużyny z Finlandii: Tiikerit Kokkolę oraz VaLePę Sastamala. W rundzie challenge równie bezproblemowo rozprawili się z hiszpańskim Cai Voleibol Teruel. Po zaciętej rywalizacji półfinałowej okazali się słabsi od  Energy T.I. Diatec Trentino (2:3 i 1:3), ale o porażki z późniejszym mistrzem Włoch nikt nie miał do nich wielkich pretensji.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×