Wynik na miarę transferów - podsumowanie sezonu 2014/2015 w wykonaniu Impela Wrocław

Po ubiegłorocznym srebrnym medalu siatkarki Impela Wrocław udowodniły, że na stałe zadomowiły się w ligowej czołówce, tym razem zajmując miejsce tuż za podium.

Marcin Górczyński
Marcin Górczyński
Srebrny medal Orlen Ligi w sezonie 2013/2014 rozbudził apetyty wrocławskich kibiców. Zespół zbudowany wokół doświadczonych Frauke Dirickx i Makare Wilson, wspieranych przed Maren Brinker i czołowe polskie siatkarki, przez całe rozgrywki spisywał się wyśmienicie i dopiero w finale ligi musiał uznać wyższość siatkarskiego gwiazdozbioru z Polic. Kolejne rozgrywki miały być potwierdzeniem obecność Impela w ligowej czołówce.
Przed sezonem

Jak to często bywa, udany sezon w wykonaniu Impelek nie pozostał bez echa w czołowych ligach kontynentu. Wysłannicy najlepszych klubów zagięli parol na główną kreatorkę gry wrocławianek, Frauke Dirickx. Belgijka ostatecznie wybrała ofertę włoskiej Nordmeccanica Piacenza. Na Półwysep Apeniński powędrowała także Maren Brinker. W kadrze na przyszły sezon niespodziewanie zabrakło miejsca dla Bogumiły Pyziołek, która w fazie play-off należała do czołowych przyjmujących ligi. Nie dziwi zatem fakt, że sympatycy Impela spoglądali w przyszłość z coraz większym niepokojem.

Przed sternikami klubu stało niełatwe zadanie załatania luk w składzie. Trener Tore Aleksandersen stracił trzon zespołu, który sięgnął po największy sukces w historii klubu ze stolicy Dolnego Śląska. Wiele mówiło się o ściągnięciu gwiazd światowej siatkówki, pojawiały się nazwiska m.in. Lucii Bosetti oraz Heleny Havelkovej. Sporym wyzwaniem było także znalezienie następczyni Dirickx, której ataki z drugiej piłki stanowiły wartość dodaną zespołu i niejednokrotnie ratowały wrocławianki z opresji. Po udanym sezonie klub opuściła ponadto Dorota Medyńska, libero ocierająca się o biało-czerwoną kadrę. Z podstawowej szóstki norweski trener mógł liczyć tylko na Agnieszkę Kąkolewską i Joannę Kaczor.
Impel Wrocław liczył na powtórzenie zeszłorocznego sukcesu Impel Wrocław liczył na powtórzenie zeszłorocznego sukcesu
Huczne zapowiedzi nie znalazły odzwierciedlenia w rzeczywistości. Z dużej chmury mały deszcz - takie opinie pojawiały się najczęściej po ogłoszeniu kadry wrocławianek na nowy sezon. Trener Aleksandersen postawił na siatkarki, z którymi miał już okazję współpracować. Nowymi wrocławskimi strzelbami na skrzydle miały zostać Chorwatki Hana Cutura i Mira Topić. Trzeba przyznać, że nawet dla wytrawnych znawców nazwiska siatkarek z Bałkanów były anonimowe. Wydawało się, że kolejne dwa transfery, tym razem z Niemiec, okażą się znaczącym wzmocnieniem. Reprezentantki kraju naszych zachodnich sąsiadów, Denise Hanke i Berit Kauffeldt, miały wnieść nową jakość do zespołu. Jak pokazał czas, obie okazały się transferową klapą.

Za najlepszą decyzję, zresztą całkiem słusznie, uznawano pozyskanie z Chemika Police Agaty Sawickiej. Kadrę uzupełniła Anita Kwiatkowska, która miała stanowić uzupełnienie Joanny Kaczor na pozycji atakującej oraz wciąż młoda i obiecująca Anna Grejman. Trenera Aleksandersena cieszył powrót do składu Moniki Ptak (znanej wcześniej pod nazwiskiem Martałek). Była reprezentantka kraju poprzedni sezon spędziła na leczeniu kontuzji kolana.

Wzloty i upadki

Wrocławianki rozpoczęły sezon z zaciągniętym hamulcem ręcznym. Dwa spotkania z outsiderami ligi z Rzeszowa oraz Bydgoszczy i dwa zwycięstwa 3:1 - stracone sety nie przynosiły chluby aktualnym wicemistrzyniom kraju. Trener Aleksandersen słabszą postawę swoich siatkarek zrzucał na kanwę braku zgrania, zespól przystąpił bowiem do rozgrywek z 7 nowymi zawodniczkami.

Z czasem forma Impelek rosła. Pomimo zwycięstw, wrocławianki raziły przestojami w grze, przez co pierwsze zwycięstwo w stosunku 3:0 odniosły dopiero w 10. kolejce. Po drodze zdarzyła się wpadka w Muszynie i porażka 1:3 oraz wymęczony triumf z BKS-em Aluprof Bielsko-Biała. Od feralnego spotkania z Polskim Cukrem Muszynianką na początku listopada wrocławianki wygrały 5 spotkań z rzędu i ich pozycja w tabeli uległa znacznej poprawie. W zasięgu zespołu z Dolnego Śląska znajdowała się nawet trzecia pozycja po rundzie zasadniczej.
Wrocławianki z biegiem sezonu prezentowały się coraz lepiej Wrocławianki z biegiem sezonu prezentowały się coraz lepiej
Impelki na swoim terenie co prawda zrewanżowały się Mineralnym, jednak punkty stracone z Budowlanymi Łódź i SK bank Legionovią Legionowo sprawiły, że siatkarki trenera Aleksandersena zajęły czwarte miejsce. Pozycja ta oznaczała walkę o ligowy półfinał z bialskim BKS-em, przeciwnikiem niełatwym, o czym wrocławianki dobitnie przekonały się w pierwszym meczu. Ówczesne wicemistrzynie kraju bez walki przegrały 0:3 i w zespole zapanowały minorowe nastroje. W rewanżu w Hali Orbita wrocławianki przeszły całkowitą metamorfozę i odrodziły się niczym feniks z popiołów, triumfując dwukrotnie po 3:0.

Półfinałowe starcia z Chemikiem Police na długo pozostaną wrocławiankom w pamięci. Impelki w pierwszym boju w Szczecinie wzniosły się na wyżyny (głównie w tie-breaku) i wywiozły zwycięstwo z jaskini lwa. We Wrocławiu gra gospodyń nie wyglądała najgorzej, lecz policzanki w decydujących momentach udowadniały, jak ważną rolę odgrywa doświadczenie. Wrocławianki, skazane na walkę o trzecie miejsce, nie mogły znaleźć sposobu na zawodniczki Polskiego Cukru Muszynianki Muszyna. Świetna dyspozycja Anny Grejman nie wystarczyła i czwarte miejsce stało się faktem.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×