Niemczyk po raz drugi oszukał śmierć. Przez kilka dni leżał na OIOM-ie

Organizm jednego z najwybitniejszych polskich trenerów cudem przetrwał tę walkę. - Jedną nogą byłem już w piekle - mówi w rozmowie z serwisem SportoweFakty.pl, Andrzej Niemczyk.

Marek Bobakowski
Marek Bobakowski
Przypomnijmy, że twórca "Złotek" w 2005 roku pokonał chorobę nowotworową. Przez kilkanaście lat walczył z rakiem. - Nie miał ze mną żadnych szans - śmiał się wówczas Andrzej Niemczyk. - Davidoffy, Johnnie Walker, dziewczynki. Dałem mu nieźle popalić.
Dwa tygodnie temu były selekcjoner pojawił się w Polanicy Zdroju, gdzie miał planowany zabieg zmniejszenia o prawie 90 procent żołądka. - Od kilku lat mam poważne problemy z kręgosłupem, nie ruszam się jak kiedyś i dlatego mocno przytyłem. Wskazówka wagi przekroczyła 130 kilogramów - mówi Niemczyk. - Latem czeka mnie operacja kręgosłupa, która powinna mnie uratować przed wózkiem inwalidzkim. Jednak, aby miała w ogóle sens, muszę zrzucić wagę. Stąd ten zabieg w Polanicy. U najlepszych specjalistów w Polsce.

Każda operacja w wieku Niemczyka (ma 71 lat) wiąże się z ryzykiem. O zabiegu wiedział jedynie najbliższy przyjaciel trenera - Sylwester Tutka. - Miał przykazane, aby nikogo nie informować. Nawet rodziny. Ja szedłem do szpitala z pełną świadomością, że mogę już z niego nie wrócić do mieszkania w Warszawie. Musiałem jednak zaryzykować. Powtarzam lekarzom, że nie widzę się na wózku. Więc muszę zrzucić wagę i naprawić kręgosłup - zdradza Niemczyk.

- Kiedy zadzwoniłem do Andrzeja już po zabiegu, nie odbierał - opowiada nam Tutka. - Cóż, pewnie śpi, pomyślałem. Wieczorem wysłałem mu SMS-a, nie odpowiedział. Kiedy następnego dnia nadal nie mogłem się dodzwonić miałem już czarne myśli. Zadzwoniłem do szpitala, ale lekarze nie chcieli mi nic powiedzieć. Mimo że byłem upoważniony przez Andrzeja do informacji o jego stanie zdrowia, szpital nie wiedział, kto tak naprawdę dzwoni. Ja czy może ktoś się za mnie podaje. Zapytałem w końcu lekarza prowadzącego: czy powinienem przyjechać? Powinien pan i to natychmiast, usłyszałem z drugiej strony słuchawki.

Tutka wskoczył do samochodu. Po drodze przypomniał sobie, że ostatnio miał czarne sny. - Tym bardziej się denerwowałem - przyznaje. - Kiedy pojechałem pod szpital, przez kilkanaście minut siedziałem w samochodzie. Chciałem odwlec rozmowę w lekarzami. Wiedziałem, że jest kiepsko.

W szpitalu zastał Niemczyka podpiętego pod specjalistyczną aparaturę. Widok nie był przyjemny. Lekarze nie robili zbędnej nadziei, rzetelnie poinformowali, że sytuacja jest ciężka. Okazało się, że jest gdzieś w organizmie trenera przeciek krwi. - Zaburzenie krzepliwości krwi spowodowało, że pacjent na drugi dzień po zabiegu znów trafił na stół operacji, a potem na OIOM - mówi nam ordynator oddziału chirurgii ogólnej i naczyniowej Specjalistycznego Centrum Medycznego S.A., dr n. med. Stanisław M. Leśniak. - Na takie sytuacje jesteśmy przygotowani, jednak nie ukrywam, że trener Niemczyk napędził nam nieco strachu. Nie spodziewaliśmy się aż takiej skali problemów.

- Twórca "Złotek" to jednak wielki twardziel - dodaje dr n. med. Paweł Szymański. - Kiedy leżał na "intensywnej" wszyscy piekielnie się denerwowaliśmy. Przecież nigdy nie ma pewności, jak organizm zareaguje po operacji. A on po kilku dniach jak gdyby nigdy nic wrócił do świata żywych. Od razu zaczął żartować, bawiąc nasz personel.

- Sylwek czekał aż się obudzę, a ja nie mogłem się zdecydować, czy już iść do tego piekła, czy jeszcze nie. Miałem taki sen: schody w dół, wysoka temperatura, czerwona poświata, dobiegające głosy imprezowiczów, no piekło jak nic - śmieje się teraz Niemczyk. - Zawsze powtarzam, że tam właśnie trafię. I pewnie tak będzie, ale jeszcze nie teraz. Przetrwałem kryzys, drugi raz oszukałem śmierć.

- Trener Niemczyk przez cały pobyt na OIOM-ie był w takim "półśnie" - mówi nam z kolei anestezjolog, lek. med. Anna Dziurkowska. - Potem mi opowiadał, że miał różne wizje. Cały nasz zespół trzymał za niego kciuki. Udało się. Został wypisany w stanie bardzo dobrym.

Niemczyk jest już w domu. Dochodzi do siebie po zabiegu, ma specjalną dietę, czuje się coraz lepiej. Nie może być inaczej. Przecież w październiku ma w planach organizację meczu z okazji 50-lecia pracy trenerskiej. Z tej okazji na parkiecie pojawią się bohaterki finału mistrzostw Europy sprzed 10 lat: Polki i Włoszki. - Zamierzam pokazać się kibicom w doskonałej formie, z wagą na poziomie 90-100 kg, bez kul, chciałbym nawet... zatańczyć. Bo tancerzem jestem niezłym - przekonuje Niemczyk.

Andrzej Niemczyk: To pierwszy sukces Jacka Nawrockiego

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×