Niemczyk po raz drugi oszukał śmierć. Przez kilka dni leżał na OIOM-ie
Organizm jednego z najwybitniejszych polskich trenerów cudem przetrwał tę walkę. - Jedną nogą byłem już w piekle - mówi w rozmowie z serwisem SportoweFakty.pl, Andrzej Niemczyk.
W szpitalu zastał Niemczyka podpiętego pod specjalistyczną aparaturę. Widok nie był przyjemny. Lekarze nie robili zbędnej nadziei, rzetelnie poinformowali, że sytuacja jest ciężka. Okazało się, że jest gdzieś w organizmie trenera przeciek krwi. - Zaburzenie krzepliwości krwi spowodowało, że pacjent na drugi dzień po zabiegu znów trafił na stół operacji, a potem na OIOM - mówi nam ordynator oddziału chirurgii ogólnej i naczyniowej Specjalistycznego Centrum Medycznego S.A., dr n. med. Stanisław M. Leśniak. - Na takie sytuacje jesteśmy przygotowani, jednak nie ukrywam, że trener Niemczyk napędził nam nieco strachu. Nie spodziewaliśmy się aż takiej skali problemów.
- Twórca "Złotek" to jednak wielki twardziel - dodaje dr n. med. Paweł Szymański. - Kiedy leżał na "intensywnej" wszyscy piekielnie się denerwowaliśmy. Przecież nigdy nie ma pewności, jak organizm zareaguje po operacji. A on po kilku dniach jak gdyby nigdy nic wrócił do świata żywych. Od razu zaczął żartować, bawiąc nasz personel.
- Sylwek czekał aż się obudzę, a ja nie mogłem się zdecydować, czy już iść do tego piekła, czy jeszcze nie. Miałem taki sen: schody w dół, wysoka temperatura, czerwona poświata, dobiegające głosy imprezowiczów, no piekło jak nic - śmieje się teraz Niemczyk. - Zawsze powtarzam, że tam właśnie trafię. I pewnie tak będzie, ale jeszcze nie teraz. Przetrwałem kryzys, drugi raz oszukałem śmierć.
- Trener Niemczyk przez cały pobyt na OIOM-ie był w takim "półśnie" - mówi nam z kolei anestezjolog, lek. med. Anna Dziurkowska. - Potem mi opowiadał, że miał różne wizje. Cały nasz zespół trzymał za niego kciuki. Udało się. Został wypisany w stanie bardzo dobrym.
Niemczyk jest już w domu. Dochodzi do siebie po zabiegu, ma specjalną dietę, czuje się coraz lepiej. Nie może być inaczej. Przecież w październiku ma w planach organizację meczu z okazji 50-lecia pracy trenerskiej. Z tej okazji na parkiecie pojawią się bohaterki finału mistrzostw Europy sprzed 10 lat: Polki i Włoszki. - Zamierzam pokazać się kibicom w doskonałej formie, z wagą na poziomie 90-100 kg, bez kul, chciałbym nawet... zatańczyć. Bo tancerzem jestem niezłym - przekonuje Niemczyk.