Mateusz Mika: Rzeczywistość okazała się brutalna

Tuż po wygraniu Pucharu Polski, podopieczni Andrei Anastasiego musieli uznać wyższość rzeszowian, którzy w rywalizacji o mistrzostwo kraju prowadzą już 2:0.

Marta Kośmicka
Marta Kośmicka
Mecz, na którym stawiło się 10 169 kibiców stał na wysokim poziomie. Obydwie ekipy ryzykowały na zagrywce, zdobywając łącznie czternaście punktów w tym elemencie. Gdańszczanie, pomimo charyzmatycznej walki od pierwszych minut spotkania i finalnego doprowadzenia do tie-breaka, nie zdołali wygrać piątej odsłony. Tym samym, siatkarze Asseco Resovii są już bardzo blisko zdobycia tytułu.
Pomimo iż zawodnikom Lotosu nigdy nie udało się triumfować w hali popularnych Pasów, gdańszczanie nie chcą kończyć sezonu już w najbliższy wtorek, 28 kwietnia. - Niewiele zabrakło. Nie udało nam się wygrać tego spotkania. Walczyliśmy, do końca byliśmy blisko, jednak rzeczywistość okazała się brutalna. Dzisiaj jesteśmy smutni, ale do następnego meczu podejdziemy z radością i nadzieją na to, że wygramy w Rzeszowie - pewnie stwierdził Mateusz Mika. W rywalizacji zdecydowanie prowadzi Resovia, jednak Treflowi nie można odmówić woli walki. Siatkarze Lotosu przecież mają patent na podopiecznych Andrzeja Kowala, których ograli w Pucharze Polski. Zdecydowanie poprawili oni także swoją grę, w porównaniu do pierwszego spotkania, gdzie szybko ulegli rzeszowianom 0:3. Dlatego też, tym bardziej żałują oni porażki po piątej partii we własnej hali. - O wyniku zadecydowały jedna, dwie piłki. Tie-break zakończył się po grze na przewagi. Bardzo nam szkoda, jednak w końcówkach rzeszowianie okazali się lepsi. Na pewno mieli oni wyższy poziom przyjęcia. Wróciło to, co wydarzyło się w pierwszym meczu na Podpromiu. Oni odrzucali nas od siatki, a my ich tylko czasami. Na pewno nie tak regularnie jak w meczu finałowym Pucharu Polski - dodał Mika.
Czy gdańszczanie zdołają przedłużyć losy rywalizacji o złoto PlusLigi? Czy gdańszczanie zdołają przedłużyć losy rywalizacji o złoto PlusLigi?
Podczas spotkania w Ergo Arenie świetną zmianę zrobił Rafał Buszek, zastępując gorzej dysponowanego Marko Ivovicia. 58 procent skutecznego ataku, trzy bloki i dwa punkty zdobyte na zagrywce zrobiły wrażenie także na jego młodszym koledze. - Rafał zagrał bardzo dobrze. Zrobił wyśmienitą zmianę. Wiem, że go stać na taką grę i dlatego należą się duże brawa. Niestety nie udało nam się go skutecznie powstrzymać i przegraliśmy - zakończył wypowiedź 24-letni przyjmujący, który niedawno przedłużył kontrakt z Lotosem o kolejne dwa lata.
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×