Pasy już tylko krok od tytułu - relacja z meczu Lotos Trefl Gdańsk - Asseco Resovia Rzeszów

Niespełna tydzień po wywalczeniu Pucharu Polski, gdańszczanie ponownie zmierzyli się z Asseco Resovią Rzeszów. Tym razem zespoły spotkały się w drugim meczu finałowym PlusLigi

Karolina Biesik
Karolina Biesik
Pierwszy mecz walki o złote medale ekstraklasy został rozegrany 15 kwietnia. Na Podpromiu gospodarze całkowicie zdominowali żółto-czarnych i zwyciężyli 3:0. W minioną niedzielę oba zespoły stanęły na przeciwko siebie w meczu, którego stawką był krajowy puchar. Wówczas lepsi okazali się gdańszczanie, którzy w pełni wykorzystali atut własnej hali i wywalczyli pierwszy w historii klubu tytuł.
- Już podczas dekoracji zacząłem myśleć o czekających nas pojedynkach w finale ekstraklasy. Zdajemy sobie sprawę, że Resovia będzie głodna rewanżu. W związku z tym nie mamy zbyt dużo czasu na świętowanie. Już w poniedziałek spotykamy się na treningu (śmiech). Dopiero po zakończeniu sezonu będziemy mogli w pełni cieszyć się z tego co udało nam się osiągnąć. Teraz musimy skupić się na walce o złoty medal PlusLigi - zapowiadał Andrea Anastasi.Już pierwsze piłki piątkowego spotkania zapowiadały zaciętą walkę. Gra Lotosu Trefla Gdańsk opierała się głównie na skutecznych atakach Mateusza Miki, natomiast po stronie gości Fabian Drzyzga starał się równomiernie rozdzielać piłki pomiędzy do swoich kolegów z drużyny. Na pierwszym regulaminowym czasie gry minimalne prowadzenie objęli gospodarze, którzy tuż po przerwie włączyli jeszcze wyższy bieg i zaczęli stopniowo odskakiwać rywalom. Duża w tym zasługa zagrywek Wojciecha Grzyba oraz rozkręcającego się z minuty na minutę Murphy'ego Troya. W poczynania siatkarzy Asseco Resovii Rzeszów wkradało się zbyt dużo niepewności, czego najlepszym przykładem było niewykorzystanie przechodzącej piłki przez Piotra Nowakowskiego. Proste błędy nie pozwoliły gościom na odrobienie strat i inauguracyjna partia padła łupem żółto-czarnych.
Asseco Resovia Rzeszów coraz bliżej mistrzowskiego tytułu Asseco Resovia Rzeszów coraz bliżej mistrzowskiego tytułu
Drugi set rozpoczął się od autowego ataku Buszka, co pokazywało, iż rzeszowianie w dalszym ciągu mieli problemy z ograniczeniem błędów własnych. Natomiast gospodarze bez większych problemów zdobywali kolejne "oczka". Ataki duetu przyjmujących: Schwarz - Mika, którzy raz po raz z premedytacją obijali ręce rywali, deprymowały blokujących. Zespoły schodziły na pierwszą przerwę techniczną przy wyniku 8:6. Przewaga Lotosu Trefla utrzymywała się do stanu 16:15. Po chwili w polu zagrywki zameldował się Jochen Schoeps. Niemiecki atakujący wyprowadził team z Rzeszowa na dwupunktowe prowadzenie, którego podopieczni Andrzeja Kowala nie oddali do końca seta. Odsłonę zakończył atakiem ze środka Dawid Dryja

Podbudowani zwycięstwem w poprzedniej partii rzeszowianie kontynuowali skuteczną grę i błyskawicznie odskoczyli na prowadzenie 8:2. Rafał Buszek, który zastąpił w końcówce inauguracyjnego seta Marko Ivovića, atomową zagrywką dwukrotnie "ustrzelił" przyjmujących Lotosu Trefla Gdańsk. W szeregach gości lepiej zaczął funkcjonować również blok, dzięki czemu gdańszczanie mieli coraz więcej problemów z kończeniem pierwszych akcji. W miarę rozwoju trzeciej odsłony meczu finałowego, sytuacja na parkiecie Ergo Areny nie ulegała zmianie. Trener Andrea Anastasi szybko wykorzystał oba przysługujące mu czasy, jednak Pasy w dalszym ciągu kontrolowały przebieg partii, a ich głównym "motorem napędowym" był Buszek. To właśnie reprezentant Polski zakończył seta zbiciem po ciasnym skosie.

Rzeszowianie otworzyli czwartą odsłonę dwoma prostymi błędami: zepsutą zagrywką oraz atakiem w taśmę, co ponownie rozbudziło nadzieję kibiców żółto-czarnych na przedłużenie piątkowego pojedynku. Marco Falaschi coraz częściej korzystał z umiejętności swoich środkowych, co wprowadziło trochę zamieszania w grze defensywnej rywali. W środkowej części seta trwała ostra wymiana ciosów i zacięta walka o każdy punkt. W kluczowych momentach bezbłędną postawę zaprezentował Schoeps, który z niezwykłym spokojem i wyrachowaniem kończył akcje na prawej stronie siatki. Przy stanie 21:22 na boisku się zagotowało: żółto-czarni mieli wiele pretensji do arbitrów o podejmowanie niewłaściwych decyzji. Podrażnieni gospodarze z jeszcze większą mocą przycisnęli rywali zagrywką i ku uciesze ponad 10 000 kibiców zdołali doprowadzić do tie-breaka.

Gdańszczanie po raz kolejny udowodnili, że w trwającym sezonie nie ma dla nich rzeczy niemożliwych. Pomimo bardzo trudnej sytuacji w czwartej partii, zdołali przechylić jej rezultat na swoją korzyść. Tie-break rozpoczął się jednak od znakomitej serii gości, którzy szybko objęli prowadzenie 3:0. Rzeszowianie zaprezentowali w ostatniej odsłonie piątkowego spotkania wszystkie swoje atuty: atomowy serwis, efektowną grę środkowych oraz rewelacyjną defensywę. Ekipa Andrei Anastasiego nie znalazła sposobu na zatrzymanie rozpędzonych przeciwników i uległa 13:15.

Lotos Trefl Gdańsk - Asseco Resovia Rzeszów 2:3 (25:19, 19:25, 21:25, 25:23, 13:15)

Lotos Trefl Gdańsk: Grzyb, Falaschi, Gawryszewski, Schwarz, Mika, Troy, Gacek (libero) oraz Schulz, Stępień, Czunkiewicz

Asseco Resovia Rzeszów: Drzyzga, Schoeps, Ivović, Penczew, Dryja, Nowakowski, Ignaczak (libero) oraz Buszek, Konarski, Tichacek

MVP: Rafał Buszek

Stan rywalizacji: 2:0 dla Asseco Resovii Rzeszów

Niemieckie media po losowaniu LM:

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×