Andrzej Kowal dostał zaufanie, a prezesi tną polskich trenerów - rozmowa z Janem Suchem

Jan Such w rozmowie ze SportoweFakty.pl opowiada między innymi o Final Four Ligi Mistrzów, sukcesie Asseco Resovii oraz Andrzeja Kowala i ewentualnej grze Wilfredo Leona w reprezentacji Polski.

Mateusz Lampart
Mateusz Lampart

Mateusz Lampart: Final Four Ligi Mistrzów za nami. Impreza była z kilku powodów wyjątkowa, srebrne medale wywalczyła Asseco Resovia Rzeszów. Jaki to był turniej?

- To wspaniały sukces Resovii. W sezonie 1971/1972 grałem w tej drużynie między innymi z Markiem Karbarzem i Stanisławem Gościniakiem. Zdobyliśmy mistrzostwo Polski. Rok później Resovia zdobyła srebro w Polsce, ale zajęła 2. miejsce w Pucharze Europy Mistrzów Krajowych. 42 lata minęło. Historia lubi się powtarzać, bo Resovia też w ostatnim sezonie PlusLigi była wicemistrzem Polski i teraz zagrała w finale Ligi Mistrzów. Andrzej Kowal zbudował bardzo fajny zespół. W finale przegrał z klubem, który ma 10-krotnie wyższy budżet. Mnie najbardziej cieszy to, że osiągnął to właśnie Andrzej Kowal. Najpierw był moim zawodnikiem, a potem wspólnie ze mną prowadził zespół. Ten człowiek broni honoru polskich trenerów. W PlusLidze zostało ich już niewielu.

Wynik Resovii z 1973 roku został powtórzony. Wtedy trenerem był Władysław Pałaszewski. 42 lata minęły, historia zatoczyła koło.

- Oczywiście. Pierwsze mistrzostwo Polski Resovii było z Janem Strzelczykiem, a potem finał Pucharu Europy z Władysławem Pałaszewskim. Wygraliśmy z Rudą Hvezdą Praga i Zbrojovką Brno. Przegraliśmy niestety z CSKA Moskwa. Wtedy tam grała cała reprezentacja Związku Radzieckiego. Potem były dwa złote medale mistrzostw Polski w latach 1974 i 1975. Historia pokazuje, że Resovia w tym roku będzie mistrzem Polski, choć łatwo nie będzie.

Spodziewał się pan, że rywalizacja polsko-polska zakończy się w trzech setach?

- W pewnym momencie obawiałem się o mecz Resovii ze Skrą. W ostatnim pojedynku z Jastrzębskim Węglem, rzeszowianie zagrali nieco słabiej. Problemy mieli Marko Ivović i Nikołaj Penczew. Z kolei po stronie Bełchatowa jest Mariusz Wlazły. To jest działo, które decyduje w tym zespole o wszystkim. Do niego wędrują piłki w najważniejszych momentach. Ale Wlazły jest po chorobie. W dodatku nie mieli gotowego Michała Winiarskiego, a Nicolas Marechal zagrał słabo. Wszystkie ogniwa im się rozsypały. Myślałem, że przez 10 dni przed turniejem finałowym zdążą odbudować formę, ale nie udało im się. Dla mnie arcyciekawe będzie ich spotkanie z Lotosem Trefl Gdańsk w półfinale PlusLigi.

W finale była walka, ale Resovia nie potrafiła przeciwstawić się sile Zenitu Kazań. Rzeszowian stać było na więcej?

- Mimo wszystko, Resovia mogła zagrać lepiej. Nie można też mówić, że Resovia osiągnęła szczyt, bo nie byłoby po co pracować. Wilfredo Leon, Matthew Anderson i Maksim Michajłow mieli znakomitą zagrywkę. W pierwszym secie prowadziliśmy 16:13, ale w końcówce nie było już czego zbierać. Zdecydowało nasze słabe przyjęcie. Ustrzelony kilka razy został Krzysztof Ignaczak. Element zagrywka-przyjęcie pozwolił Rosjanom wygrać.

Serwis był kluczem, ale Władimir Alekno dokonał też dobrych zmian. Matthew Anderson i Mir Saeid Marouflakrani grali lepiej niż Jewgienij Siwożelez i Igor Kobzar

- Władimir Alekno podchodzi do Maroufa bardzo wychowawczo. Trzyma go z boku. Widać, że Irańczyk że ma temperament. Alekno chce tam rządzić twardą ręką. Trener Zenitu miał dobre zmiany. Anderson wszedł i zdecydowanie poprawił przyjęcie i pokazał się bardzo fajnie. Bogactwo w tym zespole jest niesamowite. W Resovii być może za szybko został zmieniony Ivović. Penczew był w słabszej dyspozycji. Środkowi i Jochen Schoeps walczyli na swoim poziomie. Słabszy poziom w przyjęciu był kluczowy. Nie mamy się czego wstydzić, ale cały turniej w Berlinie można uznać za nieudany. Jako Polacy zdobyliśmy tylko to, co mieliśmy od początku zagwarantowane za uczestnictwo.

Przy okazji występu Wilfredo Leona w Berlinie powrócił temat jego gry dla reprezentacji Polski. Jan Such jest orędownikiem czy przeciwnikiem tego pomysłu?

- Widziałem się z Wilfredo Leonem, kiedy mieszkał kilka miesięcy w Rzeszowie. Andrzej Grzyb załatwia z nim wszystkie sprawy. Gdyby wtedy Adam Góral postawił na niego i on grał w Resovii, to wynik finału mógłby być odwrotny. Patrzmy na zespoły w innych dyscyplinach - piłce nożnej czy koszykówce. Kolor skóry nie gra roli. Jestem za jego występami w reprezentacji Polski, ale... Jak wygląda sprawa z przepisami?

Po otrzymaniu obywatelstwa Leon musi odbyć dwuletnią karencję. Najwcześniej mógłby zagrać w 2018 roku, choć Andrzej Grzyb twierdzi, że sprawę można nieco przyśpieszyć. 

- Skoro tak, to mówię "weto". Nie pomógłby nam na igrzyskach w Rio de Janeiro. Przez ten okres, sami możemy wychować swoich Leonów. Oczywiście, nie jest to takie łatwe. Jeżeli jakiś klub będzie chciał ponieść koszty i go zatrudnić, to jestem za. Ale nie kosztem reprezentacji. Dwa lata to długi okres, wiele może się zmienić.
- Gdyby Adam Góral postawił na Leona, to wynik finału mógłby być odwrotny - mówi Jan Such - Gdyby Adam Góral postawił na Leona, to wynik finału mógłby być odwrotny - mówi Jan Such
Jednym z największych wygranych Ligi Mistrzów jest Andrzej Kowal. Osiągnął wynik w trudnych czasach dla polskiej myśli szkoleniowej. Nasi trenerzy są zwalniani, a na ich miejsca przychodzą obcokrajowcy. - Cała dobra siatkówka w Polsce zaczęła się od szkolenia. Podczas turnieju finałowego w studiu Polsatu był choćby Grzegorz Ryś. On także był moim trenerem. Nasi szkoleniowcy potracili pracę. W PlusLidze i Orlen Lidze jest coraz więcej zagranicznych szkoleniowców. Ja mam swoje lata, ale 30 lat byłem w zawodzie. Nigdy nie szukałem pracy, nie miałem menedżerów, a zawsze pracę miałem. To być może nie był szczyt moich marzeń, ale walczyłem z ambicją. Andrzej Kowal przeszedł dobrą szkołę i dostał szansę w znakomicie zorganizowanym klubie. Co najważniejsze, zaufano mu. A prezesi tną wszystkich polskich trenerów. Srebro w Lidze Mistrzów to olbrzymi sukces Andrzeja. Jakub Bednaruk także robi bardzo dobre wyniki z niczego. Mamy polskich trenerów, ale jest jeden problem. Menedżerowie dostają kasę i pchają trenerów i zawodników z zagranicy do Polski. Zastanówmy się, co kupujemy. Wracając do Resovii - dobre występy zwiększają zainteresowanie zawodnikami. W czwartek umowy z Resovią przedłużyli Fabian Drzyzga i Piotr Nowakowski. Jednak wielu pozostałym graczom kończą się kontrakty i są kuszeni przez inne kluby.

- Słyszałem, znam kulisy. Ale każdego można sobie wychować. Mówili kiedyś też, że bez Georga Grozera nie będzie Resovii. To świetnie, że Fabian Drzyzga zostaje. 5 lub 6 lat temu kończyłem pracę w Rzeszowie. Zająłem się juniorami i byłem na mistrzostwach Polski w tej kategorii wiekowej w Częstochowie. Dałem do klubu pismo, że koniecznie trzeba zatrudnić Fabiana Drzyzgę. Napisałem tam, że w ciągu 4-5 lat ten zawodnik będzie najlepszy w kraju i na świecie. To się potwierdziło. Będą zakusy na innych czołowych zawodników Resovii, ale Adam Góral ma w garści całą armię polskich młodych graczy, na przykład w Politechnice. Jeśli ktoś odejdzie, to można dać szansę młodzieży. Ale zbyt duże odmłodzenie składu też nie będzie dobre. Szkielet powinien zostać, ale dałbym szansę młodzieży. Po to się ich szkoli, żeby oni grali w Resovii.

Cała podstawowa szóstka deklaruje, że chce zostać w Rzeszowie.

- O wszystkim i tak zdecydują pieniądze. Grozer też chciał zostać, ale rzucili na stół 50 tysięcy euro i odszedł. Wygrał z Biełgorodem Ligę Mistrzów, ale można było go zastąpić. Jest pewien szkielet, którego nie można zmieniać, żeby nadal były sukcesy. Wszystko będzie zależało od sponsora. To on podejmie decyzję, czy pójść w kierunku zmiany czy utrzymania zespołu. Pierwszy krok już został wykonany, bo Fabian Drzyzga i Piotr Nowakowski to bardzo ważne ogniwa Resovii.

PGE Skra Bełchatów jeszcze przez Final Four skomplikowała sobie sprawę przegranymi z Lotosem Trefl Gdańsk w półfinale PlusLigi. Co wydarzy się w sobotę w Ergo Arenie?

- W Bełchatowie musi dojść do poważnych rozmów. Konrad Piechocki musi zmobilizować zespół. Być może Skra powinna dać odpocząć swoim zawodnikom. Ja prowadząc Campera Wyszków, w tym sezonie pierwszą rundę wygrałem bardzo wyraźnie. Potem jednak przyszedł kryzys i zacząłem silne przygotowania. Słyszałem różne głosy, ale wiem, że już to opanowałem. Najważniejsze są play-offy. Wracając do Skry - jeśli Lotos wejdzie do finału, zrobi to zasłużenie. System rozgrywek ligowych i europejskie puchary są zbyt męczące. Resovia ma olbrzymi skład 14, a nawet 16 ludzi. Rzeszowianie to wytrzymali, a Skrze się to nie udało. Widać to po Wlazłym, Winiarskim, Facundo Conte czy Marechalu. Atut jest po stronie Lotosu Trefl Gdańsk. Oni grają u siebie, na mecz przyjdzie pewnie 12 tysięcy kibiców. Andrea Anastasi na pewno znakomicie przygotuje zespół. W tym klubie mają właściwie tylko szóstkę, która nie jest przemęczona. To ludzie, którzy chcą walczyć o jak najwyższe cele. Może im to się udać. Jeśli Lotos jednak nie zakończy tej zabawy w swojej hali, to Skra u siebie już im na nic nie pozwoli.

Resovia szczęśliwa po zdobyciu medalu. "Przegraliśmy z najlepszą drużyną w Europie"

Czy w PlusLidze i Orlen Lidze jest zbyt wielu trenerów - obcokrajowców?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×