Piotr Lipiński: Oni muszą, a my już nic nie musimy

W cieniu finałów Ligi Mistrzów polskie zespoły spoza strefy medalowej grają w trzeciej rundzie play off. Inżynierowie będą walczyć w Bydgoszczy o awans w meczu rewanżowym.

Ola Piskorska
Ola Piskorska
Pierwsze spotkanie tej rundy odbyło się na warszawskiej Arenie Ursynów i trwało trzy godziny, głównie z winy złej pracy sędziów. Było nieustannie przerywane wideo weryfikacjami oraz długimi dyskusjami, ostatecznie zakończyło się zwycięstwem zespołu Transferu Bydgoszcz w piątym secie. - Mogę grać dłużej niż trzy godziny, byle by wynik był dla nas korzystniejszy - żartował po spotkaniu Piotr Lipiński. - Nie chcę oceniać ani czyja to wina ani pracy sędziów. Jeżeli się mylili, to równo dla obu zespołów, więc nie mam pretensji. Ale od oceniania sędziów są inni, to nie moja rola. Na pewno mecz był bardzo szarpany i trudny.
Było wiele emocji na boisku, już w pierwszym secie między rozgrywającymi obu ekip doszło do gorącej dyskusji zakończonej żółtą kartką dla Pawła Woickiego. - Owszem, mieliśmy spięcie z Pawłem. Jak zwykle zaczął coś gadać, a ja mu odpowiedziałem. Ale to nie tylko ten jeden mecz, jemu się zbierało już wcześniej. Od dłuższego już czasu padały z jego strony różne drażniące zaczepki i to mi się coraz mniej podobało. Wcześniej nie reagowałem, ale w końcu trzeba było - przyznał doświadczony rozgrywający.

Lipiński przed przyjściem do stołecznego zespołu był wiele lat zawodnikiem bydgoskiej ekipy, ale mówi, że teraz to już nie ma dla niego znaczenia. - Bardziej motywuje mnie stawka, teraz gramy już o naprawdę wysokie, jak na nas, cele. A do tego czuliśmy w pierwszym meczu, że rywal jest w naszym zasięgu. Nie udało się, ale jedziemy wygrać do Bydgoszczy, i to najlepiej za trzy punkty. Odpoczęliśmy i zresetowaliśmy głowy, jedziemy się bić i na pewno nie sprzedamy tanio skóry. Nasza przewaga jest taka, że oni muszą, a my już nic nie musimy - podkreślił doświadczony zawodnik.

Podopieczni trenera Jakuba Bednaruka faktycznie już nic nie muszą, bo niezależnie do wyników kolejnych rund play off i tak zakończą sezon na pozycji wyższej niż po rundzie zasadniczej. - Z jednej strony tak, ale z drugiej nasze apetyty są teraz większe. Nie satysfakcjonuje nas samo bycie w ósemce, chcemy być wyżej. I ja głęboko wierzę, że to jest w naszym zasięgu. Zespół z Bydgoszczy nie pokazał niczego wielkiego, tam grali tylko dwaj zawodnicy, Kuba Jarosz i Konstantin Cupkovic, to oni punktowali atakiem i zagrywką głównie. My popełniliśmy kilka błędów za dużo i te detale zadecydowały o wyniku. Trochę nam zabrakło zimnej krwi, trochę skuteczności w kontrze. Może kilka piłek z pola powinno być lepiej dogranych. A przede wszystkim szczęścia i mam nadzieję, że w Bydgoszczy nam ono dopisze - zakończył najstarszy gracz AZS Politechniki Warszawskiej.

Jak się poślizgniesz, to wylatujesz z karuzeli - rozmowa z Jakubem Bednarukiem, trenerem AZS Politechniki Warszawskiej

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×