Cuccarini byłby idealny dla polskiej kadry - rozmowa z Lorenzo Micellim, trenerem PGE Atom Trefl Sopot

Z PGE Atomem Trefl Sopot osiągnął historyczny sukces, zdobywając pierwszy Puchar Polski. Portalowi SportoweFakty.pl opowiedział o swojej filozofii, kadrze Polski i jak trudno pracuje się z kobietami.

Anna Więcek
Anna Więcek

Anna Więcek: Czy emocje po Pucharze Polski już opadły?

Lorenzo Micelli: Nie było po nich śladu już następnego dnia, gdy zaczęliśmy przygotowania do pierwszego meczu play-off. Dla mnie Puchar Polski skończył się godzinę po ceremonii jego wręczenia. Oczywiście, jest to historyczny sukces dla klubu i wszyscy cieszymy się, że jesteśmy jego częścią, ale przy tak napiętym grafiku jaki obecnie mamy, na taką prawdziwą radość nie ma po prostu czasu.
Jak dobrze liczę jest to pana trzeci puchar w karierze?

- Zgadza się, mam teraz na swoim koncie Puchar Włoch, Turcji, no i Polski, a co najzabawniejsze mój siostrzeniec, który jest wielkim fanem siatkówki, pamięta wszystkie trzy finały.

Czy zdobycie Pucharu Polski wzmocniło was mentalnie przed rundą play-off i najważniejszymi meczami Pucharu CEV?

- Znamy swoją wartość, bo ciężko nad nią pracujemy. Myślę, że następnego dnia po wywalczeniu Pucharu Polski obudziliśmy się wszyscy z takim samym nastawieniem i ambicjami, jakie mieliśmy od początku sezonu. Będziemy walczyć. Jeśli jeden medal czy to w reprezentacji, czy w klubie potrafi zmienić człowieka mentalnie, to chyba nie wszystko jest z nim w porządku.

Dlaczego nie wziął pan udziału w konkursie na trenera polskiej kadry?

- Nie jestem zwolennikiem formuły konkursu. Nie uważam, aby była to odpowiednia metoda wyboru szkoleniowca. Konkurs na co? Na najlepszą osobowość? Charyzmę? W mojej opinii ważniejsze powinno być to, jak przebiegała kariera trenera, to jakie posiada metody szkoleniowe oraz to czy jego metody mają jakiekolwiek odzwierciedlenie w wynikach.

To prawda, ale rozmowy z kandydatami są jednym z etapów konkursu.

- Być może wyznaję inne zasady, ale do mnie dużo bardziej przemawia sytuacja, w której zbiera się zarząd, ustalają jakiej osoby szukają i kontaktują się z trenerami, którzy te wymogi spełniają. Skoro federacja wie jakiego trenera szuka, to dlaczego czeka aż on sam się do niej zgłosi?

Być może dlatego, że niewielu jest trenerów chcących obecnie rzucić posadę w klubie dla dość niepewnej pracy w reprezentacji?

- Jeśli postawiony zostaje konkretny, krótkodystansowy cel na ten czy tamten turniej, uważam, że nie jest możliwe zatrudnienie trenera niepracującego w danym kraju na co dzień. Jakim cudem, ktoś spoza środowiska jest w stanie poznać zawodniczki, żeby dokonać odpowiedniego wyboru zespołu w tak krótkim czasie?
Lorenzo Micelli Lorenzo Micelli
Wyprzedził pan zatem moje pytanie o łączenie funkcji trenera w klubie i w reprezentacji.

- Byłbym zwolennikiem tego, aby trener reprezentacji danego kraju, pracował w klubie w trakcie zimy. Przecież byłoby to tylko z korzyścią dla reprezentacji. W trakcie sezonu ligowego można zdobyć nieporównywalnie większe doświadczenie jako szkoleniowiec, ale przede wszystkim wiedzę na temat większości zawodniczek potencjalnie dobrych do gry w reprezentacji.

Uważa pan, że skoro zawodniczki pracują przez cały rok to i trenerzy powinni?

- Obecnie wielu trenerów pracujących w reprezentacjach trenuje również zespoły klubowe. Spójrzmy chociażby na Niemcy, Holandię, Turcję, Bułgarię, Węgry czy nawet wielką Brazylię. Uważam, że trenerzy są jak zawodnicy i podobnie jak zawodnicy potrzebują ciagłego treningu, żeby stać się jeszcze lepszymi. Jako trener jakiejkolwiek reprezentacji byłbym zainteresowany przede wszystkim śledzeniem gry zawodniczek w trakcie zimy. Najlepszym sposobem na to jest praca z nimi, a co za tym idzie również udoskonalanie samego siebie.

Kto według pana jest zatem idealnym kandydatem do pracy z polską kadrą?

- Według mnie Giuseppe Cuccarini był idealny na tę pozycję. Nie tylko ze względu na doświadczenie i wyniki, które przemawiają na jego korzyść, ale również fakt, że na co dzień pracuje w Polsce. Nie mówię tego ze względu na to, że jest Włochem. Wielu jest młodych i niedoświadczonych trenerów, a proszę mi wierzyć, kadra narodowa to zupełnie inna bajka niż ligowy klub. Dla takiej osoby jak Cuccarini, osiągnięcie celu jaki polska federacja stawia przed kandydatami, a mianowicie kwalifikacja olimpijska, w mojej opinii byłoby dość proste, bo po sezonie w Polsce dokładnie wie, na które zawodniczki może liczyć najbardziej.

Czy to prawda, że był pan jednak zainteresowany pracą z polską reprezentacją?

- To prawda, aczkolwiek z mojej strony nie było to nic konkretnego. Był taki pomysł, ale na pomyśle się skończyło. Przede wszystkim chciałem zachować swoją pozycję w klubie z Sopotu, a po drugie chciałem stać się częścią dłuższego projektu, bez opcji ewentualnego przedłużania kontraktu co kilka miesięcy. Kiedy moi managerowie poinformowali mnie, że te warunki nie mogą zostać spełnione, porzuciłem ten pomysł. Nie potrzebuję sponsora, który będzie stał za moim nazwiskiem, żeby przyciągnąć kluby do podpisania ze mną kontraktu. Jedyne co mnie interesuje to moje wyniki, metody pracy i to jaki mam pomysł na siatkówkę. Jeśli to jest niewystarczające, niestety, niewiele mogę na to poradzić.
Lorenzo Micelli Lorenzo Micelli
Jak długo zajmuje trenerowi dotarcie do zespołu pełnego skrajnie rożnych damskich osobowości?

- Potrzeba przynajmniej jednego sezonu ligowego, aby zrozumieć zespół, z którym się pracuje. Zawsze powtarzałem, że szkoleniowcy pracujący z męskimi zespołami, nie mają pojęcia o ile trudniejsza jest praca z dziewczynami. Faceci wyładują emocje na boisku, padną mocne słowa i problem po kilku chwilach znika. Dziewczyny? One z kolei się obrażą i choćbyśmy nie wiem co robili, to na boisku już nie dadzą z siebie wszystkiego.

Jaka jest pana metoda na to, żeby dziewczyny słuchały?

- Najważniejsze jest to, żeby każda z moich zawodniczek czuła się tak samo ważna w projekcie, którego jesteśmy częścią. Mój zespół to każda zawodniczka. W moim systemie treningów robimy wiele indywidualnych sesji wideo, bo chcę osobiście spędzić czas z każdą dziewczyną. Każdy w zespole jest ważnym ogniwem i ma do wykonania konkretne zadanie. Najłatwiejsze w pracy z dziewczynami jest czysta nauka siatkówki, techniki i taktyki. Wszystko inne jest dużo bardziej skomplikowane. Ktoś powiedział, że kobiety mają około dziesięciu różnych osobowości. Nigdy nie wiem, która z nich pojawi się rano na treningu.

Jest pan przygotowany na ewentualne wszystkie odsłony?

- Moja filozofia jest dość prosta. Przede wszystkim pracujemy, żeby zbudować zespół. Zespół, w którym nie ma wewnętrznej rywalizacji, bo gdy ta się pojawia, drużyna przestaje być kolektywem. Po drugie najważniejszy jest wzajemny szacunek, bez niego niczego w sporcie drużynowym nie osiągniemy. Kolejnym ważnym elementem jest podejście do pracy i nastawienie. Trening jest najważniejszym elementem naszego dnia, ale mecz jest najważniejszym sprawdzianem naszej pracy na treningach.

Rzeczywiście dość prosta ta filozofia...

- Powiem tak, jestem trenerem, który na każdym treningu powtarza, że nie chcę słyszeć o tym co możemy zrobić, ale chcę widzieć, że to robimy. Tak jak stało się to w Kędzierzynie-Koźlu, tak i mam nadzieję, w play-offach Orlen Ligi i finałowych meczach Pucharu CEV.

Rozmawiała Anna Więcek
Obserwuj @AnnaWiecek

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×