Katarzyna Zaroślińska: Mamy naprawdę wyrównaną dwunastkę
Różnie mogły się potoczyć losy finałowego meczu Pucharu Polski, gdyby nie dwie roszady dokonane w składzie PGE Atomu Trefla Sopot. Atakująca nadmorskiej ekipy doceniła ogromną rolę rezerwowych.
PGE Atom Trefl Sopot nie odniósłby jednak historycznego sukcesu (pierwszy triumf w Pucharze Polski), gdyby korzystnie prezentował się wyłącznie w elementach defensywnych. W nich bowiem zawodniczki Chemika wcale nie wyglądały dużo gorzej, lecz kluczem do wygranej podopiecznych Lorenzo Micellego okazała się ich lepsza postawa w ofensywie. W tej kategorii palmę pierwszeństwa dzierżyła właśnie Zaroślińska, najlepiej punktująca całego pojedynku, autorka 22 punktów (43 proc. skut. w ataku - 20/46). Sama przyznała, że znalezienie drogi do pola rywalek nie było łatwym zadaniem. Identycznie jest zresztą podczas wewnętrznej rywalizacji w ekipie z Sopotu.
- Na pewno na treningach piłki nie wchodzą nam gładko w boisko, musimy na to zapracować. Ciężko mi porównać, kto ma lepszą obronę, ponieważ z koleżankami z drużyny znamy się bardzo dobrze i mniej więcej wiemy, kto jakie zagrania prezentuje. Na pewno jednak dziewczyny z Polic również bardzo dobrze grają w tym elemencie - wytłumaczyła.- Dziewczyny dały naprawdę bardzo dobre zmiany. Nie wygrywają jednostki, ani gwiazdy, tylko zespół. Pokazałyśmy, że mamy naprawdę wyrównaną dwunastkę. Każda z nas, która spełnia rolę zmienniczki, właściwie zawsze wnosi tylko pozytywy. Myślę, że to ogromny atut naszego zespołu i mam nadzieję, że identycznie będzie aż do końca sezonu. Jestem bardzo zadowolona i szczęśliwa, że gram w takim zespole. Atmosfera, jaka u nas panuje, przekłada się na boisko. Świetnie się dogadujemy i to widać na parkiecie. Jednym z jej twórców jest także na pewno nasz trener, który dba o to, żeby wszystko było w jak najlepszym porządku - podsumowała Zaroślińska.