PP kobiet: Impel Wrocław jak... Hello Kitty
Norweski trener wicemistrzyń Polski był niezwykle rozgoryczony przebiegiem półfinałowego starcia Pucharu Polski z polickim Chemikiem. - Byliśmy jak małe dziewczynki! - przyznał.
- Gratulacje dla moich zawodniczek, które w pełni zrealizowały plan na to spotkanie. Nie tylko pod względem elementów taktycznych i technicznych, ale także mentalności: podobało mi się nastawienie drużyny do spotkania, a przede wszystkim to, że utrzymaliśmy je z mniejszymi lub większymi trudnościami do samego końca. Po spojrzeniu w statystyki mogłoby się wydawać, że ten mecz był dla nas łatwy, ale nie zgodzę się z taką opinią. Na szczęście półfinał jest już za nami i możemy spokojnie myśleć o finale - mówił zadowolony z postawy swoich podopiecznych Giuseppe Cuccarini. Zwycięstwo Chemika Police w pierwszym półfinałowym starciu Pucharu Polski kobiet z Impelem Wrocław nie podlegało żadnej dyskusji, a dolnośląski zespół zdołał nawiązać walkę z mistrzem Polski jedynie w ostatniej partii, przegranej do 20.
Trudno szukać w grze wicemistrza Polski pozytywów. Dość wspomnieć, że najlepiej punktująca siatkarka w tej ekipie, Chorwatka Mira Topić potrzebowała aż 35 prób do zdobycia ledwie 10 punktów. - Owszem, zaprezentowaliśmy wiele razy udane zagrania, wynikające z naszego przygotowania taktycznego do starcia. Ale co z tego, jeśli zaczynamy grać dopiero przy stanie 2:0 dla przeciwnika, kiedy jest niemal wszystko rozstrzygnięte? Oddaliśmy sporo punktów przez niepotrzebne, nerwowe zagrania i momenty zawahania. Poza tym wszystko wyjaśnia statystyka ataku: 46 procent skuteczności Chemika, gdy nasza wynosiła 28 procent. W siatkówce wygrywa się dzisiaj dzięki ofensywie, dlatego nic dziwnego, że byliśmy bezradni. Mam nadzieję, że wyniesiemy z tego dnia lekcję przed meczami z BKS-em Bielsko Biała, kto wie, może zrewanżujemy się zespołowi z Polic w półfinale ligi - wyraził nadzieję Aleksandersen.
PP kobiet: Faworyt wjeżdża do finału niczym walec - relacja z meczu Impel Wrocław - Chemik Police