Kibice oczekują od nas medalu - rozmowa z Marco Falaschim, rozgrywającym Lotosu Trefla Gdańsk

Lotos Trefl Gdańsk zakończył rundę zasadniczą na rewelacyjnej 3. pozycji. Rozgrywający żółto-czarnych podsumowuje dotychczasową postawę zespołu oraz mówi o przygotowaniach do meczów ćwierćfinałowych.

Karolina Biesik
Karolina Biesik

Karolina Biesik: Lotos Trefl Gdańsk w fazie zasadniczej wygrał 19 z 26 pojedynków i z dorobkiem 54 punktów uplasował się na najniższym stopniu podium. To znakomita pozycja wyjściowa dla waszej ekipy przed startem kolejnej części sezonu.

Marco Falaschi: W trakcie pojedynku z Politechniką Warszawską pojawiły się w naszych głowach myśli oraz wewnętrzne dyskusje dotyczące ewentualnego układu par w ćwierćfinałach. Wydaje mi się, że nie da się uniknąć takich rozważań w żadnym zespole. Jednak dla nas zawodników, klubu oraz naszych kibiców istotne było zakończenie zmagań na jak najwyższej pozycji. Miejsce na podium to pewnego rodzaju bonus za pracę jaką wykonaliśmy w ostatnich miesiącach. Patrząc na ostateczny układ tabeli widać, że różnica punktowa pomiędzy nami, a Skrą Bełchatów i Resovią Rzeszów jest spora: dzieli nas kolejno 10 i 13 "oczek". Ale jestem przekonany, iż jeśli przyjdzie nam się z nimi spotkać w play-offach, będziemy w stanie pokazać naszą najlepszą siatkówkę i powalczyć o dobry rezultat.
Pierwsza część sezonu w waszym wykonaniu była nadzwyczaj udana. Przegraliście wówczas zaledwie dwa pojedynki. W rundzie rewanżowej pojawiło się więcej wahań formy o czym świadczą porażki z drużynami z dołu tabeli PlusLigi.

- Trzeba zacząć od tego, że nie spodziewaliśmy się, aż tak dobrego początku rozgrywek. Jako całkowicie nowa drużyna doznaliśmy zaledwie dwóch porażek w pierwszej części fazy zasadniczej, co było rewelacyjnym wynikiem. Po dłuższej przerwie świątecznej przeszliśmy pewnego rodzaju restart. Zaczęliśmy pracować jeszcze ciężej, aby przygotować się właściwie na trudy całego sezonu i ten przysłowiowy "dołek" musiał się w pewnym momencie pojawić. Nasze problemy z zimną krwią wykorzystały ekipy z Częstochowy oraz Bielska-Białej, które rozegrały przeciwko nam świetne pojedynki. Po tych dwóch porażkach wiele osób pytało nas o podejście mentalne do meczów z teoretycznie słabszymi rywalami. Podkreślaliśmy za każdym razem, że nie ma mowy o jakimkolwiek lekceważeniu przeciwnika. Wszyscy powinni sobie zdawać sprawę, że nie da się utrzymać najwyższej formy przez tyle miesięcy. Na przykład Skrze Bełchatów przydarzyła się porażka z ekipą z Będzina. Takie niespodzianki trzeba odbierać jako korzystne z perspektywy kibiców oraz atrakcyjności całej ligi, bo nikt nie może czuć się stuprocentowym faworytem pojedynku. Ostatecznie przegraliśmy dziewięć spotkań w całej fazie zasadniczej, co w mojej ocenie jest dobrym osiągnięciem.

W rundzie rewanżowej nie zdołaliście wywalczyć punktów przeciwko PGE Skrze Bełchatów oraz Asseco Resovii Rzeszów, chociaż trzeba przyznać, że w obu przypadkach zabrakło wam niewiele.

- Te mecze miały bardzo zbliżony przebieg. Aby powalczyć o punkty z takimi przeciwnikami musisz pokazać na boisku sto, albo nawet sto dziesięć procent. W każdej z odsłon masz zaledwie dwie, a jeśli dopisze ci szczęście to trzy piłki w górze, które umożliwiają objęcie prowadzenia. Jeśli wówczas nie wykorzystasz nadarzających się okazji i popełnisz głupi błąd nie masz już żadnych szans. Zdajemy sobie sprawę, że byliśmy blisko ponownego wydarcia im punktów, ale tym razem czegoś nam zabrakło w kluczowych akcjach. Musimy nad tym popracować przed startem play-offów, bo czekają nas pojedynki na styku, które będą rozstrzygać się w końcówkach.
Marco Falaschi podsumowuje fazę zasadniczą w wykonaniu Lotosu Trefla Gdańsk Marco Falaschi podsumowuje fazę zasadniczą w wykonaniu Lotosu Trefla Gdańsk
Domowy mecz z PGE Skrą Bełchatów przegraliście w czterech partiach, ale zapewne na długo zapadnie on w waszych głowach z powodu pobicia klubowego rekordu frekwencji?

- Na taki pojedynek czekałem od początku mojego pobytu w Gdańsku (śmiech). Gra przy 10-tysięcznej publiczności jest czymś niesamowitym. Być może dla kilku naszych zawodników grających w reprezentacjach narodowych to coś normalnego, ale dla mnie to było zupełnie nowe doświadczenie. Liczymy na to, że w niedalekiej przyszłości ponownie zapełnimy Ergo Arenę. Gdańsk jest jednym z głównych kandydatów do organizacji tegorocznego Final Four Pucharu Polski. Byłaby to znakomita okazja do przyciągnięcia na trybuny naszych fanów. Najistotniejsze z perspektywy klubu jest to, że kibicowanie naszej drużynie staje się stałą tendencją, o czym świadczy pierwsze miejsce Lotosu Trefla Gdańsk pod względem frekwencji po rozegraniu całej fazy zasadniczej. Z meczu na mecz zdobywamy coraz większe zaufanie kibiców, a to jest dla nas najlepsza nagroda za wykonywaną pracę.

Wysoka frekwencja towarzysząca spotkaniom Lotosu Trefla Gdańsk pokazuje, że siatkówka w końcu staje się jedną z najważniejszych dyscyplin w Trójmieście.

- Trójmiasto jest specyficznym miejscem, bo znajduje się tutaj dosłownie wszystko (śmiech). W Gdańsku sporym zainteresowaniem cieszy się piłka nożna z powodu istnienia Lechii, natomiast w Gdyni i Sopocie znajdują się kluby koszykarskie z bogatą, wieloletnią tradycją. Więc każdy może wybrać dyscyplinę, która mu najbardziej odpowiada. To jest z jednej strony plus, a z drugiej minus dużych miast. Myślę, że po tym sezonie mieszkańcy zobaczą, że w końcu zbudowano w Gdańsku również poważny klub siatkówki męskiej. Trzeba dodać, że jesteśmy wielkimi szczęściarzami, bo wiele drużyn z polskiej ekstraklasy ma problemy z przyciągnięciem widzów do hal. Nie jest to jednak wina złego funkcjonowania klubów, ale problem tkwi w zbyt napiętym terminarzu rozgrywek.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×