Osiągnęliśmy więcej, niż się po nas spodziewano - rozmowa z Łukaszem Żygadło, rozgrywającym Energy Trentino
Zespół Łukasza Żygadły wygrał pierwszą rundę fazy zasadniczej oraz zagrał w finale Pucharu Włoch. Mimo przegranej, zawodnicy Trento uważają ten wynik za sukces.
Ola Piskorska: W ćwierćfinale Pucharu Włoch wyszliście z 0:2 w setach, w półfinale z 1:2. Czy w finale, kiedy Kazijski skończył dwoma asami trzeciego seta (było 2:0 w setach dla Modeny) to poczuliście, że macie szansę znowu się odrodzić i wygrać?
Łukasz Żygadło: Przyznam, że tak, po wygraniu trzeciego seta liczyliśmy trochę na to, że znowu nam się uda wygrać w tie-breaku. Ale Modena, bardzo dobrze broniła i skutecznie kontratakowali. Widać było, że w turnieju pucharowym, Modena wytrzymała lepiej fizycznie, a u nas szybciej wkradło się zmęczenie.- Po naszym meczu zespól z Modeny zmienił trochę system gry, co dało się zauważyć w ich ostatnich meczach ligowych i pucharze. To miało przełożenie na naszą skuteczność w zagrywce i bloku gdzie w tym elemencie dominowaliśmy w Trento.
A to nie jest tak, że gra Modeny zależy od dyspozycji Ngapetha? W tamtym meczu ligowym grał o wiele słabiej niż w finale, a podejmowane ryzyko kończyło się jego błędami i punktami dla was. W finale nawet szalone zagrania mu wychodziły.
- Ngapeth faktycznie jest zawodnikiem, który napędza drużynę. Lubi dużo ryzykować było to widać w szczególności w kontratakach. Zwłaszcza w momentach kluczowych dla wyniku on brał ciężar gry na siebie. Ale Modena to nie tylko Ngapeth, jest to zespół, który znacznie przewyższa nas budżetem i ma ma wielu bardzo dobrych zawodników.
W trakcie meczu wasz trener Stojczew został wyrzucony z boiska do końca seta. Jak to na was podziałało? To nie pierwszy raz, więc może jesteście już przyzwyczajeni?
- Rado ma swoje sposoby na wpływanie na zawodników w trakcie spotkania i wywoływanie w nich pewnych emocji. Czasem pewna doza prowokacji jest potrzebna. W półfinale też była gorąca dyskusja pod siatką z graczami Perugii i ona nam bardzo pomogła. Szkoda tylko, że posypały się kartki, które kosztowały nas stratę punktów.- Dla nas sam awans do finałowej czwórki i przyjazd do Bolonii to był sukces, a znalezienie się w ścisłym finale tym bardziej. Od początku sezonu wiadomo było, że zespoły z Modeny, Maceraty i Perugii mają większe budżety i były kompletowane pod wygranie mistrzostwa. A mimo to doszliśmy do finału Pucharu Włoch i jesteśmy mistrzem pierwszej rundy fazy zasadniczej, na razie osiągnęliśmy więcej niż się po nas spodziewano.
Zostaliście włoskim "mistrzem zimy" czyli wygraliście pierwszą rundę fazy zasadniczej, a mało kto na was stawiał przed sezonem. Co było waszym najmocniejszym atutem i dało wam pierwsze miejsce w tabeli?
- Naszym największym atutem jest na pewno zespołowość. Duże znaczenie również miała nasza bardzo dobra postawa w meczach z najtrudniejszymi przeciwnikami jak Macerata czy Modena. Te spotkania zagraliśmy naprawdę dobrze i dzięki temu zabraliśmy punkty naszym bezpośrednim rywalom w czubie tabeli. A oprócz tego wygraliśmy mecze, które powinniśmy byli wygrać. Pierwszą rundę zakończyliśmy ze stosunkiem 11 wygranych z 12 meczów.
Po twojej ciężkiej kontuzji, która zabrała ci poprzedni sezon klubowy, miałeś obawy w kwestii ofert na ten sezon?
- Jeżeli chodzi o klub to nie miałem obaw. Miałem kilka ciekawych propozycji. Najważniejsze było dla mnie wrócić do pełnej dyspozycji. Wykonałem bardzo ciężką pracę i przyniosła ona dobre rezultaty.
A czemu wybrałeś Trydent? Osoba trenera była decydująca?
- Ważnym powodem było to, że dobrze znam trenerów od przygotowania fizycznego i mam do nich pełne zaufanie. To było dla mnie bardzo istotne po kontuzji. Poza tym na pewno trener Stojczew też, bo wiedziałem jaki będzie zespół i jaki będzie system pracy. To jest dla mnie najlepsze miejsce na dobry start po rocznej przerwie. Wybierając Trento miałem pewność, że będę pracował z fachowcami, którzy dadzą mi wsparcie w każdym aspekcie.
Mimo, że jesteśmy w środku sezonu klubowego to jednak zapytam cię, czy myślisz o grze w reprezentacji? W minionym sezonie opuściłeś zgrupowanie z powodów osobistych, ale czy to było definitywne rozstanie z kadrą?
- Obecnie mamy bardzo intensywny sezon klubowy i na nim się koncentruję.
w Bolonii rozmawiała Ola Piskorska