Jastrzębianie wyfruwają z pełną pulą - relacja z meczu ZAKSA Kędzierzyn-Koźle - Jastrzębski Węgiel

Na inaugurację zmagań w 19. kolejce PlusLigi, siatkarze z Górnego Śląska okazali się lepsi od graczy Sebastiana Świderskiego po czterosetowym spotkaniu.

Wiktor Gumiński
Wiktor Gumiński
Zanim jeszcze obie drużyny na dobre wpadły w wir meczowej rywalizacji, swoją dobrą dyspozycję już zdołał pokazać Lucas Loh. Brazylijczyk utrudnił rywalom życie zagrywką i przy stanie 3:0 dla ZAKSY pierwszy czas na żądanie wykorzystał trener jastrzębian, Roberto Piazza. Przerwa wzięta przez włoskiego szkoleniowca szybko odniosła zamierzony efekt. Michał Masny, który na początku wykorzystywał w ataku głównie Michała Łasko, z każdą kolejną akcją zaczął urozmaicać grę swojego zespołu. Parę minut później na tablicy świetlnej było już 8:8.
Kędzierzynianie prędko, po raz kolejny, odskoczyli na dwa punkty (11:9), za sprawą następnych udanych zagrań Loha, lecz liczne niepowodzenia innego z przyjmujących, Dicka Kooy'a, szybko zniweczyły tą przewagę. Prowadzenie 13:12 po chwili objęli już siatkarze Jastrzębskiego Węgla. Od tego momentu obie ekipy toczyły wyrównaną walkę, która znalazła rozstrzygnięcie dopiero w niezmiernie zaciętej końcówce.

Ani jedni, ani drudzy nie potrafili wypracować sobie większej niż dwupunktowej zaliczki. Nerwową wymianę ciosów w newralgicznych momentach lepiej wytrzymali gospodarze, którzy w drodze do sukcesu obronili trzy piłki setowe. W ich szeregach znakomitą współpracą wyróżniał się duet Paweł Zagumny - Jurij Gladyr. Natomiast po stronie gości w najważniejszych akcjach trzykrotnie nie popisał się, popełniając proste błędy własne. Ostatecznie wygraną ZAKSY 31:29, za czwartym setbolem, przypieczętował najlepszy w pierwszej odsłonie na boisku Loh.

Fatalna końcówka w wykonaniu Łaski mocno podziałała na ambicję atakującego Pomarańczowych. Jeszcze przed pierwszą przerwą techniczną w drugiej partii udowodnił on wszystkim, że wciąż ma wiele do zaoferowania. Dwa asy serwisowe plus parę udanych ataków w jego wykonaniu przełożyło się na wywalczenie przez jastrzębian czteropunktowej przewagi - 9:5. Urosła ona jeszcze, do stanu 12:6, kiedy to polowanie szybującą zagrywką na Krzysztofa  Zapłackiego rozpoczął doświadczony Krzysztof Gierczyński. Prawdziwe owoce tej taktyki jastrzębianie zebrali jednak dopiero w końcowych fragmentach odsłony.

Zanim do nich doszło, zawodnicy ZAKSY dwukrotnie zabrali się na poważnie do niwelowania strat. Najpierw udało im się nieco zmniejszyć dystans za sprawą niemocy w ofensywie Guillaume'a Quesque (11:13), a następnie dzięki udanym zmianom Nimira Abdel-Aziza oraz Krzysztofa Rejno (18:20). W międzyczasie na parkiecie nie popisali się jednak między innymi Kooy oraz Gladyr, popełniając stosunkowo proste błędy w ataku.

Jak już zostało wspomniane, bohaterem końcówki okazał się Gierczyński. Przyjmujący Jastrzębskiego odznaczył się mądrością, konsekwentnie uprzykrzając życie swoim floatem Zapłackiemu. Młody libero kędzierzynian kompletnie "spalił się" w przyjęciu, zaś jego pomyłek nie dał rady naprawić na siatce Witczak. Koniec końców przyjezdni pewnie zwyciężyli więc 25:19.

Po inauguracyjnych wymianach w trzecim secie wydawało się, że proces destrukcji po stronie kędzierzynian został powstrzymane. Szybko okazało się jednak, że taka sytuacja trwała bardzo krótko. Miejscowych jako pierwszy napoczął coraz lepiej prezentujący się Gierczyński, wyprowadzając swój zespół na prowadzenie 11:8 kilkoma mocnymi atakami. W czasie jednej z tych akcji wszystkim kibicom gospodarzy ponownie stanęły na chwilę serca, kiedy przez moment z parkietu nie podnosił się Wojciech Kaźmierczak. Środkowy trzymał się za kostkę, ale ostatecznie zszedł z parkietu o własnych siłach.

W drugiej połowie trzeciej partii swój show zaprezentował z kolei Patryk Czarnowski. Gracz gości stanowił zaporę nie do przejścia dla kolejnych atakujących ZAKSY. Jego potencjał w bloku poznali Gladyr, Rejno oraz Kooy. Poczynania totalnie rozbitych podopiecznych Sebastiana Świderskiego z każdą minutą coraz bardziej przyprawiały o ból głowy. Kooy został strzelnicą w przyjęciu, Witczak nie potrafił nic skończyć w ataku, a na domiar złego mały kryzys notował także Loh. Idealnym odzwierciedleniem przebiegu zdarzeń był wynik końcowy tej partii - 25:16 dla Jastrzębskiego Węgla.

Przebudził się Kooy, przebudziła się ZAKSA - tak w skrócie można podsumować przebieg wydarzeń w hali Azoty w pierwszych fragmentach czwartej odsłony. Przed pierwszą przerwą techniczną Holender zdobył dla swojej ekipy aż pięć punktów, dzięki czemu przegrywała ona na niej jedynie 7:8. Kłopoty gospodarzy zaczęły się jednak wraz z chwilą, kiedy ten zawodnik powrócił do drugiej linii.

Kędzierzynianie kompletnie stracili moc ofensywną, a bardzo słabą zmianę dał Kay van Dijk, który zmienił równie nieskutecznego Witczaka. I to własnie na pozycji atakującego tkwiła największa różnica w postawie obu drużyn. W szeregach zespołu z Jastrzębia-Zdroju "pierwsze skrzypce" grał bowiem niezawodny Łasko. W powiedzeniu, że Włoch z polskim paszportem właściwie w pojedynku wypracował jastrzębianom pięć punktów przewagi - 16:11 - nie było wiele przesady. Na tym emocje w całym pojedynku się skończyły. Dwoma asami serwisowymi jedynie dodatkowo pogrążył jeszcze gospodarzy Łasko.


ZAKSA Kędzierzyn-Koźle - Jastrzębski Węgiel 1:3 (31:29, 19:25, 16:25, 15:25)

ZAKSA: Witczak, Zagumny, Loh, Gladyr, Kooy, Kaźmierczak, Zapłacki (libero) oraz Abdel-Aziz, Rejno

Jastrzębski: Łasko, Gierczyński, Pajenk, Masny, Czarnowski, Quesque, Wojtaszek (libero) oraz Popiwczak, Kosok

MVP: Michał Łasko (Jastrzębski Węgiel)

Czy Michał Łasko zasłużył na otrzymanie tytułu MVP?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×