Emocjonujące akademickie derby - relacja z meczu AZS Częstochowa - AZS Politechnika Warszawska

Pięć setów potrzebnych było do rozstrzygnięcia meczu w Częstochowie pomiędzy AZS-em a warszawską Politechniką. Ostatecznie po tie-breaku ze zwycięstwa cieszyli się warszawianie.

Adrian Heluszka
Adrian Heluszka
Początek spotkania lepiej ułożył się dla warszawian, którzy bardzo dobrze radzili sobie w bloku. Dwukrotnie nie potrafił sforsować go Michał Kaczyński, a po drugim bloku na młodym atakującym AZS-u Inżynierowie wysforowali się na prowadzenie 5:2. Na pierwszej przerwie technicznej przewaga gości nieznacznie stopniała i wynosiła dwa punkty (8:6). Z biegiem czasu coraz częściej w ataku z usług debiutującego przed częstochowską publicznością, Guillaume Samici zaczął korzystać Miguel Angel De Amo, ale warszawianie i na Francuza potrafili znaleźć receptę w bloku.
Jak się okazało, to właśnie skuteczny i szczelny blok był kluczowy dla losów inauguracyjnej odsłony. Po dwóch blokach na który nadziali się najpierw Samica, a następnie Kaczyński, przyjezdni odskoczyli na cztery punkty (8:12). Przy takiej różnicy punktowej obie ekipy zeszły na drugą przerwę techniczną. Losy tej partii ważyły się jednak do ostatnich piłek. Akademicy konsekwentnie punkt po punkcie zbliżali się do warszawian, a po bloku na Michale Filipie, podopieczni Jakuba Bednaruka prowadzili, ale już tylko jednym punktem (19:20). W decydujących akcjach ponownie się we znaki gospodarzom dała jednak najgroźniejsza broń Politechniki, czyli blok. Przedrzeć nie potrafił się przez niego szczególnie Bartosz Janeczek, a seta asem serwisowym zakończył Artur Szalpuk.

Na początku drugiej partii ponownie na prowadzenie wyszli przyjezdni, ale riposta Akademików była natychmiastowa i po chwili był już remis 4:4. Z czasem w szeregach ekipy Jakuba Bednaruka zaczęły mnożyć się błędy, co wykorzystywali miejscowi. Po bloku na Piotrze Lipińskim, który chciał zaskoczyć rywali atakiem z drugiej piłki, Akademicy na pierwszej przerwie technicznej mieli dwa punkty przewagi w zanadrzu. Podopieczni Marka Kardosa poszli za ciosem. Po skutecznym serwisie Miguela de Amo na tablicy wyników widniał już rezultat 10:6. Goście odgryzali się udanymi atakami, przede wszystkim w wykonaniu Aleksandra Śliwki  oraz Artura Szalpuka, ale gospodarze nie pozostawali dłużni, dzielnie broniąc wypracowanej wcześniej przewagi. W ofensywie uaktywnił się także Samica, którego ogromne doświadczenie w wielu trudnych sytuacjach na siatce okazywało się bezcenne. Wysoka wydawała się przewaga jednak nie wystarczyła i obie ekipy zafundowały kibicom ciekawą końcówkę, w której walka toczyła się punkt za punkt. Akademicy podarowali jednak rywalom wygraną wręcz na tacy. Najpierw podwójne odbicie Miguelowi de Amo odgwizdał sędzia, a po chwili kardynalny, szkolny wręcz błąd popełnił Udrys, którego atak ugrzązł w siatce.

Trzeciego seta znów od mocnego uderzenia rozpoczęli częstochowianie. O swoich nieprzeciętnych możliwościach w polu serwisowym przypomniał de Amo, a w ataku dwoił się i troił Rafał Szymura. Akademicy na pierwszej przerwie technicznej uzyskali trzypunktowe prowadzenie (8:5). Warszawianie zdołali szybko odrobić część strat, ale jak szybko zbliżyli się do częstochowian, tak szybko to roztrwonili. Częstochowianie osiągnęli pokaźną przewagę, a kolejne błędy po stronie Politechniki były dla nich tylko wodą na młyn. Przewaga gospodarzy rosła i tym razem częstochowianie nie zmarnowali już okazji na zwycięstwo. Trzecią odsłonę autową zagrywką zakończył Dominik Depowski.

Wygrana w trzecim secie wyraźnie uskrzydliła częstochowian, którzy dobrą passę kontynuowali w czwartej partii. Zadanie ułatwiali im dodatkowo warszawianie, którzy mieli ogromne problemy w przyjęciu, a do tego także wyraźnie rozregulowane celowniki w ataku. Po kompletnie nieudanym zagraniu Michała Filipa, który posłał piłkę daleko w aut, AZS prowadził już 6:3, a gdy kontratak na punkt zamienił Samica, AZS miał już w zanadrzu czteropunktową przewagę (8:4). Częstochowianie złapali wiatr w żagle i konsekwentnie punktowali rozbity zespół z Warszawy, ale tylko do stanu 16:8. Konia z rzędem temu, kto przewidziałby, że w tym secie czekać nas będą jeszcze emocje. Tymczasem, w częstochowskiej maszynce nagle coś się zacięło i niespodziewanie odrodzili się warszawianie. Po dwóch blokach na Samice zrobiło się 18:15 i losy tego seta wciąż pozostawały sprawą otwartą. Gospodarze opanowali jednak sytuację i w końcówce potwierdzili swoją wyższość. AZS wygrał 25:20 i tym samym o zwycięstwie rozstrzygał tie-break.

Tym razem nie sprawdziła się jednak stara siatkarska maksyma mówiąca o tym, że ten kto nie wygrywa meczu prowadząc 2:0 przegrywa w pięciu setach. Ostatnia partia mogła się podobać zgromadzonym kibicom. Nie zabrakło męskiej, twardej walki, długich wymian, ale i spięć pod siatką. W wymianie ciosów lepiej odnaleźli się warszawianie, którzy przy zmianie stron prowadzili 8:5. Wystarczyły jednak dwie akcje i dwa błędy warszawian, by obraz gry diametralnie się zmienił, ale nie na długo. Kolejne akcje padły łupem Inżynierów, którzy triumfowali ostatecznie 15:10 i w całym pojedynku 3:2.

AZS Częstochowa - AZS Politechnika Warszawska 2:3 (21:25, 23:25, 25:17, 25:20, 10:15)

AZS Częstochowa: De Amo, Janeczek, Udrys, Samica, Przybyła, Kaczyński, Stańczak (libero) oraz Napiórkowski, Szymura, Buczek, Marcyniak.

AZS Politechnika Warszawska: Lipiński, Lemański, Filip, Śliwka, Szalpuk, Sacharewicz, Olenderek (libero) oraz Strzeżek, Mordyl, Bieńkowski, Radomski, Depowski.

MVP: Aleksander Śliwka

AZS Częstochowa - AZS Politechnika Warszawska 2:3

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×