Wrócę po kolejny tytuł - rozmowa z Lloy'em Ballem, byłym rozgrywającym reprezentacji USA
- Wierzę, że mógłbym być dobrym trenerem - były najlepszy rozgrywający Ligi Mistrzów 2011 w rozmowie z naszym portalem zdradza, że nie wyklucza powrotu do siatkówki.
Wielu świetnych graczy po zakończeniu kariery zostaje trenerami. Czy również chcesz podążyć tą samą drogą?
- Na razie skupiam się na pracy z dziećmi. Może pewnego dnia, kiedy będą starsze i pójdą na studia, wrócę do Europy i spróbuję zdobyć tytuł jako szkoleniowiec. Wierzę, że mógłbym być dobrym trenerem.
Który z wielu sukcesów, jakie osiągnąłeś, jest dla ciebie najcenniejszy?
- Najważniejszy dla mnie był triumf z Zenitem Kazań w finałowym turnieju Ligi Mistrzów rozegranym w Polsce. Wcześniej trzykrotnie grałem w finale i zawsze kończyło się srebrnym medalem. Zwycięstwo wraz z Sergim i Stanleyem (Siergiej Tietiuchin i Clayton Stanley - przyp. red.) było świetnym uczuciem. Po tym sukcesie płakałem i świętowałem cały tydzień (śmiech).
W 2008 roku wraz z kolegami zdobyłeś złoty medal igrzysk olimpijskich w Pekinie. Jak wspominasz te zawody?
- Igrzyska olimpijskie w Pekinie były dla mnie jak długi sen, który zakończył się szczęśliwie. Momentami był on jak koszmar, ale ostatecznie obudziłem się z uśmiechem na ustach i z radością w sercu (śmiech).
W czasie swojej kariery pracowałeś z wieloma szkoleniowcami. Który z nich, twoim zdaniem, ma największe umiejętności prowadzenia zespołu?
- Miałem to szczęście pracować z wieloma świetnymi trenerami. Od każdego z nich czegoś się nauczyłem. Mój ojciec pokazał mi jak grać z pasją, a Doug Beal (amerykański trener siatkówki - przyp. red.) jak myśleć w grze. Natomiast włoscy szkoleniowcy: Bagnoli, Frigoni i Lorenzetti nauczyli mnie odpowiedniego przygotowania. Z kolei McCutcheon i Alekno wpoili, jak wygrywać pojedynki zarówno ze słabszymi, jak i mocniejszymi rywalami. Każdy z nich pomógł mi się rozwinąć jako siatkarzowi. Mam nadzieję, że ja również dałem im coś od siebie.
Grałeś w wielu klubach. Która liga pod względem poziomu i organizacji jest dla ciebie najlepsza?
- Zdecydowanie liga rosyjska. Grają w niej najlepsi siatkarze na świecie, począwszy od góry do dołu tabeli. Kluby są zorganizowane profesjonalnie. Zespoły, w których grałem, dały mi wszystko, czego potrzebowałem do odniesienia sukcesu.
Masz wielu fanów w Polsce. Czy kiedykolwiek dostałeś propozycję gry w PlusLidze?
- Kilka razy rozmawiałem z polskimi klubami. Jestem pod wrażeniem tej ligi i polskich kibiców, którzy są niesamowici. Jednak nigdy nie czułem odpowiedniego momentu, żeby opuścić zespół, w którym grałem w danej chwili. Miałem szczęście, że reprezentowałem tak świetne kluby. Mimo wszystko żałuję, że nie miałem szansy pokazania się w PlusLidze.
Porozmawiajmy chwilę o reprezentacji USA. Czy twoich młodszych kolegów stać na powtórzenie sukcesu sprzed 6 lat?
- Aktualna reprezentacja posiada wielu utalentowanych zawodników. Mają oni wszystko, co potrzebne jest do zdobycia medalu w Rio de Janeiro. Sztab szkoleniowy daje im odpowiednie wsparcie. Jeśli William Priddy, Sean Rooney i Clayton Stanley wrócą do zdrowia, będą stanowić wartość dodaną tej reprezentacji.
Matthew Anderson zawiesił karierę z powodu depresji. Czy uważasz, że ma on szansę na powrót do siatkówki?
- Anderson jest wartościowym siatkarzem, jednym z najlepszych na świecie. Nie jestem do końca przekonany, z jakiego powodu zawiesił karierę. Jednak wierzę, że wkrótce wróci do gry i będzie spisywał się jeszcze lepiej niż do tej pory.Prezesi lubią wtrącić swoje trzy grosze - rozmowa z Marcinem Możdżonkiem, środkowym Halkbanku Ankara