Bełchatowianom nie przeszkodziła nawet ewakuacja - relacja z meczu AZS Częstochowa - PGE Skra Bełchatów

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Bardzo długo trwało spotkanie AZS-u Częstochowa z PGE Skrą Bełchatów, choć walka na boisku trwała tylko trzy sety. Wszystko spowodowane przez ewakuację na skutek uszkodzonej czujki przeciwpożarowej.

Już od pierwszych piłek zarysowała się lekka przewaga bełchatowian. Nicolas Uriarte bardzo często uruchamiał swojego środkowego, Srecko Lisinaca, a po udanym ataku z szóstej strefy Facundo Conte, Skra prowadziła 5:3. Akademicy nie pozostawali jednak dłużni i po skutecznej kontrze w wykonaniu Bartosza Janeczka zrobił się remis 6:6, a po kolejnej akcji, to częstochowianie wysunęli się na prowadzenie. Akademicy nie składali broni i bardzo dzielnie odpierali ataki bełchatowian. Wyrównana walka trwała do drugiej przerwy technicznej, a prowadzenie przechodziło z rąk do rąk. Po drugiej przerwie technicznej niespodziewanie inicjatywę przejęli podopieczni Marka Kardosa. Kontrę na punkt zamienił Kaczyński, po chwili asem serwisowym popisał się Mariusz Marcyniak i przy stanie 18:15 Miguel Falasca zmuszony był poprosić o czas. [ad=rectangle] Do niecodziennej sytuacji doszło przy stanie 19:16 dla gospodarzy. Po ataku Michała Kaczyńskiego w hali rozbrzmiał komunikat informujący o zagrożeniu wykrytym w budynku. Wprawił on w osłupienie i zdziwienie, przede wszystkim zawodników, którzy długo nie chcieli zejść z parkietu. Po kilku minutach zawodnicy udali się do szatni, a obiekt opuścili również kibice. Jak się okazało, przyczyną alarmu była uszkodzona czujka przeciwpożarowa w hali. Zawodnicy po kilkunastu minutach wrócili na boisko, a mecz został wznowiony dopiero po ponad godzinie przy stanie 19:16 na korzyść Akademików. To sytuacja do prawdy bez precedensu w historii PlusLigi.

Po niespodziewanej przerwie lepiej na parkiecie odnaleźli się bełchatowianie, którzy błyskawicznie zniwelowali trzypunktowa stratę, a po tym, jak na blok Skry nadział się Kaczyński mistrzowie Polski ponownie wyszli na prowadzenie 21:20, którego nie oddali już do końca. Nieporozumienie pomiędzy Miguelem Angelem de Amo, a Mariuszem Marcyniakiem dało gościom pierwszą piłkę setową. Nadzieje AZS-u podtrzymał jeszcze Janeczek, ale seta zakończył sprytną kiwką Maciej Muzaj.

Drugą partię od mocnego uderzenia rozpoczął Bartosz Janeczek, który dwukrotnie zaskoczył swoim serwisem rywali, ale riposta Skry była natychmiastowa i po kolejnych trzech akcjach, to Skra odzyskała przodownictwo. Bełchatowianie nie zwalniali tempa i powiększyli jeszcze swą przewagę na pierwszej przerwie technicznej do trzech oczek (5:8). Gospodarze starali się jednak odgryzać. Bardzo dobre wrażenie po swojej grze pozostawił Patryk Napiórkowski, który zastąpił na parkiecie Michała Kaczyńskiego. Młody atakujący postraszył Skrę swoją mocną zagrywką i kilka razy dał o sobie znać w kontratakach. Tym sposobem przewaga Skry nieco stopniała i na drugiej przerwie technicznej minimalny, dwupunktowy bufor bezpieczeństwa mieli goście. Po powrocie na parkiet bełchatowianie włączyli wyższy bieg. O kąśliwym serwisie Srecko Lisinaca przekonał się najpierw Rafał Szymura, a następnie Bartosz Janeczek, a każde nadarzające się kontry były tylko wodą na młyn dla Skry. Akademicy próbowali jeszcze odpowiadać, ale dobre akcje przeplatali błędami. Po autowym ataku Maksima Chilko na tablicy zagościł wynik 22:17 dla gości. Skra dopełniła tylko formalności, zwyciężając ostatecznie 25:20.

Trzecia odsłona nie okazała się jednk zwykłą formalnością dla gości. Mistrzowie kraju napotkali na spory opór gospodarzy. AZS utrzymywał nieznaczne prowadzenie do drugiej przerwy technicznej. Skra odzyskała kontrolę nad wydarzeniami na boisku dopiero przy stanie 12:12, gdy dwukrotnie bełchatowskiego bloku nie potrafił sforsować Napiórkowski. AZS nie pozostawał dłużny wyżej notowanemu rywalowi i podobnie, jak w pierwszym secie rywalizacja rozgorzała na dobre i oglądaliśmy walkę cios za cios. Rywala w samej końcówce przełamali przyjezdni. W ataku pomylił się Napiórkowski, a po chwili asa dołożył Conte i Skra odskoczyła na trzy oczka (18:21). Mając bezpieczną przewagę w garści bełchatowianie pokusili się o nutkę fantazji i niekonwencjonalności w swojej grze. Zwycięstwo mistrzów Polski przypięczętował Facundo Conte.

MVP: Maciej Muzaj

AZS Częstochowa - PGE Skra Bełchatów 0:3 (23:25, 20:25, 20:25)

AZS Częstochowa: De Amo, Szymura, Marcyniak, Janeczek, Udrys, Kaczyński, Stańczak (libero) oraz Chilko, Napiórkowski, Buczek.

Skra Bełchatów: Uriarte, Marechal, Conte, Lisinac, Wrona, Muzaj, Piechocki (libero) oraz Włodarczyk, Kłos, Tille (libero), Brdjović.

Źródło artykułu:
Komentarze (2)
avatar
CKM FAN
23.11.2014
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Jak sie jara w kiblu to tak jest haha!!!  
avatar
Za Ostatni Grosz
22.11.2014
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
Tytuł artykułu zdaje się być nieadekwatny do sytuacji na boisku. Przerwa nie przeszkodziła Skrze? Ta przerwa raczej jej pomogła, pomogła w wygraniu pierwszej partii i wybiła z rytmu AZS, który Czytaj całość