Mateusz Mika: Zatarliśmy złe wrażenie

23-letni przyjmujący wierzy, że punkt zdobyty w starciu z PGE Skrą pomoże drużynie zapomnieć o przykrej porażce z poprzedniej serii spotkań.

Marcin Olczyk
Marcin Olczyk
W najciekawszym meczu dziesiątej kolejki PlusLigi mistrz Polski w Bełchatowie dopiero po tie-breaku pokonał Lotos Trefl Gdańsk. Z wyniku tego znacznie bardziej zadowoleni mogą być przyjezdni, którzy w pewnym momencie przegrywali już 0:2 w setach. Punkt wywalczony przez podopiecznych Andrei Anastasiego w rywalizacji z faworyzowaną PGE Skrą jest tym cenniejszy, że w poprzedniej serii spotkań gdańszczanie doświadczyli bardzo bolesnej porażki na własnym terenie z beniaminkiem ekstraklasy.
- Myślę, że możemy być zadowoleni. Udało nam się wywieźć punkt (Lotos Trefl jest pierwszym zespołem, który w tym sezonie wygrał w Bełchatowie dwa sety - przyp. red.). Zatarliśmy złe wrażenie, które pozostawiliśmy po sobie za sprawą meczu z Cuprum Lubin - przyznał w rozmowie z serwisem SportoweFakty.pl Mateusz Mika, który tego dnia zdobył 17 punktów, atakując ze skutecznością na poziomie 65 proc.. W pierwszych dwóch setach gospodarze bombardowali przyjezdnych zagrywką. Popełniali jednak sporo błędów, więc gdy wreszcie przestali trafiać serwisami, do głosu mogli dojść gdańszczanie. Dzięki temu kibice, którzy zdecydowali się tego dnia na wizytę w Hali "Energia" w Bełchatowie, obejrzeli jeden z najciekawszych (z dotychczas rozegranych) spotkań PlusLigi w tym sezonie. Tym samym zespół z Trójmiasta potwierdził, że porażka z Cuprum byłą tylko wypadkiem przy pracy.

- Takie mecze, jak z zespołem z Lubina, najlepiej zastawić gdzieś na boku czy po prostu odłożyć w niepamięć. Wiadomo oczywiście, że nie jest to takie łatwe. Nie mamy amnezji, dlatego w naszych głowach to spotkanie na pewno zostanie. Na mecz ze Skrą wychodziliśmy z nastawieniem na walkę i to się opłaciło. Wierzyliśmy do samego końca. Okazało się to ważne zwłaszcza w trzecim secie, kiedy sytuacja w pewnym momencie wyglądała nieciekawie. Nam jednak udało się odwrócić losy spotkania i doprowadzić do tie-breaka - wyjaśnił reprezentacyjny przyjmujący.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×