Trener pożegnał się z nami w trakcie meczu z Pałacem - rozmowa z Eweliną Sieczką, siatkarką Budowlanych Łódź

26-letnia przyjmująca przyznaje, że od początku sezonu jej zespół nie był w stanie wykorzystać pełni swojego potencjału. Ma jednak nadzieję, że dobry mecz z Chemikiem Police będzie przełomem.

Marcin Olczyk
Marcin Olczyk

Marcin Olczyk: Tie-breaki prześladują was od początku rozgrywek. z Chemikiem piątego seta przegrałyście, ale ten punkt zdobyty w ostatniej kolejce wydaje się być nawet cenniejszy niż dotychczasowe zwycięstwa. Czy wy, jako zespół, też tak podchodzicie do sobotniego wyniku?

Ewelina Sieczka: Zdecydowanie. To jest aż jeden, a nie tylko jeden punkt. W naszej sytuacji, przy zmianie trenera, przy różnych zawirowaniach i małych niepowodzeniach, osiągnęłyśmy, jak dla mnie, kapitalny wynik. W piątym secie było widać, że dziewczyny lekko się już zdenerwowały, że straciły u nas punkt, i zagrały "swoje". Na pewno mecz ten wyglądał zupełnie inaczej niż nasze poprzednie spotkania. Była w zespole zdrowa atmosfera, każda walczyła za każdą, nie było momentów, w których ktoś by odpuszczał. Jak w jednym elemencie nie szło, to naprawiałyśmy to innym. Cały czas trzymałyśmy się razem i to był klucz do sukcesu. Dodatkowo Błażej (Krzyształowicz - w meczu z Chemikiem pełnił funkcję pierwszego trenera Budowlanych - przy. red.) cały czas nas pozytywnie motywował. Nawet jak było 0:2, powtarzał, że super gramy, że idzie nam świetnie. Ciągle nas nakręcał, co działało bardzo pozytywnie i wpłynęło na taki, a nie inny wynik.

Czy po drugim secie to wy zaczęłyście grać lepiej, czy może rywalki odrobinę odpuściły?

- Tak jak mówię, nie było po naszej stronie ani chwili zwątpienia. Nikt nie przyjmował do wiadomości, że ten mecz może się skończyć w trzech setach. Cały czas szłyśmy do przodu. Już w tym drugim secie mało nam zabrakło. Nie było przecież tak, że te początkowe partie przegraliśmy do 15 tylko naprawdę ciągle naciskałyśmy. Zawaliłyśmy może troszeczkę końcówkę w pierwszej części spotkania, ale w kolejnej walczyłyśmy już na przewagi, także cały ten mecz mógł ułożyć się zupełnie inaczej. Jak już wspominałam, ani na moment nie zwątpiłyśmy. Myślę, że na tego tie-breaka w pełni zasłużyliśmy. Oczywiście szkoda, że nie zdobyłyśmy dwóch punktów, ale jeden też na pewno cieszy.

Jak zadziałało na was odejście trenera? Spodziewałyście się takiego rozwoju wypadków?

- Taki sygnał miałyśmy już w Bydgoszczy. Przy stanie 2:1 w setach dla rywalek trener powiedział, że dziękuje nam za współpracę. W ostateczności wygrałyśmy ten mecz, ale stało się tak, jak zasugerował szkoleniowiec. Wiem tylko, że wszystko rozegrało się między prezesem, zarządem a trenerem. Tak na dobrą sprawę nie zdążyliśmy się ze szkoleniowcem nawet pożegnać. Mam nadzieję, że jeszcze będzie taka możliwość. Liczę, że trenerowi wszystko się dobrze ułoży, że znajdzie miejsce, w którym ponownie się odnajdzie. Mam też nadzieję, że my będziemy grać dobrze. Liczę, że nasze drogi, mimo tego, iż się rozchodzą, podążą w dobrym kierunku, pozytywnie i do przodu.
Łodzianki w meczu z Chemikiem pokazały się z bardzo dobrej strony Łodzianki w meczu z Chemikiem pokazały się z bardzo dobrej strony
Jak podziałała na was zmiana trenera? Poczułyście nową energię? Dobrze wpłynął na was ten ''reset''?

- Na pewno pojawiło się coś nowego. Poczułyśmy się inaczej. Może faktycznie chciałyśmy zagrać w inny sposób. Ciężko powiedzieć, co zaszło, ale gra rzeczywiście wyglądała odmiennie. Inne nastawienie i podejście do zespołu prezentował trener, inaczej reagowała drużyna. To wszystko wpłynęło na taki, a nie inny, obrót sprawy.

Czy to znaczy, że między zespołem a trenerem Grabowskim nie układało się najlepiej?

- Coś musiało nie grać, bo te wyniki pozostawiały wiele do życzenia. Potrafiłyśmy wysoko wygrać seta, a potem równie zdecydowanie przegrać. Nie wiem, czemu tak się działo. Ciężko mi coś powiedzieć, bo trenowałyśmy normalnie. Jakiś problem musiał tkwić w mentalności, przez to nie potrafiłyśmy tak do końca pozytywnie wyładować się na boisku.

Czyli pod wodzą trenera Grabowskiego brakowało drużynie tej, jakże ważnej, chemii?

- Mogło tak być. Mam nadzieję, że mecz z Chemikiem nie był takim jednorazowym wyskokiem, bo czasem bywa faktycznie tak, że chwilowo działa zmiana i związana z nią euforia. Nie musimy oczywiście wszystkiego wygrywać, choć wiadomo, że byśmy chciały, ale najważniejsze, żeby utrzymała się ta dobra atmosfera i żebyśmy dalej tak pracowały na treningach, bo przygotowując się do ostatniego spotkania robiłyśmy wiele ciekawych ćwiczeń. Trener postawił na zagrywkę i przyjęcie, i myślę, że te dwa elementy naprawdę dobrze w starciu z policzankami funkcjonowały.

Rozumiem więc, że mimo porażki powody do optymizmu są?

- Jak najbardziej.

Przed wami seria trudnych meczów. Będziecie w stanie napsuć krwi kolejnym faworytom?

- Musimy walczyć. Zostały mam naprawdę ciężkie spotkania do końca tej rundy, ale zaczęliśmy serię meczów z najlepszymi od tie-breaka z mistrzem Polski, także może wreszcie przyjdzie wygrana za trzy punkty. Myślę, że wtedy to już chyba eksplodujemy (śmiech), bo bardzo długo na takie zwycięstwo czekamy.

Czy zespół Budowlanych Łódź po zmianie trenera zacznie grać na miarę oczekiwań i możliwości?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×