Na treningach tego nie ćwiczyłyśmy - rozmowa z Kingą Dybek, przyjmującą Pałacu Bydgoszcz

- Nie do końca znam przyczynę - tak przyjmująca odpowiedziała na pytanie o przestoje w grze Pałacu po zwycięskich setach. Bydgoszczanki mogą się jednak cieszyć z pierwszego punktu meczowego.

Szymon Łożyński
Szymon Łożyński

Szymon Łożyński: W sobotę zdobyliście pierwszy punkt meczowy w tym sezonie. Z czego wynikały przestoje w waszej grze po wygranych setach?

Kinga Dybek: Ciężko stwierdzić, co miało na to wpływ. W premierowej i trzeciej partii gra układała nam się. Dziewczyny pokazały charakter na boisku i z tego się bardzo cieszymy. Od czegoś trzeba zacząć i wierzę, że po pierwszym zdobytym punkcie wywalczymy kolejne.
W jednym z setów pojawiła się pani na parkiecie za Zuzannę Czyżnielewską. Czy na treningach też ćwiczycie taką roszadę?

- Przed meczem trener powiedziała, że mam być przygotowana do zmiany z Zuzią, aby pomóc dziewczynom w przyjęciu. Na treningach tego nie ćwiczyłyśmy. Jednak nie jest to roszada, która mogłaby źle wpłynąć i zdekoncentrować dziewczyny. Jestem zawsze gotowa do zmiany i chcę pomóc zespołowi. Dla mnie nie ma wielkiego znaczenia czy zagram na pozycji przyjmującej, czy atakującej.

Po słabszym spotkaniu w Dąbrowie Górniczej otrzymuje pani mniej szans na grę. Czy to wyższa forma koleżanek, czy własna niższa dyspozycja spowodowała, że ostatnio nie ma pani wielu okazji do zaprezentowania się na parkiecie?

- Pomimo takiej sytuacji cały czas jestem bardzo zmotywowana i przyzwyczajona do dużego wysiłku. Ostatni tydzień był ciężki. Mieliśmy dużo treningów kładących nacisk na technikę i sporo czasu spędziliśmy na hali. Jestem zadowolona z pracy, którą wykonujemy na treningach. Jako młode zawodniczki ciągle musimy szlifować swoje umiejętności.

Porażka goni porażkę. Czy zdarzają się momenty, że macie po prostu dosyć siatkówki? - Nie. Po każdym niepowodzeniu staramy się wyciągnąć wnioski. Rozmawiamy o tych spotkaniach i zastanawiamy się co każda z nas może zmienić w swojej grze, by zespół lepiej funkcjonował. Staramy się sobie pomagać. W drużynie nie ma wzajemnych pretensji. W robieniu sobie wyrzutów nie widzimy najmniejszego sensu.
Kinga Dybek na razie tylko jedno spotkanie rozpoczęła w wyjściowej szóstce w sezonie 2014/2015 Kinga Dybek na razie tylko jedno spotkanie rozpoczęła w wyjściowej szóstce w sezonie 2014/2015
Rozgrywa pani drugi sezon w barwach Pałacu Bydgoszcz. Wcześniej kibice mogli podziwiać Kingę Dybek w drugoligowym zespole z grodu nad Brdą. Trudno było przystosować się z drużyny juniorskiej do seniorek? - Było naprawdę ciężko. Nie zdawałam sobie sprawy, jak wiele wysiłku trzeba włożyć w grę w Orlen Lidze. Przede wszystkim w każdej akcji należy być skoncentrowanym. Nie można rozpamiętywać złych zagrań, gdyż wówczas ciężko jest przygotować się do kolejnych. Oczywiście brakuje mi ogrania i jest to kwestia przynajmniej jeszcze dwóch lat występów w ekstraklasie. U seniorek wszystko wygląda profesjonalnie, np. w drużynie juniorskiej nie mieliśmy odpraw. Jednak dzięki doświadczeniu zdobytemu w poprzednim sezonie jest mi trochę łatwiej.

Jak bardzo znaczący był fakt, że wraz z panią do seniorek przeszło jeszcze kilka koleżanek z juniorskiej drużyny?

- Było to bardzo pomocne. W poprzednim i obecnym zespole czuję w koleżankach oparcie. Na wszystkich mogę polegać. Co ciekawe, wcześniej znałam już np. Paulinę Bałdygę. Poznałyśmy się wspólnie, gdy występowałyśmy jeszcze w drużynach z Mazowsza. W Pałacu jest wiele młodych dziewczyn, dzięki czemu na treningach jest dużo zapału i werwy.

Jedni przyjmujący wolą skupić się na zadaniach defensywnych, a drudzy ofensywnych. Jakie są pani upodobania? - Zdecydowanie wolę grać w defensywie. Lubię grać w drugiej linii i pomagać zespołowi w obronie. Wówczas siatkówkę czuję najbardziej. Oczywiście nie znaczy to, że nie lubię atakować. W pierwszej strefie boiska także czuję się dobrze. Jednak nie da się ukryć, iż na razie atak jest jedną z moich najsłabszych stron. W tym elemencie czeka mnie jeszcze dużo pracy.

Współpracowała pani z Rafałem Gąsiorem. Teraz trenerem jest Agata Kopczyk. Można dostrzec duże różnice w prowadzeniu zespołu?

- Każdy szkoleniowiec na swój sposób różni się od siebie i z każdym pracuje się inaczej. Od wszystkich można się czegoś nauczyć i wynieść przydatne kwestie do dalszej kariery. Obecna trener skupia się na technice. Jest osobą, która potrafi nauczyć. Jako młode zawodniczki musimy poprawiać swoją technikę i ze współpracy jesteśmy bardzo zadowolone. Agata Kopczyk jest żywiołową osobą, która lubi wygrywać i preferuje emocje zarówno na treningu, jak i podczas spotkania.
Przyjmująca Pałacu wierzy, że zespół po wywalczeniu pierwszego meczowego punktu pójdzie za ciosem Przyjmująca Pałacu wierzy, że zespół po wywalczeniu pierwszego meczowego punktu pójdzie za ciosem
Wybór Zuzanny Czyżnielewskiej na kapitan zespołu był decyzją trenera czy drużyny?

- Była to w głównej mierze decyzja zespołu. Odbyło się głosowanie, w którym każda z zawodniczek wybrała jedną koleżankę i musiała podać argumentację, dlaczego zagłosowała na nią. Trenerzy poparli nasz wybór. Każda z nas widziała w Zuzannie naturalnego kapitana. Jest to zawodniczka, która już rozegrała kilka sezonów w Orlen Lidze i mamy w niej oparcie.

Jesteście zatem zadowoleni ze współpracy z kapitanem?

- Oczywiście. Same dokonałyśmy takiego wyboru. Zuzanna spełnia się w swojej roli i wiem, że podczas całego sezonu możemy na nią liczyć. Kapitan jest od wspierania drużyny na boisku i Zuzanna jest taką osobą.

W poprzednich latach grałyście w spódniczkach, a od tego sezonu wróciłyście do spodenek. Jak pani ocenia to rozwiązanie?

- Wróciłyśmy do spodenek i z takiego obrotu spraw jesteśmy zadowolone. Podczas treningów gramy w spodenkach i do tego rodzaju garderoby jesteśmy bardziej przyzwyczajone. Tę zmianę zaliczam na plus. Oczywiście to tylko moja opinia. Niektóre dziewczyny wolą grać w spódniczkach. Pamiętajmy jednak, że najważniejsza jest gra, a nie jak kto się prezentuje na parkiecie.

Zakochane w tie-breaku - relacja z meczu Pałac Bydgoszcz - Budowlani Łódź

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×