Na treningach tego nie ćwiczyłyśmy - rozmowa z Kingą Dybek, przyjmującą Pałacu Bydgoszcz
- Nie do końca znam przyczynę - tak przyjmująca odpowiedziała na pytanie o przestoje w grze Pałacu po zwycięskich setach. Bydgoszczanki mogą się jednak cieszyć z pierwszego punktu meczowego.
Szymon Łożyński: W sobotę zdobyliście pierwszy punkt meczowy w tym sezonie. Z czego wynikały przestoje w waszej grze po wygranych setach?
Kinga Dybek: Ciężko stwierdzić, co miało na to wpływ. W premierowej i trzeciej partii gra układała nam się. Dziewczyny pokazały charakter na boisku i z tego się bardzo cieszymy. Od czegoś trzeba zacząć i wierzę, że po pierwszym zdobytym punkcie wywalczymy kolejne.Po słabszym spotkaniu w Dąbrowie Górniczej otrzymuje pani mniej szans na grę. Czy to wyższa forma koleżanek, czy własna niższa dyspozycja spowodowała, że ostatnio nie ma pani wielu okazji do zaprezentowania się na parkiecie?
- Pomimo takiej sytuacji cały czas jestem bardzo zmotywowana i przyzwyczajona do dużego wysiłku. Ostatni tydzień był ciężki. Mieliśmy dużo treningów kładących nacisk na technikę i sporo czasu spędziliśmy na hali. Jestem zadowolona z pracy, którą wykonujemy na treningach. Jako młode zawodniczki ciągle musimy szlifować swoje umiejętności.
Porażka goni porażkę. Czy zdarzają się momenty, że macie po prostu dosyć siatkówki? - Nie. Po każdym niepowodzeniu staramy się wyciągnąć wnioski. Rozmawiamy o tych spotkaniach i zastanawiamy się co każda z nas może zmienić w swojej grze, by zespół lepiej funkcjonował. Staramy się sobie pomagać. W drużynie nie ma wzajemnych pretensji. W robieniu sobie wyrzutów nie widzimy najmniejszego sensu.Jak bardzo znaczący był fakt, że wraz z panią do seniorek przeszło jeszcze kilka koleżanek z juniorskiej drużyny?
- Było to bardzo pomocne. W poprzednim i obecnym zespole czuję w koleżankach oparcie. Na wszystkich mogę polegać. Co ciekawe, wcześniej znałam już np. Paulinę Bałdygę. Poznałyśmy się wspólnie, gdy występowałyśmy jeszcze w drużynach z Mazowsza. W Pałacu jest wiele młodych dziewczyn, dzięki czemu na treningach jest dużo zapału i werwy.
Współpracowała pani z Rafałem Gąsiorem. Teraz trenerem jest Agata Kopczyk. Można dostrzec duże różnice w prowadzeniu zespołu?
- Każdy szkoleniowiec na swój sposób różni się od siebie i z każdym pracuje się inaczej. Od wszystkich można się czegoś nauczyć i wynieść przydatne kwestie do dalszej kariery. Obecna trener skupia się na technice. Jest osobą, która potrafi nauczyć. Jako młode zawodniczki musimy poprawiać swoją technikę i ze współpracy jesteśmy bardzo zadowolone. Agata Kopczyk jest żywiołową osobą, która lubi wygrywać i preferuje emocje zarówno na treningu, jak i podczas spotkania.- Była to w głównej mierze decyzja zespołu. Odbyło się głosowanie, w którym każda z zawodniczek wybrała jedną koleżankę i musiała podać argumentację, dlaczego zagłosowała na nią. Trenerzy poparli nasz wybór. Każda z nas widziała w Zuzannie naturalnego kapitana. Jest to zawodniczka, która już rozegrała kilka sezonów w Orlen Lidze i mamy w niej oparcie.
Jesteście zatem zadowoleni ze współpracy z kapitanem?
- Oczywiście. Same dokonałyśmy takiego wyboru. Zuzanna spełnia się w swojej roli i wiem, że podczas całego sezonu możemy na nią liczyć. Kapitan jest od wspierania drużyny na boisku i Zuzanna jest taką osobą.
W poprzednich latach grałyście w spódniczkach, a od tego sezonu wróciłyście do spodenek. Jak pani ocenia to rozwiązanie?
- Wróciłyśmy do spodenek i z takiego obrotu spraw jesteśmy zadowolone. Podczas treningów gramy w spodenkach i do tego rodzaju garderoby jesteśmy bardziej przyzwyczajone. Tę zmianę zaliczam na plus. Oczywiście to tylko moja opinia. Niektóre dziewczyny wolą grać w spódniczkach. Pamiętajmy jednak, że najważniejsza jest gra, a nie jak kto się prezentuje na parkiecie.
Zakochane w tie-breaku - relacja z meczu Pałac Bydgoszcz - Budowlani Łódź