Bełchatowianie tracą w Radomiu pierwszy punkt! - relacja z meczu Cerrad Czarni Radom - PGE Skra Bełchatów

Cerrad Czarni Radom w pojedynku ze Skrą Bełchatów zaprezentowali się z zupełnie innej strony. Po bardzo zaciętym spotkaniu ulegli ekipie gości dopiero po tie-breaku

Agata Kołacz
Agata Kołacz
Do stanu 4:4 pojedynek był bardzo wyrównany. Później sędzia ocenił, że Lukas Kampa przełożył ręce i od tego momentu bełchatowianie zdobyli cztery "oczka" z rzędu. Najpierw zablokowany został Dirk Westphal, a później Andrzej Wrona popisał się asem serwisowym. Dzięki blokom Wojciecha Żalińskiego i Bartłomieja Bołądzia miejscowi odrobili dwa punkty (8:10), jednak inicjatywa wciąż leżała po stronie Skry. Na drugiej przerwie technicznej ekipa mistrza Polski prowadziła 16:13. Trzeba przyznać, że gra gospodarzy wyglądała o wiele lepiej niż wskazywał na to wynik. Gdy Facundo Conte wykorzystał przechodzącą, było już 20:15 i wówczas o czas poprosił Robert Prygiel. Chwilę później punkt z zagrywki zdobył Karol Kłos, a pomyłka Jakuba Wachnika na lewym ataku kosztowała Wojskowych utratę premierowej odsłony.
Dobre zagrywki Dirka Westphala sprawiły, że Czarni po raz pierwszy wyszli na trzypunktowe prowadzenie. Spore problemy z przebiciem się przez radomski blok miał Mariusz Wlazły (8:4). Bełchatowianie nie mogli złapać swojego rytmu, zaczęli popełniać coraz więcej błędów. Gdy przewaga miejscowych wzrosła do pięciu punktów, przerwę zmuszony był wykorzystać Miguel Falasca. Na niewiele się ona zdała, bowiem bardzo dobry mecz rozgrywał Bartłomiej Bołądź, który kończył praktycznie wszystkie piłki. Choć po podwójnym odbiciu Conte radomianie prowadzili 16:12, już po chwili Skra zniwelowała straty do minimum. Okazało się, że był to tylko chwilowy przestój.W końcówce zrobiło się nerwowo, bo gospodarze nie skończyli dwóch kolejnych akcji. Świetnie ze zmiany zadaniowej wywiązał się Mikko Oivanen, który popisał się asem serwisowym (22:19). Nicolas Marechal dwoił się i troił, ale to Czarni mieli piłki setowe. W Hali MOSiR-u zapanowała euforia, gdy bełchatowianie zaatakowali w aut, lecz po wideo weryfikacji okazało się, że atak był po bloku. Spowodowało to chwilowe rozluźnienie w szeregach miejscowych, ale ostatecznie 25. punkt zdobył Bartłomiej Bołądź.
Bartłomiej Bołądź rozegrał ze Skrą kapitalne zawody Bartłomiej Bołądź rozegrał ze Skrą kapitalne zawody
Początek trzeciej odsłony wyglądał podobnie do premierowej. Radomianie bardzo dobrze grali blokiem pasywnym, ale to Skra schodziła na pierwszą przerwę techniczną z prowadzeniem (8:7). Po powrocie na boisko spore problemy z przyjęciem zagrywki miał Marechal, a na dodatek jego koledzy dotknęli siatki i było już 11:8. Dlatego szkoleniowiec mistrza Polski przywołał do siebie swoich podopiecznych, którzy dzięki przekazanym wskazówkom zaczęli odrabiać straty (13:13). Czarni jednak niewiele sobie z tego robili, po piekielnie mocnych wybiciach Bołądzia i Żalińskiego znów wyszli na dwupunktowe prowadzenie. W końcówce Daniel Pliński zablokował Marechala, a później piłka po zagrywce Bołądzia zatańczyła na siatce, czym zaskoczyła przyjmujących i było 22:19. Przyjezdni starali się jeszcze rozstrzygnąć partię na swoją korzyść, ale przewaga radomian nie podlegała dyskusji.

Czwarty set lepiej rozpoczęli bełchatowianie, Czarni mieli chwilowe problemy z przyjęciem i od razu ich rywale wyszli na trzypunktowe prowadzenie (7:4). Gospodarze sami podali do nich rękę, bo wrócili do swojego nawyku z ostatnich dwóch spotkań, czyli psucia zagrywki. Na dodatek w ataku rozegrał się Conte i gdy było już 6:12, o czas poprosił Robert Prygiel. Sporo do gry wniósł Igor Grobelny, który zastąpił Westphala. Młody przyjmujący nie tylko skutecznie obijał ręce blokujących, ale również dobrze ustawiał się w bloku. Wciąż jednak to Skra miała przewagę (14:10). Chwilę później Grobelny popełnił kilka błędów i prowadzenie bełchatowian wzrosło do siedmiu "oczek" (19:12). Szkoleniowiec radomian, mając świadomość, że w tej części meczu jego podopieczni już zbyt wiele nie zdziałają, zdecydował się wymienić cały skład. Skra wygrała dość pewnie, bo 25:18.

Tie-break to znów walka punkt za punkt, na skuteczne akcje Conte odpowiadał Bołądź. Na szczęście dla radomian drużyna gości myliła się w polu serwisowym. W ważnym momencie w aut zaatakował Żaliński (6:8). Od tego momentu inicjatywę przejęła Skra, ze środka nie mylili się Andrzej Wrona i Karol Kłos, rozegrał się również Mariusz Wlazły. Gdy zablokowany został Bołądź, bełchatowianie mogli się cieszyć z kolejnego zwycięstwa.

Cerrad Czarni Radom - PGE Skra Bełchatów 2:3 (17:25, 25:23, 25:22, 18:25, 9:15)

Czarni: Kampa, Żaliński, Pliński, Bołądź, Westphal, Ratajczak, Kamiński (libero) oraz Wachnik, Oivanen, Grobelny, Kędzierski.

Skra: Wlazły, Kłos, Conte, Wrona, Uriarte, Marechal, Piechocki (libero) oraz Brdović, Muzaj.

MVP: Karol Kłos (PGE Skra).



Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×