Gdańszczanie kontynuują swój koncert - relacja z meczu AZS Częstochowa - Lotos Trefl Gdańsk

Nadal nie ma mocnych w PlusLidze na siatkarzy Lotosu Trefla Gdańsk. Podopieczni Andrei Anastasiego odnieśli siódme kolejne zwycięstwo, wygrywając na wyjeździe z AZS-em Częstochowa 3:1.

Adrian Heluszka
Adrian Heluszka
Początek spotkania był bardzo wyrównany. Po dwóch skutecznych blokach szybko na prowadzenie 2:0 wyszli gdańszczanie, ale riposta częstochowian była natychmiastowa i do pierwszej przerwy technicznej walka toczyła się punkt za punkt. Jako pierwsi rywala przełamali gospodarze, którzy przed drugą przerwą techniczną wypracowali sobie trzypunktowe prowadzenie, gdy najpierw sędzia odgwizdał podwójne odbicie Marco Falaschiego, w aut zaatakował Bartosz Gawryszewski, aż wreszcie kontratak na punkt zamienił Michał Kaczyński. Przy takim stanie obie drużyny zeszły na drugą przerwę techniczną, ale po niej do głosu doszli podopieczni Andrei Anastasiego. Wystarczyły trzy akcje, w tym dwie skuteczne w wykonaniu Murphy Troya, aby na tablicy znów zagościł rezultat remisowy. W końcówce tempo ponownie podkręcili jednak Akademicy. Po pojedynczym bloku Rafała Szymury na Murphym Troyu i kontrze wykorzystanej przez Kaczyńskiego biało-zieloni odskoczyli na dwa punkty. W decydującej akcji ponownie nie pomylił się Kaczyński i prowadzenie 1:0 w setach objęli Akademicy.
Drugą partię od mocnego uderzenia rozpoczęli gdańszczanie, którzy po asie serwisowym Troya szybko wypracowali sobie czteropunktową zaliczkę 5:1. Częstochowianie nie złożyli jednak broni i jeszcze przed pierwszą przerwą techniczną odrobili znaczną część strat, choć nadal dwa punkty w zanadrzu mieli goście (6:8). Po kolejnych dwóch akcjach z przewagi Lotosu Trefla nic już jednak nie pozostało i ponownie rozpoczęła się bardzo wyrównana walka. Przed drugą przerwą techniczną minimalny bufor bezpieczeństwa i dwupunktowe prowadzenie objęli przyjezdni po tym, jak na pojedynczy blok Mateusza Miki nadział się Kaczyński. Decydująca faza seta obfitowała w bardzo nierówną grę z obu stron. Zarówno częstochowianie, jak i gdańszczanie nie potrafili ustabilizować swojej dyspozycji i kibice przeżywali istną huśtawkę nastrojów. Decydujące słowo należało jednak do przyjezdnych. Po kompletnie nieudanym ataku Bartosza Janeczka zrobiło się 23:20 dla gości, którzy dopełnili dzieła i po bloku na Janeczku triumfowali 25:21.

Gracze Lotosu Trefla poszli za ciosem i na początku trzeciego seta dyktowali warunki. Udany atak Wojciecha Grzyba sprawił, że na pierwszej przerwie technicznej goście uzyskali prowadzenie 8:5. Podopieczni Andrei Anastasiego poszli za ciosem i po bloku na Kaczyńskim, skutecznej zagrywce Troya i ataku w aut Patryka Napiórkowskiego zrobiło się już 15:10. Gdy wydawało się, że goście opanowali sytuacje po raz kolejny z letargu przebudzili się Akademicy, którzy jeszcze przed drugą przerwą techniczną zniwelowali nieco przewagę do stanu 13:15. Gdańszczanie na więcej nie pozwolili jednak gospodarzom, a w końcówce ciężar gry na swoje barki wziął Sebastian Schwarz, który dwukrotnie po profesorsku obił częstochowski blok, a set zakończył się atakiem w aut Kaczyńskiego.

Czwarta odsłona ponownie miała bardzo wyrównany przebieg. Taki stan rzeczy utrzymywał się do drugiej przerwy technicznej. Żaden z zespołów nie potrafił złapać punktowego oddechu i zyskać większej przewagi. Losy tej partii i jak się okazało całego spotkania rozstrzygnęły się po raz kolejny w końcówce. W odróżnieniu do poprzednich setów tym razem w kluczowym momencie dwóch ataków nie skończył Kaczyński, a przy stanie 19:22 pomylił się również Napiórkowski. Gdańszczanie nie zmarnowali okazji na przedłużenie zwycięskiej serii, a kropkę nad "i" mimo ofiarnej momentami gry częstochowian w defensywie postawił Szymura, który zaatakował w aut. Tym samym znakomita passa gdańszczan trwa w najlepsze.

AZS Częstochowa - Lotos Trefl Gdańsk 1:3 (25:23, 21:25, 19:25, 21:25)

AZS Częstochowa: De Amo, Janeczek, Przybyła, Szymura, Udrys, Kaczyński, Stańczak (libero) oraz Buczek, Napiórkowski, Chilko, Marcyniak.

Lotos Trefl Gdańsk: Falaschi, Gawryszewski, Mika, Grzyb, Troy, Schwarz, Gacek (libero) oraz Schulz.

MVP: Marco Falaschi

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×