Jochen Schoeps: Powrót do ligowych obowiązków to normalna sytuacja

Zawodnikowi Resovii nie było ciężko powrócić do klubowej rzeczywistości po mistrzostwach świata. - Jesteśmy doświadczeni, więc to normalna sytuacja - tłumaczy.

Piotr Dobrowolski
Piotr Dobrowolski

Niemiecki atakujący Asseco Resovii nieco ponad tydzień temu odniósł jeden z największych sukcesów w karierze, zdobywając wraz ze swoją reprezentacją trzecie miejsce na mistrzostwach świata. W Katowicach nasi zachodni sąsiedzi bez cienia wątpliwości pokonali Francuzów.

Czy po zakończeniu tak wyjątkowego turnieju Jochenowi Schoepsowi ciężko było oswoić się z myślą, że bardzo szybko trzeba wrócić do obowiązków klubowych? - Nie, wydaje mi się, że dla tak doświadczonych zawodników, jacy są w naszym składzie, to normalna sytuacja - odpowiedział. - Zawsze po sezonie reprezentacyjnym przychodzą rozgrywki klubowe - dodał.
Podopieczni Vitala Heynena swoją postawą podczas całego turnieju w Polsce zasłużyli na awans do czołowej "czwórki". Niemniej jednak, przed rozpoczęciem zmagań nie każdy ekspert stawiał ich w roli kandydatów do medali. - Nasza reprezentacja, zdobywając trzecie miejsce na mistrzostwach świata, a przede wszystkim Polacy, wygrywając tę imprezę, uczyniły ten rok niezwykle interesującym i radosnym dla swoich rodaków, dostarczając wielkie powody do zadowolenia kibicom tej dyscypliny - podkreślił siatkarz. - Po takim sukcesie jesteś pewniejszy i ze spokojem spoglądasz w przyszłość - zaznaczył. Po zakończeniu czempionatu globu Schoeps nie mógł liczyć na zbyt wiele dni wolnego od Andrzeja Kowala. - Jestem z drużyną dopiero od kilku dni i odbyłem parę wspólnych treningów - przyznał.
W Katowicach Schoeps sięgnął po swój największy reprezentacyjny sukces W Katowicach Schoeps sięgnął po swój największy reprezentacyjny sukces
W składzie rzeszowskiego zespołu znajduje się kilku nowych zawodników. Bardzo ważne przed rozpoczęciem sezonu jest więc jak najszybsze zbudowanie odpowiednich relacji. - Wiem, że musimy się wszyscy nawzajem dobrze poznać, nie tylko na boisku, ale również poza nim. Nadal jesteśmy na etapie tworzenia drużyny i wytwarzania odpowiedniej "chemii" - skomentował atakujący.

Po zakończeniu mistrzostw świata niemiecki zawodnik nie miał czasu na długie świętowanie. Jak się okazuje, nie wrócił nawet do ojczyzny. - Nie było sensu, aby po spotkaniach finałowych wracać z Katowic do Niemiec 1100 kilometrów, a dosłownie za chwilę jechać stamtąd do Rzeszowa kolejne 1300 kilometrów - zaargumentował. - Moja dziewczyna miała przez to wiele pracy, ponieważ musiała nas spakować, a ja nie mogłem jej pomóc - zakończył z uśmiechem.

Michał Żurek: Podejmę rękawice w walce z "Igłą"

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×