W czym tkwi problem żeńskiej siatkówki w Polsce? "Cały system jest do d***"
Ostatnie lata są chude dla reprezentacji kobiet w siatkówce. Nasze panie nie awansowały na mundial, a drużyna jest cały czas w przebudowie. Problemów nie brakuje.
Polscy siatkarze w mistrzostwach świata zdobyli złoty medal, co jest ogromnym sukcesem. Niestety naszych pań brakuje na podobnej imprezie, która właśnie się rozpoczęła. - Nasza reprezentacja jest w ogromnej przebudowie. Kiedyś to musiało nastąpić. Teraz te młode zawodniczki wchodzą do kadry i to zaprocentuje za jakieś dwa lata. Mają nad czym pracować, żeby wrócić do tej czołówki. Fajnie by było powtórzyć sukcesy z mistrzostw Europy. Dużo pracy przed trenerem Makowskim - powiedziała przyjmująca KSZO Ostrowiec SA Barbara Bawoł.
Kadra obecnie jest przebudowywana. Niemniej jednak na razie trudno cokolwiek powiedzieć na temat zmian jakie dokonał trener Piotr Makowski. - Po tym sezonie reprezentacyjnym wiemy, że nic nie wiemy. Ja się boje, że przyjdzie kolejny sezon i pojawi się kolejna nowa grupa siatkarek. Tak naprawdę nikt nie mówi, jakie wnioski ktoś wyciągnął. Mistrzostwa u panów się skończyły, jest medal i to złoty. Teraz zapewne zacznie się dyskusja na temat siatkówki kobiet, na temat poprawy żeńskiej drużyny. Ja nie jestem za tym, żeby oceniać trenera Makowskiego negatywnie i go zwalniać. Mnie też interesuje jako normalnego kibica dokąd zmierzamy. Słusznie, że odmładzamy kadrę. Tylko, że skoro gramy z odmłodzonymi reprezentacjami Holandii czy Belgii, gdzie tam średnia wieku jest 22, a u nas 28, to nie do końca plan jest zrealizowany. Każdy ma na to swój pomysł. Teraz czas na wnioski. Chciałbym, żebyśmy zrobili krok do przodu, a nie że za jakiś czas się ockniemy, że trzeba coś budować od nowa i wprowadzać nowe zawodniczki. Boje się, że tak może być. Dla Żebrowskiej czy Bełcik to już jest powoli koniec - stwierdził szkoleniowiec Developresu SkyRes Rzeszów Marcin Wojtowicz.Trenerowi Makowskiemu wiele doświadczonych zawodniczek po prostu odmówiło gry w reprezentacji, co niewątpliwie jest nie do końca zrozumiałe, gdyż możliwość występów z orzełkiem na piersi to jest ogromne wyróżnienie. - Jeśli ktoś mówi, że zawodniczki mu odmawiają, to cały system jest do d***, przepraszam, zły. Jeżeli my nie jesteśmy w stanie zachęcić do gry w kadrze, to cały system leży. To nie wina Makowskiego czy jego poprzedników. To jest wina podejścia całego środowiska. Nie ma dla mnie wytłumaczenia, że ktoś nie chce grać w reprezentacji. Dziewczyny powinni chcieć grać w kadrze. Może to jest wina nieubezpieczonych kontraktów, braku pieniędzy. Znam ze 100 zawodniczek, które dałyby sobie rękę uciąć, żeby móc zagrać z orzełkiem na piersi - kontynuuje Wojtowicz.
Od dłuższego czasu panuje opinia, że kadrze potrzeba zagranicznego szkoleniowca, tak jak ma to miejsce u siatkarzy. Być może osoba trenera Makowskiego nie wszystkim zawodniczkom po prostu odpowiada. - Nie wydaje mi się, żeby to była osoba szkoleniowca. Takie same problemy miał Krzyżanowski czy Matlak. Nie wiem czy receptą byłby selekcjoner z zagranicy. Mnie jako polskiego trenera szlag trafia, bo w Polsce się utarło, że najlepszy jest opiekun kadry, który nie mówi ani słowa po polsku. Dlatego trener Michał Probierz w piłce nożnej wyszedł i mówił do zawodników po niemiecku. Może to byłoby receptą. Zawodniczki w głowie zaakceptowałyby zmianę. Może lepiej podeszłyby do tego. Obserwuję zagranicznych trenerów. Oni nie robią czegoś innego niż my robimy. Może jednak mają inne podejście do zawodniczek, inny styl bycia, rozmawiają z nimi na różne tematy. Przegrywamy z tym. Środowisko i zawodniczki dały się ponieść takiemu trendowi, że trener z zagranicy to jest gość. To facet, który wie więcej i zrobi to lepiej. Nie uważam, żeby byli lepsi od naszych szkoleniowców. Mają może inne podejście do w szatni i siatkarki też inaczej do tego podchodzą. Dlatego sukces może być odniesiony chyba tylko w przypadku trenera z zagranicy - zakończył Marcin Wojtowicz.