Aleksander Śliwka: Starałem się podbudować chłopaków
Pechowa kontuzja Pawła Gryca nie załamała podopiecznych Jacka Nawrockiego, którzy w dużej mierze za sprawą skutecznie grającego Aleksandra Śliwki, zdobywcy 25 punktów, wygrali ze Słowenią 3:1.
W drugim secie meczu Polska - Słowenia, przy stanie 12:9 na korzyść biało-czerwonych, groźnie wyglądającej kontuzji nabawił się najlepiej spisujący się do tamtego momentu zawodnik w szeregach drużyny prowadzonej przez Jacka Nawrockiego, Paweł Gryc. Zastąpił go Bartosz Bućko, który dobrze wywiązał się ze swoich zadań.
- Wiadomo, że to jest dla nas duży kłopot, bo Paweł to nasz podstawowy atakujący. Mamy jednak równą, dobrze zbilansowaną drużynę. Wejście Bartka z ławki dużo nam dało, zagrał super i z tego jesteśmy zadowoleni - skomentował tuż po zakończeniu spotkania Aleksander Śliwka. - Mam nadzieję, że kontuzja Pawła nie będzie zbyt groźna i jeszcze nam w tym turnieju pomoże - dodał po chwili.Pod nieobecność Gryca to właśnie leworęczny przyjmujący wziął na swoje barki ciężar zdobywania punktów. Zaliczył fantastyczne zawody, zdobywając 25 "oczek", w tym 21 w ataku, 3 w bloku i notując jednego asa serwisowego. Zapytaliśmy go, czy takie były założenia. - Nie było czegoś takiego. Każdy ma swoją robotę, rozgrywający doskonale wie, co ma robić. Trener ustala z nim rozkład piłek - odpowiedział.
Niemniej jednak, to właśnie Śliwce koledzy w dużej mierze mogą zawdzięczać zwycięstwo w pierwszym pojedynku na mistrzostwach Europy. Jego zdobycz musi robić wrażenie. - Ja po prostu starałem się podbudować chłopaków. Wiadomo, że to nie jest łatwy moment, gdy podstawowy zawodnik łapie kontuzję i schodzi z boiska. Wtedy trzeba chłopakom powiedzieć kilka ciepłych słów, aby gra poszła do przodu - powiedział skromnie.
Z Brna,
Piotr Dobrowolski.