Piąty mecz zadecyduje kto jest lepszy - rozmowa z Mauro Berruto, trenerem reprezentacji Włoch

Gospodarze finałów Ligi Światowej 2014 wygrali oba spotkania grupowe i przed nimi półfinał z Brazylią. - Mamy z nim remis nawet w setach, ten mecz wszystko rozstrzygnie - mówi włoski trener.

Ola Piskorska
Ola Piskorska

Ola Piskorska: Czy zaskoczyło cię wczorajsze zwycięstwo Iranu nad Brazylią 3:1?

Mauro Berruto: Zupełnie nie byłem zaskoczony. Zaskoczyła mnie tylko słabsza niż zwykle forma Rosji.

To była porażka z premedytacją?

- Nie siedzę w głowie Bernardo Rezende, więc nie wiem. I w ogóle mnie to nie obchodzi, choć oczywiście wszyscy możemy wyciągnąć wnioski z różnych wcześniejszych turniejów i decyzji brazylijskiego szkoleniowca. Jak ci mówiłem kiedyś, ja się w takie rzeczy nie bawię, zawsze gram, żeby wygrać. Ale też nie chciałbym odbierać zasług Iranowi, bo ten zespół gra naprawdę dobrze. Całkowicie zasłużyli na awans do Final Six i na grę w półfinale. Zresztą w ogóle uważam, że do półfinałów weszły cztery zespoły, które są aktualnie w najlepszej formie.
Wszyscy mówią, że obecnie to reprezentacja Włoch gra najlepiej na świecie, też tak uważasz?

- Ja chyba nie mogę tak mówić, zwłaszcza przed kluczowymi meczami (śmiech). Na pewno udało mi się osiągnąć cel, o którym mówiłem ci parę tygodni temu - żeby przyjechać do Florencji w najlepszej możliwej formie fizycznej i mentalnej. Można powiedzieć, że mamy wszystkie naboje w magazynku, pytanie czy je wystrzelimy.

Poza Kovarem.

- Niestety, poza Kovarem, odnowiła mu się stara kontuzja kolana. Bardzo nad tym ubolewam, bo grał po prostu fantastycznie, i sportowo i mentalnie był bardzo ważnym elementem mojej szóstki.

W grupowym meczu przeciwko Australii zastąpił go Filippo Lanza i zrobił to nadspodziewanie dobrze, więc chyba twoje obawy są teraz trochę mniejsze?

- Tak, jestem bardzo zadowolony z występu Filippo. Również dlatego, że mam poczucie, ze moja strategia ogrywania go w Polsce i w Iranie przyniosła efekty, z meczu na mecz grał coraz lepiej. Widać, że ogranie mu pomaga, nie sądzę, żeby tak zagrał przeciwko Australii, gdyby to był jego pierwszy mecz w tegorocznej LŚ.

W półfinale spotykacie się z Brazylią, nie obawiasz się, że te dwa ostatnie przegrane mecze z nimi zostały w głowach twoim zawodnikom?

- Zagraliśmy cztery mecze w fazie grupowej i jest między nami całkowity remis, łącznie z setami. Najpierw oni byli w słabszej formie na początku rozgrywek, a w meczach na końcu to my byliśmy, bo nasi kluczowi siatkarze wracali do gry po urlopach. Ten półfinał będzie idealnym rozstrzygnięciem, pokaże kto jest ostatecznie lepszy bez żadnego alibi i tłumaczeń (śmiech). Utniemy wszystkie komentarze, spekulacje, insynuacje, kalkulacje i inne opowieści.

Czy to jest Brazylia w najlepszej możliwej formie, tak jak wy?

- Moim zdaniem tak. Oczywiście Liga Światowa to generalnie męczący turniej, długie podróże, zmiany czasu i bardzo mało miejsca i sił na porządne trenowanie, więc te zespoły, które dochodzą do finałów nie mogą być w swojej optymalnej formie. Powiem tak: i Brazylia i my jesteśmy w najlepszej formie możliwej podczas finałów LŚ. Na pewno wszystkie drużyny będą inaczej się prezentować podczas mistrzostw świata w Polsce, po miesięcznych zgrupowaniach.

Wasza grupa była znacznie łatwiejsza niż grupa Brazylijczyków, oni stoczyli dwie ciężkie walki z trudnymi przeciwnikami, a wy - przy całym szacunku dla pokonanych - raczej dwa spacerki. To nie okaże się problemem w półfinale? Oni są bardziej zahartowani w boju w tym momencie.

- Po pierwsze nie oceniałbym naszego meczu z Amerykanami jako spacerku. Wyszli z bardzo wymagającej grupy w fazie interkontynentalnej, wspaniale zagrali ostatni decydujący mecz z Serbią. To, że nasz mecz z nim trwał trzy sety to zasługa naszej bardzo dobrej gry, a przede wszystkim piorunującej końcówki trzeciej odsłony w wykonaniu Iwana Zajcewa. A co do reszty, to ja nie wiem co jest lepsze, przechodzić do półfinału z ciężkiej grupy czy z łatwej. Jestem w stanie znaleźć wiele argumentów za oboma tezami (śmiech). Mój zespół bez dużego wysiłku spokojnie, gładko i bezproblemowo wszedł w ten turniej, grając swoją najlepszą siatkówkę, nie tracąc nawet ani seta, co na pewno dobrze robi na morale chłopców. Generalnie patrząc na moich zawodników mam poczucie, że jest z każdym meczem coraz lepiej, powoli ale nieustannie robią postępy.
Mauro Berruto chce doprowadzić swój zespół do finału LŚ Mauro Berruto chce doprowadzić swój zespół do finału LŚ
Na piłkarskim mundialu wszyscy zobaczyliśmy, że będąc gospodarzem dużej imprezy masz za sobą poparcie i doping tysięcy fanów, ale z drugiej strony presję, znacznie większą niż inni. Jak to jest w waszym wypadku?

- Myślę, że w Brazylii jest w ogóle większe szaleństwo na tle wyników sportowych, zresztą nie raz słyszałem jak siatkarze brazylijscy mówili właśnie o ogromnej presji, jaką odczuwają grając we własnym kraju. Ja nie mam poczucia, że granie finałów LŚ u siebie jest jakimkolwiek obciążeniem, wręcz przeciwnie. I ja i cały zespół mamy z tego ogromną radość i satysfakcję, że po 10 latach znów gramy przed własnymi kibicami, którzy nas tak wspierają.

To na koniec powiedz mi jakie są twoje przewidywania na drugi półfinał. Zwycięstwo Iranu?

- Na pewno Iran jest faworytem, choć moim zdaniem to wcale nie będzie dla nich taki łatwy mecz, jaki wszyscy prognozują. Iran jest niewątpliwie zespołem na wysokim poziomie, kompletnym, bardzo dobrym w każdym elemencie, od obrony przez rozegranie, blok i atak aż do zagrywki. Ale brakuje im doświadczenia, a do tego staną przed historyczną szansą, bo nigdy nie grali w finale LŚ. Spodziewam się dużych nerwów z obu stron i wyrównanego, niespecjalnie ładnego meczu. Ale najważniejsze jest dla mnie, żeby mój zespół wygrał swój półfinał i zagrał w finale, a z kim to mi wszystko jedno.

z Florencji dla SportoweFakty.pl
Ola Piskorska


Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!
Na Twitterze też nas znajdziesz!

Kto wygra półfinał Ligi Światowej?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×