Chciałbym wygrać PlusLigę ze Skrą - rozmowa z Aleksandarem Atanasijevicem, atakującym reprezentacji Serbii

Serbski atakujący opowiedział naszemu portalowi m.in. o swoim udanym sezonie w Perugii, poświęceniach dla kadry, a także o marzeniach i planach.

Ola Piskorska
Ola Piskorska

Ola Piskorska: Zacznijmy może od twojego tak udanego sezonu klubowego w Perugii. Jak to się stało, że zupełnie nie będąc faworytem rozgrywek ligi włoskiej zdobyliście srebrny medal?

Aleksandar Atanasijević: Kiedy podpisałem kontrakt z Perugią, wiele osób mnie pytało po co idę do klubu, który ma szansę na miejsce siódme, może szóste. A ja od początku byłem bardzo przekonany do tego projektu i moja intuicja mówiła mi, że to wypali. Czułem, że osiągniemy sukces. Naszą siłą był brak indywidualności, wielkich gwiazd, byliśmy bardzo wyrównanym zespołem ze sporą liczbą młodych zawodników. Szybko się zgraliśmy, atmosfera była fantastyczna, na boisku byliśmy jak jeden za wszystkich, wszyscy za jednego. I to przyniosło wyniki, jako jedyni we Włoszech zagraliśmy w dwóch finałach, i Pucharze Włoch i finale ligi. Co prawda, żadnego z nich nie wygraliśmy, ale sam fakt, że doszliśmy do tego etapu w tych rozgrywkach jest dla nas sukcesem i powodem do dumy.
Czego wam zabrakło do wygrania któregoś z finałów?

- Myślę, że doświadczenia i zimnej krwi. Byliśmy bardzo młodym zespołem. I widzę teraz po nowych transferach, że nasi działacze właśnie ten element chcą poprawić, ściągają graczy z dużym doświadczeniem, więc spodziewam się, że następny sezon będzie jeszcze lepszy. Naszym marzeniem jest potrójna korona, to byłby najpiękniejszy dzień w historii Perugii.

Kiedy poczuliście, ze jesteście naprawdę mocni i możecie walczyć z najlepszymi?

- Od początku widzieliśmy, że jesteśmy mocni i że nasza siatkówka jest na dobrym poziomie. Poza tym obserwowaliśmy też inne zespoły, ich składy i grę, i było widać, że mamy szansę na dobry wynik. Dwa pierwsze mecze ligowe zagraliśmy przeciwko Cuneo, finaliście Ligi Mistrzów w poprzednim sezonie, oraz Modenie i oba wygraliśmy w piątym secie. Te dwa mecze bardzo nas mentalnie podbudowały, bo pokazaliśmy sami sobie, że możemy wygrać z każdym, nawet teoretycznie mocniejszym. Uwierzyliśmy w siebie po tych meczach.

Teraz Kovaca zastąpi na stanowisku waszego szkoleniowca nie mający żadnego doświadczenia trenerskiego Nikola Grbic. Nie masz obaw w związku z tym?

- Nie znam osobiście Nikoli zbyt dobrze, ale był wspaniałym zawodnikiem. On ma siatkarski umysł, postrzega siatkówkę inaczej niż wszyscy i to może być bardzo pomocne w jego nowej pracy. Liczę na to, że to będzie kolejny szkoleniowiec, od którego będę mógł się wiele nauczyć. Poza tym mam świetny, optymistyczny przykład - mój były klub Skra Bełchatów (śmiech). Tam też przyszedł na miejsce trenera rozgrywający bez najmniejszego doświadczenia trenerskiego, prosto z boiska i od razu zdobyli tytuł mistrza kraju. Będziemy musieli po prostu Nikoli zaufać i wierzyć w niego jako trenera. W sumie to chyba on będzie miał trudniej, to będzie jego debiut, po udanym sezonie w Perugii, myślę, że będzie na nim ogromna presja, większa niż na nas, zawodnikach.

To był twój pierwszy rok w lidze włoskiej, jakie masz wrażenia?

- To wspaniała liga. Ludzie mówią, że liga rosyjska jest najmocniejsza na świecie, ale ja się tym nie zgadzam. Może w Rosji grają najlepsi siatkarze świata obecnie, ale to są tylko pojedynczy zawodnicy, wybitne indywidualności. Ale jeżeli idzie o poziom całych drużyn, ich potencjał siatkarski, to liga włoska wygrywa zdecydowanie. Na przykład będąc w czołówce tabeli graliśmy z Latiną, czerwoną latarnią ligi w tym roku, i nie mogliśmy odpuścić ani jednej akcji, całe spotkanie graliśmy na 100 procent naszych możliwości, żeby wygrać. W serie A1 nie ma słabych zespołów, nie ma meczów, gdzie możesz wystawić rezerwowy skład czy grać na pół gwizdka. Każda chwila słabości od razu kosztuje cię punkty. A spodziewam się, że za dwa, trzy lata ta liga będzie jeszcze mocniejsza, bo wychodzi z małej zapaści. Znów są pieniądze i budżety klubów rosną, przychodzi coraz więcej kibiców, myślę, że włoska liga wróci do czasów swojej największej świetności.

Masz porównanie ligi włoskiej i polskiej po dwóch latach w Bełchatowie. Jakie są największe różnice?

- Trochę trudno mi to porównać, bo w Polsce byłem w najlepszym klubie z całej ligi, niesamowicie profesjonalnym. Ale na pewno w Polsce ludzie naprawdę kochają siatkówkę. Czy przyjeżdża zespół z Gdańska czy z Rzeszowa to zawsze wszystkie bilety są wyprzedane i ludzie wypełniają całą halę i kibicują całym sercem. Do dziś pamiętam Ligę Mistrzów w łódzkiej hali, gdzie cały mecz dwadzieścia tysięcy ludzi skakało i śpiewało, to było niesamowite.

Słyszę u ciebie tęsknotę za Skrą i za Polską.

- Oczywiście! To były wspaniałe dwa lata i zawsze będę dziękował ludziom z Bełchatowa, że we mnie uwierzyli i na mnie postawili. I bardzo chciałbym wrócić do Skry i koniecznie wygrać z nimi mistrzostwo kraju.

No właśnie, to cię ominęło.

- Śmialiśmy się z Cupkovicem w tym roku, że to my przynosiliśmy Skrze pecha. Bo przedtem siedem tytułów z rzędu, dwa lata z nami bez mistrzostwa, a jak tylko odeszliśmy, to znowu złoto (śmiech). Bardzo się ucieszyłem z ich sukcesu i życzę im żeby pokazali wszystkim w Lidze Mistrzów, ale szkoda, że beze mnie. Moim marzeniem jest wygrać PlusLigę ze Skrą. Ale najpierw Serie A (śmiech).

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas! Na Twitterze też nas znajdziesz!

Czy chciałbyś/chciałabyś, żeby Aleksandar Atansijevic wrócił do Polski?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×