Sezon niespełnionych nadziei - sezon 2013/2014 w wykonaniu Asseco Resovii Rzeszów

Asseco Resovia nie może zaliczyć minionego sezonu do udanych. Drużynie z Podkarpacia nie udało się osiągnąć żadnego z postawionych przed nią celów. Co więc było tego przyczyną?

Tomasz Stawarski
Tomasz Stawarski

Przed sezonem

Mistrzowie Polski mocno "uzbroili się" przed sezonem 2013/2014. Określone przez włodarzy cele były wysokie, a rywale coraz silniejsi - wzmocnienia były więc naturalną koleją rzeczy. W myśl budowania czysto polskiego zespołu Adama Górala, sprowadzenie świetnego Dawida Konarskiego, zdolnego Fabiana Drzyzgę, który już teraz gra pierwsze skrzypce w reprezentacji Polski, czy perspektywicznego Nikołaja Penczewa uznane zostały prawdziwymi hitami transferowymi. Jedynym niewypałem okazał się przyjmujący Peter Veres, który nie potrafił odnaleźć się w drużynie Andrzeja Kowala i większość sezonu spędził na ławce rezerwowych. Kibice po raz kolejny mogli zarzucić włodarzom klubu kupowanie "emerytów" i wyrzucanie przez to pieniędzy w błoto.
Wzloty i upadki

Wygrany jeszcze przed sezonem 3:2 mecz o Super Puchar z zespołem ZAKSY znacznie zaostrzył apetyty rzeszowskich kibiców na kolejny sukces. Jednak było to jedyne trofeum zdobyte przez Resovię w minionym sezonie.

Rzeszowianie zajęli pierwsze miejsce w tabeli po fazie zasadniczej. Zwyciężyli wszystkie mecze w swojej hali, a na wyjazdach polegli tylko w starciach z Jastrzębskim Węglem i PGE Skrą Bełchatów. W play-offach przeszli jednak prawdziwe piekło. Po łatwo wygranych (wszystkie 3:0) ćwierćfinałach z Effectorem Kielce, w pierwszym półfinałowym meczu przeciwko ZAKSIE kontuzji doznał filar zespołu Olieg Achrem. Mający nieszczęście kolegi w głowach, zawodnicy Kowala przegrali obydwa mecze w swojej hali po tie-breakach i do Kędzierzyna, zdaniem największych ekspertów, wysyłani byli na pożarcie. Początek trzeciego spotkania rzeczywiście na to wskazywał. Przegrywając 0:2 w setach i 16:19 w trzeciej odsłonie nie mogli liczyć już na niczyje wsparcie. Wtedy jednak całkowicie zmienili swoją grę. Wygrali seta, a następnie mecz i dwa dni później byli już w drodze do Rzeszowa na piąte, decydujące o wszystkim spotkanie. Te "Pasiaki" wygrały 3:1 i dokonując niemal niemożliwego zameldowały się w finale. Tam czekała już na nich PGE Skra Bełchatów, która na decydujące o złocie spotkania złapała galaktyczną formę. W drużynie Miguela Falaski wszystko funkcjonowało perfekcyjnie i potrzebowała ona tylko trzech spotkań, aby wręcz zdemolować Resovię i zdobyć tytuł mistrza (spotkania zakończyły się wynikami 2:3, 0:3, 0:3).
Węgierski przyjmujący okazał się kompletną transferową klapą Węgierski przyjmujący okazał się kompletną transferową klapą
W Lidze Mistrzów rzeszowianie odpadli już w ćwierćfinale. W fazie grupowej Resovii poszło stosunkowo łatwo. Mając za rywali Paris Volley, Budvanską Rivijerę Budvę oraz Jihostroj Ceske Budejovice, do dalszej fazy awansowali z pierwszego miejsca. W meczu o awans do ćwierćfinału zmierzyli się z belgijskim Knackiem Roeselare wygrywając obydwa starcia 3:1. W półfinale natomiast spotkali się z Jastrzębskim Węglem i dwukrotnie uznać musieli ich wyższość (0:3, 1:3). Kluczową rolę w zespole przeciwnika odegrał Michał Kubiak, który po raz kolejny stał się katem dla mistrzów Polski.

Chwilę po ćwierćfinale europejskich rozgrywek miejsce miał półfinał Pucharu Polski, w którym rzeszowianie ponownie zmierzyli się z ekipą z Jastrzębia, będącą akurat na etapie przygotowań do Final Four Ligi Mistrzów. Grając jeszcze lepiej niż w Pucharze Polski, "Pomarańczowi" po raz kolejny stali się ścianą nie do przejścia dla ekipy z Podkarpacia. Rywale zwyciężyli 3:0 i Resovia musiała pożegnać się z marzeniami o Pucharze Polski.

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas! Na Twitterze też nas znajdziesz!

Czy kolejny sezon będzie dla Resovii bardziej udany niż miniony?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×