Kolejny rok spisany na straty - podsumowanie sezonu 2013/2014 w wykonaniu siatkarzy AZS-u Częstochowa

Siatkarzom AZS-u Częstochowa po raz drugi z rzędu nie udało się awansować do fazy play-off PlusLigi. Akademicy w sezonie 2013/2014 srogo rozczarowali i uplasowali się na odległym, jedenastym miejscu.

Adrian Heluszka
Adrian Heluszka

Przed sezonem

Częstochowski zespół przed rozpoczęciem rozgrywek przeszedł gruntowne przemeblowanie. Z drużyny, która w sezonie 2012/2013 zajęła dziewiąte miejsce w lidze, odeszli dwaj wyróżniający się zawodnicy: Srecko Lisinac oraz Grzegorz Bociek, o którego zresztą w ciągu całego sezonu toczyła się ostra przepychanka pomiędzy częstochowskim klubem a ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle. W ich miejsce do AZS-u dokooptowano m.in. Michała Bąkiewicza, Michała Kozłowskiego, Wojciecha Kaźmierczaka, Michała Kamińskiego, czy środkowego reprezentacji Czech, Jakuba Veselego, który ostatnie lata spędził na parkietach włoskiej Serie A1, reprezentując barwy BreBanki Lanutti Cuneo i Casy Modena. Nowe twarze w połączeniu z uzdolnioną młodzieżą w osobach Kacpra Piechockiego, Miłosza Hebdy, Michała Kaczyńskiego oraz weterana Dawida Murka, dawały poważne powody do optymizmu przed inauguracją sezonu. Akademicy starali się jednak zachować wstrzemięźliwość i za cel obrali sobie przede wszystkim awans do ósemki. - To takie minimum. Chyba każdy zespół w PlusLidze chce awansować do play-offów. Nie licząc oczywiście tych z pierwszej czwórki, które walczyć będą o medale. Nasz cel będzie taki sam, a co będzie dalej, to już będzie można mówić o wielkim sukcesie. Myślę, że połączenie doświadczenia z młodzieżą, to dobra koncepcja budowania zespołu, ponieważ młodzi będą mogli podpatrywać i od kogo się uczyć - mówił przed rozpoczęciem sezonu rozgrywający Akademików, Michał Kozłowski. W podobnym tonie wypowiadał się trener, Marek Kardos. - Każdy ma ambicję skończyć sezon na jak najlepszym miejscu. Wszyscy się wzmocnili. Są beniaminkowie, którzy nakupują wielu zawodników i mają praktycznie nowe zespoły. Nasz jest naprawdę dobrze sklejony i mam nadzieję, że jak najszybciej standard naszej gry pójdzie do przodu - podkreślał słowacki szkoleniowiec.

Bardzo szybko zespół dotknęły jednak problemy. W meczach kontrolnych częstochowianie nie odnieśli żadnego zwycięstwa, a dodatkowo problemy zdrowotne zaczęły doskwierać Jakubowi Veselemu, który dopiero na ostatniej prostej przygotowań był do dyspozycji Marka Kardosa. Mimo wszystko, Akademicy z optymizmem podchodzili do startu ligowych zmagań.

Wzloty i upadki (!)

Rzeczywistość PlusLigi okazała się dla częstochowskiej ekipy brutalna. Choć biało-zieloni na inaugurację sezonu zwyciężyli na wyjeździe z Transferem Bydgoszcz 3:1, to kolejne trzy spotkania obnażyły ich wszelkie słabości. Trzeba wyraźnie podkreślić, że na przestrzeni całej rundy zasadniczej Akademicy przeplatali dobre mecze ze słabymi. Po przekonywującej wygranej na wyjeździe z Lotosem Treflem Gdańsk kilka dni później podopieczni Marka Kardosa nie mieli nic do powiedzenia w starciu z beniaminkiem, BBTS-em Bielsko-Biała i gładko przegrali na Podbeskidziu 0:3. W kolejnej kolejce częstochowianie potrafili natomiast rozprawić się z rewelacją rozgrywek, Indykpolem AZS Olsztyn. Wahania formy, jakie przydarzały się Akademikom, były naprawdę zatrważające i dawały wiele do myślenia.

Częstochowianie potrafili momentami napsuć krwi i nawiązać walkę z ligowymi potentatami: ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle, czy świeżo upieczonym mistrzem kraju, PGE Skrą Bełchatów, ale porażki z rywalami będącymi w ich zasięgu pogrzebały ich szansę na awans do rundy play-off. Już na kilka kolejek przed końcem rundy zasadniczej stało się jasne, że po raz drugi częstochowskiej drużyny zabraknie w rundzie play-off. Biało-zieloni dzielnie walczyli jednak o honor w ostatnich kolejkach, gdzie m.in. na własnym parkiecie pokonali bydgoski Transfer 3:2 i tym samym zamknęli drogę ekipie Vitala Heynena do gry w ósemce. - Na pewno będziemy chcieli walczyć do samego końca sezonu i pokazać, że potrafimy grać w siatkówkę, bo na pewno tak jest. A co z tego wyjdzie, to zobaczymy. My na pewno nie odpuścimy i będziemy się starać do ostatniego meczu – zapewniał Wojciech Kaźmierczak.

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas! Na Twitterze też nas znajdziesz!

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×