Musimy podjąć radykalne kroki - rozmowa z Piotrem Makowskim, trenerem reprezentacji Polski kobiet

Piotr Makowski zapowiedział, że w tym roku reprezentacja Polski kobiet będzie odmłodzona. O tym pomyśle, jak i o obserwacjach zawodniczek selekcjoner rozmawiał ze SportoweFakty.pl.

Kinga Popiołek
Kinga Popiołek
Kinga Popiołek: Panie trenerze, portal SportoweFakty.pl przygotował ostatnio dziesiątkę nadziei Orlen Ligi - zawodniczek, które debiutowały w rozgrywkach i mogłyby, naszym zdaniem, być brane pod uwagę przy powołaniach do reprezentacji. Są to: Weronika Fojucik, Martyna Grajber, Anna Korabiec, Karolina Szymańska, Kinga Dybek, Aleksandra Wójcik, Agnieszka Kąkolewska, Julia Twardowska, Natalia Strózik i Gabriela Jasińska. Czy te siatkarki znajdują się w pańskim kręgu zainteresowań?

Piotr Makowski: Niektóre tak.

A ile?

- 50 procent. Oczywiście pozostałym również się przyglądamy, ale z tych nazwisk, które pani wymieniła, połowa może się pojawić przy okazji powołań.

Podczas konferencji powiedział pan, że kadra będzie radykalnie odmłodzona. To dość duże ryzyko. Czy ta decyzja jest efektem tego, iż postawienie na doświadczone zawodniczki i obciążenie ich odpowiedzialnością za wyniki w łódzkim turnieju eliminacyjnym okazało się nietrafione?

-  Te siatkarki, które były zarówno latem, jak i podczas kwalifikacji zimowych, dawały z siebie wszystko i to na pewno mogę powiedzieć. Wynik, jaki sobie założyliśmy, nie został osiągnięty, w związku z czym podjęliśmy takie wyzwanie, żeby starać się odmłodzić kadrę, nie zrzucając przy tym na nikogo winy, że w kwalifikacjach to tak wypadło. To jest najrozsądniejsze rozwiązanie.

Które wiąże się z ogromnym ryzykiem.

-  Myślę, że musicie się państwo uzbroić w cierpliwość i dać czas reprezentacji. Musicie trzymać kciuki za pracę, jaką wykonujemy na zgrupowaniach, a także patrzeć na dziewczyny, na to, jak się będą rozwijały: czy będą grały w Orlen Lidze, czy będą miały miejsce w szóstkach, bo w tej chwili mamy trochę problemów, jeśli chodzi o dziewczyny, które powołaliśmy latem. Często się okazuje, ze nie mogą sobie znaleźć miejsca w ligowych zespołach. Jaki tego jest powód? Ciężko powiedzieć. Często przegrywają rywalizację z zawodniczkami zagranicznymi, bądź też takimi, które lata swojej najlepszej gry mają już za sobą. Trzeba szukać odmiany tej sytuacji.

A nie uważa pan, że dobre byłoby wprowadzenie zapisu, iż na boisku musi przebywać chociaż jedna zawodniczka w wieku, powiedzmy do 23-24 lat, która jest brana pod uwagę do gry w reprezentacji?

-  Jest to jakiś pomysł. Jest więcej pomysłów, ale myślę, że najpierw powinni się o nich dowiedzieć prezesi klubów czy trenerzy. Musimy podjąć radykalne kroki, aby takie zawodniczki pojawiały się w szóstkach. Nie jest to łatwa sprawa, ale myślę, że kilka pomysłów uzyska akceptację.
Kogo zobaczymy w tym roku w reprezentacji? Kogo zobaczymy w tym roku w reprezentacji?
Prosił pan o cierpliwość media i kibiców, a co z działaczami? Czy oni mają wystarczające pokłady zaufania, aby nie przejmować się tegorocznymi wynikami na rzecz ogrywania młodych?

- Działacze wykazują się dużą cierpliwością. Jeśli chodzi o przygotowania do mistrzostw Europy czy turnieju World Grand Prix to muszę przyznać, że z mojej strony, wszystko było dopięte na ostatni guzik i reprezentacji niczego nie brakowało, co nie było tak oczywiste w poprzednich latach. Natomiast w zeszłym roku ze strony Polskiego Związku Piłki Siatkowej mieliśmy naprawdę wszystko do dyspozycji i za to jestem wdzięczny. A z drugiej strony mogę powiedzieć, że te dziewczyny, które pracowały w tamtym okresie, na treningach dawały z siebie wszystko.

To będzie trudne lato z dużą liczbą meczów do rozegrania. Jak to pogodzić, aby wilk był syty, i owca cała?

- Jest szansa, że dziewczyny, które czasami grają w klubach - a właśnie takie staramy się powoływać - rozegrają dodatkową porcję spotkań na poziomi reprezentacyjnym, to pomoże im to ogólnie. Żaden trening nie zastąpi meczu. W tym sezonie będziemy starali się pokazywać dziewczynom grę w Lidze Europejskiej czy Grand Prix.

Stephane Antiga powiedział, że powoła 22 zawodników. Czy pan ma już koncepcję co do tego, ile osób powinna liczyć szeroka kadra?

- Będziemy troszeczkę inaczej pracowali. Pierwsza grupa reprezentacyjna będzie stanowiła kadrę A, drugą grupę będą stanowiły zawodniczki Szkoły Mistrzostwa Sportowego.

I pan będzie koordynował działania obu grup?

- Wspólnie ze sztabem szkoleniowym z SMS będziemy sprawowali opiekę nad tą grupą, myślę, że nie tylko w sezonie reprezentacyjnym, ale również ligowym, nad tymi najmłodszymi zawodniczkami.

Może pan uchylić rąbka tajemnicy o tym jak doszło do współpracy z SMS-em?

- Formalnie tej współpracy jeszcze nie ma. Odwiedziłem szkołę, rozmawiałem z trenerami, byłem na turnieju w Krośnie, na meczu ligowym w Toruniu, widziałem sparing dziewczyn z zespołem z Mysłowic, widziałem treningi szkoły i muszę przyznać, że to jest bardzo dobra praca. Żeby ona się przełożyła na dobry wynik meczowy, to szkoła musi zostać otoczona specjalną opieką.
Liczy pan te wszystkie kilometry, jakie pan przemierzył w tym sezonie, żeby obejrzeć jak najwięcej zawodniczek?

- Staram się być zarówno na meczach I ligi, jak i Orlen Ligi, do tego na turniejach juniorskich. Ile kilometrów, to tego nie wiem, ale na pewno dużo.

Zagraniczne wojaże również były?

- Byłem we Włoszech, jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, to mam zamiar wybrać się również na Final Four Ligi Mistrzyń. We Włoszech oglądałem Asię Wołosz i Maję Tokarską, byłem na meczu i zachwyciła mnie atmosfera w hali.

Rozumiem, że kibice dopisali?

- Tak, pełne trybuny, około czterech tysięcy ludzi, głośny doping i dosyć duża presja ze strony kibiców na zawodniczki. Tydzień w tydzień rozgrywanie takich meczów to zarówno dla Asi, jak i Mai bardzo dobra sprawa.

Zapewne podróżując po Polsce zauważył pan, że z frekwencją w naszych halach bywa różnie. Jak to odmienić?

- Jeśli zespoły będą prezentowały bardzo dobry poziom, a mecze będą emocjonujące, to kibiców na pewno będzie więcej. Głęboko wierzę w to, że tak niedługo się stanie. Znam wielu kibiców, dla których siatkówka żeńska jest niezwykle interesująca. Potrzeba trochę czasu, by zapełnić zwłaszcza te duże hale, bo w przypadku bydgoskiej Łuczniczki, jak przyjdą 2 tysiące osób to tak, jakby nie było nikogo.

W Warszawie rozmawiała
Kinga Popiołek

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas! Na Twitterze też nas znajdziesz!

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×