Sensacyjna, ale zasłużona wygrana - relacja z drugiego meczu pomiędzy Czarnymi Radom a Kęczaninem Kęty

Dość niespodziewanie Kęczanin pokonał w drugim meczu w Radomiu miejscowych Czarnych 3:1, rewanżując się tym samym za sobotnią porażkę. Kęczanie odzyskali więc atut własnego parkietu.

Piotr Dobrowolski
Piotr Dobrowolski

Po sobotnim, przegranym w trzech setach spotkaniu, zawodnicy Kęczanina nie załamywali rąk i zapowiadali walkę o zwycięstwo w drugim meczu. Swoje deklaracje spełnili w stu procentach, choć trzeba przyznać, że początek niedzielnej konfrontacji nie przyniósł zbyt wielu emocji. Więcej dostarczyły ich natomiast dyskusje przyjezdnych z sędziami. Radomianie lepiej spisywali się na siatce, wypracowując sobie kilkupunktową przewagę. Kontrowersyjne decyzje dwójki głównych arbitrów, jak np. przy stanie 9:6, wywołały wielkie protesty Marka Błasiaka i jego podopiecznych, omal nie kończąc się żółtą kartką.

Przy prowadzeniu Czarnych 14:11, goście mieli szansę na zmniejszenie strat, jednak na pojedynczym bloku wyrzucili piłkę w aut. Chwilę później to samo uczynił Mateusz Błasiak i trener ekipy z Kęt był zmuszony poprosić o czas. Po powrocie na parkiet ósma drużyna sezonu zasadniczego zaczęła odrabiać straty. Gdy leworęczny środkowy Michał Mysera, który swoimi atakami siał sporo spustoszenia w szeregach gospodarzy, zatrzymał rywali, grę przerwał Wojciech Stępień. Ten zabieg nie wybił gości z rytmu, a wręcz przeciwnie - przy stanie 19:22 zdobyli 3 "oczka" z rzędu.

RCS miał piłkę setową, lecz świetną "kiwką" popisał się rezerwowy rozgrywający, Marcin Kapuśniak. Gdy na tablicy wyników widniał remis 25:25, licznie zgromadzeni w hali Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji kibice kolejny raz byli świadkami dyskusyjnej sytuacji: Robert Prygiel uderzał na prawym skrzydle, główny arbiter początkowo pokazał aut. Druga sędzina zasygnalizowała dotknięcie bloku i po konsultacji decyzja została zmieniona. Atakujący pomylił się z sytuacyjnej piłki, wobec czego Kęczanin prowadził 30:29. Ostatecznie emocjonująca walka na przewagi padła łupem gospodarzy, po tym jak zafunkcjonował ich podwójny blok.

Przebieg premierowej odsłony zapowiadał to, co mogło wydarzyć się w kolejnych partiach. Choć w drugim secie radomianie wygrywali 4:0 po mocnych i odrzucających od siatki zagrywkach Bartłomieja Neroja, to kilka minut później tym samym popisał się Jonasz Biegun i był już remis 6:6. Pierwsze prowadzenie (12:11) goście objęli po ataku Mysery. W kolejnych fragmentach stopniowo powiększali przewagę i w pewnym momencie wynosiła ona 4 punkty. Stało się tak po tym, jak kęczanie zatrzymali najpierw Prygla, a potem Kamila Gutkowskiego. Szkoleniowiec zespołu z Mazowsza wziął czas, przeprowadził również zmiany, ale na niewiele się to zdało.

Otwarcie trzeciej części należało do przyjezdnych. Prowadzili 4:2, lecz zagrywki Prygla zniwelowały stratę. Następnie sytuacja zmieniała się jak w kalejdoskopie - Kęczanin "odskakiwał" na 2 "oczka", by po chwili tracić zaliczkę. Ataki Mateusza Błasiaka i Stanisława Wawrzyńczyka pozwoliły powiększyć różnicę do sześciu punktów. Czas wzięty przez Stępnia nie pomógł podopiecznym. Rozpędzeni goście bezlitośnie wykorzystywali każdy błąd rywali.

Na początku czwartej partii dominowali radomianie, ponownie dzięki serwisom Neroja. Szybko znalazło to odzwierciedlenie w wyniku - Czarni prowadzili 6:2 i 8:3. Przewaga jeszcze się powiększyła, by potem "stopnieć" do dwóch punktów (14:12). Lider tabeli po rundzie zasadniczej szybko przebudził się jednak z chwilowego marazmu, zdobywając 3 "oczka" z rzędu. Ten fragment należał do Bartłomieja Grzechnika, który bardzo często blokował rywali.

Siatkówka na SportoweFakty.pl - nasz nowy profil na Facebooku. Dla wszystkich fanów volleya i nie tylko! Kliknij i polub nas. Wolisz ćwierkać? Na Twitterze też jesteśmy!

Przy stanie 18:14 sędzia odgwizdał piłkę rzuconą, po chwili Igor Walczykowski w pojedynkę zatrzymał Jakuba Radomskiego. Po przerwie na żądanie trenera Stępnia leworęczny przyjmujący wyrzucił piłkę w aut i jego drużyna wygrywała już tylko 18:17. Kapitalnie kontratak Kęczanina wykończył Mateusz Błasiak, kolejna akcja należała do gości, więc prowadzili oni 20:19.

Gdy poza linię końcową uderzył Marek Wawrzyniak, sytuacja wróciła do wcześniejszego stanu - Czarni wygrywali 24:22. Stracili jednak tę zaliczkę przez błąd własny i blok na Jakubie Wachniku. Ten sam zawodnik "nadział się" na ręce rywali, a w decydującej akcji kompletnie się pogubił, nie potrafiąc przedrzeć się na drugą stronę siatki.

Kęczanie zwyciężyli zasłużenie. Teraz rywalizacja przeniesie się do ich hali, gdzie już za tydzień zostaną rozegrane dwa następne mecze pomiędzy tymi drużynami. 

RCS Czarni Radom - UMKS Kęczanin Kęty 1:3 (33:31, 22:25, 14:25, 25:27)

Czarni: Prygiel, Grzechnik, Wachnik, Neroj, Kałasz, Radomski, Filipowicz (libero) oraz Gutkowski, Gonciarz, Ferek, Kocik, Gałązka

Kęczanin: Błasiak, Fijałek, Mysera, Wawrzyńczyk, Biegun, Pietraszko, Mierzejewski (libero) oraz Wawrzyniak, Kapuśniak, Walczykowski.

Stan rywalizacji: 1:1

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×