Świateczne odśnieżanie wydarzeń roku: Mateusz Mika - od chudzielca z kędzierzawymi włosami do mistrza świata

Kilka lat temu środowisko siatkarskie okrzyknęło Mateusza Mikę wielką nadzieją polskiej reprezentacji. Młody gracz zaprezentował pełnię swojego niebanalnego talentu podczas tegorocznego mundialu.

Marcin Górczyński
Marcin Górczyński
Gdy przed mistrzostwami świata trener Stephane Antiga skreślił z kadry Bartosza Kurka, wielu zastanawiało się, czy decyzja francuskiego szkoleniowca była słuszna. Czas pokazał, że jak najbardziej. Otóż turniej życia rozegrał Mateusz Mika. Zanim o mistrzostwach, przyjrzyjmy się sylwetce gracza.
Nowy Piotr Gruszka

Przygoda Miki ze sportem rozpoczęła się od występów w Hejnale Kęty, drużynie z miasta znajdującego się na pograniczu województwa śląskiego i małopolskiego. Mika od najmłodszych lat imponował warunkami fizycznymi. Już w czasie występów w Hejnale zdecydowanie przerastał kolegów z zespołu, nie tylko wzrostem. W błyskawicznym tempie zaliczał kolejne szczeble w klubie, którego najbardziej znanym wychowankiem był do tej pory Piotr Gruszka.

Ponad dwa metry wzrostu oraz rzadko spotykana przy tych parametrach umiejętność gry w przyjęciu - zalety te nie mogły ujść uwadze specjalistów. Potencjał 16-latka z Kobiernic sprawił, że trafił do Szkoły Mistrzostwa Sportowego w Spale, czyli do miejsca, które ukształtowało siatkarko wielu byłych i obecnych reprezentantów Polski. Z pobytem w Spale wiążą się pierwsze kontakty Miki z biało-czerwonymi barwami. Razem między innymi z Fabianem Drzyzgą czy Karolem Kłosem sięgnął po srebrny medal mistrzostw Europy kadetów w 2007 roku, ulegając w decydującej rozgrywce Francuzom z Earvinem Ngapethem  na czele. Już jako nastolatek zawodnik wyróżniał się wyszkoleniem technicznym i kwestią czasu wydawał się debiut w PlusLidze. Zderzenie z rzeczywistością okazało się dość brutalne.

PlusLiga wita

Jeszcze przed ukończeniem szkoły w Spale po nieoszlifowany diament zgłosiła się Asseco Resovia Rzeszów. Mika związał się 4-letnim kontraktem z ówczesnym wicemistrzem Polski. 18-latkowi niemal od inauguracji przygody z PlusLigą towarzyszyło ogromne zainteresowanie. Powód był oczywisty. Widziano w nim przyszłego reprezentanta kraju. Początki w najwyższej klasie rozgrywkowej nie należały do najłatwiejszych. Nadzieja polskiej siatkówki przegrywała rywalizację z bardziej doświadczonymi graczami podkarpackiego zespołu: Oliegiem Achremem czy Krzysztofem Gierczyńskim. Mika zaprezentował się na parkiecie w 43 setach, będąc wykorzystywany głównie do wzmocnienia przyjęcia. Premierowy sezon w Sovii przyniósł mu pierwszy sukces w gronie seniorów - na jego szyi zawisnął brązowy medal PlusLigi.

Ówczesny trener Resovii, Ljubomir Travica, w kolejnych rozgrywkach coraz odważniej stawiał na wychowanka Hejnału Kęty. Przyszły mistrz świata zdecydowanie częściej pojawiał się na boisku i przyczynił się do kolejnego brązowego krążka, który trafił do klubowej kolekcji. Rosnącą formę Miki dostrzegł trener kadry Andrea Anastasi. Młokos wykorzystał swoją szansę i, ku zdziwieniu specjalistów, znalazł się w kadrze na Mistrzostwa Europy 2011. Wprawdzie jego udział w turnieju ograniczał się głównie do obserwacji poczynań kolegów z perspektywy kwadratu dla rezerwowych, lecz po turnieju mógł wpisać w swoje CV brązowy medal mistrzostw kontynentu w gronie seniorów. Jedyną okazją do zaprezentowania się kibicom był dość niechlubny mecz ze Słowacją, w którym biało-czerwonym zależało jedynie na... porażce. Zwycięstwo znacznie utrudniłoby Polakom drogę do strefy medalowej turnieju.

Wydawało się, że młody siatkarz na dorobku z każdym sezonem będzie bliżej pierwszej szóstki reprezentacji. Tymczasem Mika w nowych rozgrywkach stracił miejsce w składzie na rzecz nowego nabytku rzeszowian, Paula Lotmana. Trener Travica posyłał go do boju głównie w pojedynkach z niżej notowanymi zespołami lub wprowadzał na zmiany zadaniowe. W dodatku, gdy Mika pojawiał się na boisku, spisywał się przeciętnie. Jego słabsza forma miała odzwierciedlenie w statystykach: zaledwie 25 proc. perfekcyjnego przyjęcia i nieznaczne zdobycze punktowe. Wielka nadzieja nagle przestała się siatkarsko rozwijać.

Przed sezonem 2012/2013 Mika padł ofiarą polityki transferowej klubu z Podkarpacia. Na pozycję przyjmującego pozyskano Nikolę Kovacevicia i wśród skrzydłowych zrobiło się bardzo ciasno. Nie dziwi zatem fakt, że, dbając o rozwój swojej nadziei, działacze Resovii uzgodnili wypożyczenie zawodnika do Lotosu Trefla Gdańsk, gdzie miał zdobywać niezbędne ligowe doświadczenie. W klubie z Trójmiasta wychowanek Hejnału Kęty nie wyróżniał się niczym nadzwyczajnym, a jego zespół spisywał się poniżej oczekiwań (ósme miejsce na koniec sezonu). Po roku spędzonym w Gdańsku, działaczom nadmorskiego klubu zależało na zatrzymaniu Miki w swoich szeregach. Sam zainteresowany podjął decyzję, która dla wielu obserwatorów równoznaczna była z wypadnięciem z kręgu zainteresowań trenera kadry.
Mateusz Mika nie otrzymywał zbyt wielu szans w drużynie Asseco Resovii Mateusz Mika nie otrzymywał zbyt wielu szans w drużynie Asseco Resovii
"Zesłanie" do Francji

Mika, wybierając występy we francuskim Montpellier Volley, po części skazał się na peryferia wielkiej siatkówki, jego zespół bowiem nie należał do faworytów ligowej rywalizacji. Wręcz przeciwnie, niewiele brakowało, a opuściłby szeregi Ligue A. Dwunaste miejsce na koniec sezonu nie odzwierciedlało ambicji Miki, lecz dla Polaka rozgrywki należały do wyjątkowo udanych. Średnia niemal 13 punktów na spotkanie świadczy o roli, jaką w Montpellier pełnił reprezentant biało-czerwonych. Na występy Miki patrzono w Polsce z przymrużeniem oka, umniejszając jego zasługi i wytykając słaby poziom ligi. Podobnych dylematów nie miał Philippe Blain, II trener polskiej reprezentacji, a zarazem szkoleniowiec klubowy Miki. Francuz zarekomendował go do kadry trenera Stephane'a Antigi, przygotowującej się do Ligi Światowej. Jak wielokrotnie podkreślał sam zawodnik, występy we Francji miały kolosalny wpływ na jego karierę. Po latach grywania "ogonów" w barwach Resovii, na stałe zadomowił się w szóstce Montepllier i pod nieobecność kontuzjowanego Juliena Lyneela stanowił o sile zespołu. Występy w lidze francuskiej, które miały być zesłaniem gracza, okazały się wybawieniem - Mika udowodnił, że potrafi utrzymać na swoich barkach ciężar odpowiedzialności.

Korzystając z nieobecności w kadrze Michała Winiarskiego i kontuzjowanego Michała Kubiaka, Mika szturmem wdarł się do pierwszej szóstki podczas spotkań Ligi Światowej i nie zawiódł zaufania francuskiego duetu szkoleniowego. Niemal w pojedynkę rozstrzygnął spotkanie z Włochami (21 punktów), zaimponował także w starciach z Brazylijczykami. W tegorocznej edycji zapisał na swoim koncie 99 "oczek", będąc jednym z najlepiej punktujących wśród biało-czerwonych. W przeciągu kilku miesięcy Mika z wielkiej nadziei polskiej siatkówki przerodził się w etatowego kadrowicza. Niezwykła boiskowa inteligencja i opanowanie w grze sprawiły, że o 23-latku mówiło się coraz więcej w perspektywie występów podczas MŚ 2014.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×