MŚ, gr. H: Fatalna passa przełamana po dreszczowcu! - relacja z meczu Polska - Brazylia
Biało-czerwoni pierwszy raz od 1970 roku pokonali na mistrzostwach świata Canarinhos. Wtorkowe zwycięstwo znacznie przybliża ich do półfinału mundialu.
Żeby tradycji stało się zadość, biało-czerwoni już od początku partii numer trzy musieli odrabiać straty (2:6). Podopieczni Stephane'a Antigi tym razem wyglądali jednak na dużo bardziej zagubionych, niż w poprzednich odsłonach. Selekcjoner jeszcze przed drugą przerwą techniczną wykorzystał oba czasy na żądanie, a efektu w grze nie było widać żadnego. Canarinhos zaś panowali już na parkiecie niepodzielnie i szybko odjechali rywalom na 10 punktów. Dzieła zniszczenia asem serwisowym dopełnił Sidao.
Na czwartego seta nie wyszedł już Piotr Nowakowski, który, od początku drugiej fazy mistrzostw ewidentnie nie czuł się w Łodzi najlepiej. W poprzednich setach "Pit" zdobył łącznie 6 oczek, ale nie postawił ani jednego punktowego bloku, więc selekcjoner postanowił sięgnął po Marcina Możdżonka. Efekty przyszły błyskawicznie, bo choć przyjęcie w polskim zespole wciąż pozostawiało wiele do życzenia, to Brazylijczycy nie kończyli już tak pewnie swoich ataków.
Po udanym potrójnym bloku (tym razem bez udziału środkowego ZAKSY Kędzierzyn-Koźle) biało-czerwoni wreszcie wyszli na długo oczekiwane prowadzenie. Gdy chwilę później kontrę zespołu wykorzystał Wlazły, nasi zawodnicy oszaleli na środku boiska z radości, a Rezende prosić musiał o czas (15:13). Polacy wyrwali się już jednak zupełnie spod brazylijskiej kontroli, a rywala potężnymi zbiciami rozstrzelał znakomicie dysponowany bombardier z Bełchatowa (9 punktów tylko w czwartym secie). Swoje trzy grosze dorzucił jeszcze Mika, który seta zamknął punktową zagrywką, dając biało-czerwonym upragnionego tie-breaka.W decydującej odsłonie Polcy odpalili już od samego początku. Niesieni niesamowitym dopingiem gospodarze skutecznie atakowali, wzorowo kontrowali i szczelnie blokowali (7:2). Gdy jednak wydawało się, że już kompletnie dominują nad rywalem, przegrali trzy kolejne akcje i reagować musiał Antiga. Czas na niewiele się zdał, bo zdeterminowani Canarinhos po wejściu Wallace'a i jego znakomitym ataku dogonili biało-czerwonych (9:9). Moment później Lucas zablokował Wlazłego i to rywale mieli inicjatywę. Kolegę pomścił jednak Mika, który w pojedynkę zablokował brazylijskiego środkowego.
W emocjonującej końcówce szalę zwycięstwa, ku uciesze ponad 12 tysięcy kibiców, na swoją stronę przechylili Polacy, choć ich triumf potwierdzić musiał jeszcze system wideoweryfikacji. Powtórka pokazała jednak, że Kłos uderzał po bloku i Atlas Arena eksplodowała w szale radości.
Polska - Brazylia 3:2 (25:22, 22:25, 14:25, 25:18, 17:15)
Polska: Drzyzga, Kłos, Kubiak, Wlazły, Nowakowski, Winiarski, Zatorski (libero) oraz Konarski, Zagumny, Mika, Buszek, Możdżonek.
Brazylia: Bruno, Lucas, Lucarelli, Vissotto, Sidao, Fonteles, Mario (libero) oraz Felipe (libero), Wallace, Raphael.