Andrzej Wrona: Widać było, że Argentyńczycy walczyli też dla nas
Reprezentacja Polski na kilka minut przed wyjściem na rozgrzewkę przed meczem z Francją dowiedziała się, że dzięki zwycięstwu Argentyny nad USA, awansowała do III fazy mistrzostw świata.
Dominika Pawlik
Reprezentacja Polski mężczyzn w tym sezonie reprezentacyjnym była już uzależniona od wyników innych ekip. W ostatnim meczu grupowym Ligi Światowej Włosi przegrali z Brazylią, zamykając tym samym szansę Polakom na grę w Final Six. Tym razem biało-czerwoni mogli liczyć na korzystne wyniki w dwóch innych spotkaniach, ale jeżeli to nie przyniosłoby efektów, walczyliby na boisku z reprezentacją Francji.
Duet środkowych z Bełchatowa nie zawiódł z Francją, Wrona zastąpił Kłosa w tie-breaku
Spotkanie z trójkolorowymi dla Polaków miało lepsze i gorsze momenty. Ostatecznie w tie-breaku po obu stronach siatki w większości grali zmiennicy, a zwycięsko z tej wojny wyszli biało-czerwoni. - Bardzo dobrze prezentowaliśmy się w tym I secie i dlatego tak łatwo nam się grało. Później Francuzi zaczęli grać dużo lepiej. Zmiennicy wnieśli pewną świeżość do gry i było już trudniej. Zwycięzców się nie sądzi, jesteśmy w szóstce - podsumował środkowy.
Środkowy dopiero po raz drugi w mundialu miał okazję zaprezentować się na boisku. - Moja obecność w tym meczu była podyktowana tym, że Winiar ma kontuzję. Na następnym meczu znowu wolałbym założyć opaski i identyfikatory, bo to by oznaczało, że Winiar jest zdolny do gry. Najważniejsze jest to, żeby Michał był zdrowy i wrócił do pełnej dyspozycji. Jest duża szansa, że we wtorek będzie gotowy - zapewnił Wrona.
- Medalowa forma? Zobaczymy, ona nadejdzie w Spodku, a mam nadzieję, że tam dotrzemy - zakończył.