Po losowaniu III rundy MŚ: Błogosławieństwo w przekleństwie?
Losowanie kolejnej fazy polskiego mundialu wzbudziło wiele kontrowersji. Najgorszy z możliwych skład grupy H spowodował, że wielu kibiców straciło nadzieje na medal Polaków. Czy słusznie?
Na pierwszy rzut oka trafienie w najważniejszej części turnieju na obrońcę tytułu, który jest na drodze do historycznego - czwartego z rzędu - złota mistrzostw świata, oraz mistrza olimpijskiego, który od igrzysk w 2012 roku aż do tegorocznych rozgrywek Ligi Światowej dominował na światowych parkietach niepodzielnie, szczęściem nazwać nie można. Zdaje się jednak, że ten pechowy w teorii los może być sprzymierzeńcem polskiego zespołu, i to na wielu frontach. Jeśli gospodarze i/lub światowa federacja mieli jakikolwiek wpływ na przebieg losowania (czego, oczywiście, nigdy się oficjalnie nie dowiemy), to PZPS zagrał va banque. Jeśli nie, okazać się może, iż przeznaczenie samo doskonale wiedziało, co dla biało-czerwonych będzie najlepsze.
Po pierwsze, Polacy na jeden z tych zespołów trafić w walce o medale prędzej czy później raczej musieli. Gdyby obie ekipy znalazły się w drugiej grupie, można by założyć z dużą dozą prawdopodobieństwa, że zajęłyby tam dwa pierwsze miejsca (jeśli nie, to potwierdziłoby tylko ich słabość, więc dlaczego nie ograć ich już w III rundzie?) i wtedy, w przypadku awansu naszych siatkarzy do półfinału, mogłyby skutecznie zagrodzić im drogę do meczu o złoto, co w konsekwencji mogłoby skończyć się brakiem medalu. W takiej sytuacji różnica między czwartym a piątym-szóstym miejscem na koniec zmagań tak wielka już nie jest.Druga sprawa to kondycja fizyczna. Jeśli sytuacja nie ulegnie zmianie, to Rosjanie do meczu z Polską przystąpić mogą bez nominalnego atakującego. Oczywiście, pozostali zawodnicy to siatkarze światowej klasy, ale cały mecz Dmitrij Muserski (zwłaszcza przesunięty na atak) bezkarnie "gwoździ" wbijać pewnie nie będzie, a Aleksiej Spiridonow (którego komentarz po losowaniu może sugerować, że to Rosjanie się boją...) przy obecnej dyspozycji Mariusza Wlazłego i Michała Kubiaka sporo roboty powinien mieć w defensywie. Warto też pamiętać, że kilku Rosjan kontuzje wyeliminowały z gry jeszcze przed startem mundialu. Sborna zresztą wielu rywali straszy ciągle samym szyldem, ale postawić potrafili jej się charakterni Bułgarzy, którzy w pozostałych meczach wyglądali raczej blado.
W ekipie Canarinhos aż tak źle nie jest, ale ewentualna nieobecność Wallace'a De Souzy również może być problemem (tak było chociażby w starciu Brazylii z Koreą Południową w I fazie MŚ). Zresztą podopieczni Bernardo Rezendego grają w tym sezonie bardzo nierówno (choć trzeba im oddać, że potrafią się "spiąć" na najgroźniejszych rywali, o czym świadczą pewne zwycięstwa z Niemcami i Rosją). O ile męczarnie w Lidze Światowej uznać można za etap przygotowań do mundialu, o tyle już w niektórych meczach mistrzostw w Katowicach ewidentnie brakowało im pomysłu na przełamywanie teoretycznie dużo słabszego rywala. Nie jest to już ta wielka Brazylia, przed którą rywale kładli się zaraz po odśpiewaniu hymnu (a czasem nawet jeszcze w szatni).Po męczarniach z USA i Włochami, w meczu z Irańczykami zagrali przecież dwa najlepsze od lat sety. Drzemie więc w nich potencjał i możliwości predestynujące do gry na zdecydowanie najwyższym światowym poziomie. Trudniejsze chwile i ambitnie wyszarpane zwycięstwa raczej zespół ten spajają i umacniają, niżby miały mu szkodzić. W pierwszych meczach drugiej fazy mistrzostw kilku zmienników pokazało, że selekcjoner może na nich liczyć. W rywalizacji z Francją zagrał już każdy z meczowej dwunastki i trudno mieć do kogokolwiek większe zarzuty. Poza tym Polacy wygrali 8 z 9 meczów mundialu. To naprawdę nie jest przypadek.
Oczywiście, każdy ma prawo do własnych przewidywań, a zarówno optymista, jak i pesymista znajdzie szereg argumentów do rzeczowej dyskusji na temat szans biało-czerwonych. Niewykluczone, że reprezentacja Polski z tak mocnej grupy wyjść nie da rady. Tyle że wytłumaczeniem wtedy będzie... porażka z obrońcą tytułu i mistrzem olimpijskim. W trudniejszych okolicznościach wypaść z gry nie można. Gdyby zaś nasi przegrali w III rundzie walkę o awans do półfinału z Francją, Niemcami czy Iranem, związek i sztab szkoleniowy zostaliby publicznie zlinczowani, a Antiga mógłby już sobie zapewne szukać miejsca w ojczyźnie. Teraz alibi jest idealne. W przypadku awansu Polacy mają już otwartą drogę do finału. Gdyby jednak zostali wyeliminowani, to jednak z grupy "śmierci", więc zarzucić sobie wiele nie mogą. Mają za to mocny argument, by pracować dalej i gonić Rosją oraz Brazylię.O sukces marketingowy nie ma się co martwić. Polacy grają w najmocniejszej stawce, więc o komplet kibiców w Atlas Arenie można być spokojnym, a jeśli zajmą trzecie miejsce w grupie, to i w meczu o piątą lokatę fani ich nie opuszczą. Tymczasem fazę finałową w Spodku zapewne i tak obejrzą tłumy. Będzie to w końcu największe tego typu wydarzenie sportowe w kraju, a w przypadku gdy o medale walczyć będą Rosjanie i Niemcy to, fala kibiców, którzy napływać będą ze wschodu i zachodu powinna szczelnie wypełnić katowicką halę. Przy takim rozstawieniu grup organizacyjnie Polska i tak już wygrała, a jeśli zwycięży do tego sportowo, to sukces będzie spektakularny. Los bywa przewrotny, ale czasem warto się z nim podroczyć. Czy Polacy będą w stanie oszukać przeznaczenie?
Marcin Olczyk