MŚ, gr. E: Amerykanie zaprzepaścili szansę na awans - relacja z meczu Argentyna - USA
Aby mieć szanse na awans do czołowej szóstki mundialu Jankesi musieli wygrać spotkanie z Argentyńczykami. Nie umieli jednak wykorzystać tej możliwości i żegnają się już z polskim turniejem.
Zupełnie inny scenariusz miał początek drugiej partii, gdzie Amerykanie już na samym początku odskoczyli od swoich rywali na bezpieczną przewagę po pojedynczym bloku Davida Lee (3:7). Kolejno tracone punkty podcięły skrzydła siatkarzom z Ameryki Południowej, którzy zaczęli się mylić w ataku (4:9), nie mówiąc o błędach pojawiających się na zagrywce (9:14). Tempo spotkania zdecydowanie spadło, gdyż Argentyńczycy zostali odrzuceni od siatki dzięki mocnemu serwisowi Amerykanów, którzy ze swej strony wrócili do gry kombinacyjnej (11:16). Nie wiedzieć czemu, Jankesi nagle się rozluźnili i zaczęli tracić punkty w serii, popełniając bardzo proste błędy dotknięcia taśmy w ataku czy przełożenia rąk na drugą stronę siatki (16:18). Do końca tej partii trwała zażarta walka, co rusz to jeden, to drugi zespół wychodził na prowadzenie, jednak ostatecznie korzystny wynik obronili podopieczni Julio Velasco (28:26).
Uskrzydleni Argentyńczycy nie zwalniali tempa ani na chwilę. Szybko rozegrany kontratak do Sebastiana Sole pozwolił Albicelestes zejść na pierwszą przerwę techniczną przy wysokim prowadzeniu 8:4, którego Amerykanie nie potrafili zniwelować. Lider argentyńskiego zespołu natomiast nie zamierzał wstrzymywać ręki. As serwisowy poprzedzony przez dynamiczny atak Conte powiększyły przewagę Argentyny do pięciu oczek (12:7). Amerykański kolektyw nieco się posypał, a Albicelestes spokojnie kroczyli do wygranej w trzeciej partii (19:14). Dopingowani przez wypełnioną bydgoską halę, dzielnie bili się o każdą piłkę (22:17). Wprowadzenie świeżego zawodnika, Davida Smitha, wprowadziło pewne ożywienie w grze Amerykanów (23:20), jednak as serwisowy Jose Luisa Gonzaleza pozbawił ich marzeń o wygranej w tej partii (25:20).
Czwarty set zaczął się od niewielkiego prowadzenia podopiecznych Johna Sperawa (1:4) wypracowanym po potrójnym bloku na Javierze Filardim. Argentyńczycy chyba postanowili sobie za punkt honoru pokonanie Jankesów, gdyż szybko udało im się odrobić całe straty (7:7). Kolejne długie i wyrównane akcje należały już jednak do Amerykanów, a po ataku z lewego skrzydła Taylora Sandera na tablicy wyników widniał już rezultat (10:15). Kiedy wydawało się, że Amerykanie kontrolują sytuację, w polu zagrywki przycisnęli Albicelestes, niwelując przewagę do dwóch oczek (15:17). Po raz kolejny wydawało się, że nic nie jest w stanie wydarzyć się w tym secie (15:20), jednak Argentyńczy złapali kontakt (22:23). Nieudana zagrywka Filardiego doprowadziła do piątego seta (23:25).
Tie-break zaczął się od minimalnej przewagi Amerykanów (1:3). Szybko gra się wyrównała za sprawą skutecznych bloków Argentyńczyków, które pozwoliły im wyjść na prowadzenie 6:5. Długo toczyła się wyrównana walka, jednak minimalnie z przodu znajdowali się Albicelestes. Autowy atak Matthew Andersona dał Argentyńczykom dwupunktową przewagę (10:8), ale dyskusje po tym punkcie rozgorzały. W kolejnych akcjach podziwialiśmy podwójny blok biało-niebieskich i zbicie Conte z szóstej strefy, które przybliżyły ich jeszcze bardziej do wyeliminowania Amerykanów z mistrzostw świata (12:8). Amerykanie nie zdołali odrobić strat, więc po ostatnim gwizdku sędziego mogli się pożegnać z polskim turniejem.
Dzięki zwycięstwu Argentyńczyków nad Amerykanami znamy już drużyny, które awansują do kolejnej fazy mistrzostw. Są to Francja, Iran i Polska, która nawet w przypadku przegranej będzie wyżej w tabeli, gdyż ma wyższe ratio setowe niż Amerykanie.
Argentyna - USA 3:2 (19:25, 28:26, 25:20, 23:25, 15:11)
Argentyna: Filardi, Conte, Gonzalez, Sole, De Cecco, Ramos, Closter (libero) oraz Uriarte, Darraidou, Crer, Porporatto.
USA: Anderson, Sander, Lee, Lotman, Christenson, Holt, Shoji (libero) oraz Smith.