MŚ, gr. A: Kangurzy wyskok trwał tylko seta - relacja z meczu Serbia - Australia

Drużyna Igora Kolakovica godnie wywiązała się z roli faworyta, pokonując zespół z Antypodów 3:1. Wygrana ta bardzo przybliża Plavi do zajęcia 2. miejsca w grupie A.

Wiktor Gumiński
Wiktor Gumiński

Pierwsze fragmenty spotkania upłynęły pod znakiem lekkiej przewagi Australijczyków, którzy dzięki dobrej grze blokiem, zarówno pasywnym, jak i aktywnym, szybko odskoczyli na 7:4. Udanie w mecz weszli środkowy Aidan Zingel oraz atakujący Thomas Edgar.

Serbowie odzyskali kontrolę nad boiskowymi wydarzeniami niemal błyskawicznie. Wiodącą postacią w ich szeregach był przyjmujący Nikola Kovacević, nękający rywali przede wszystkim efektownymi zbiciami z drugiej linii oraz mocną zagrywką. Po jego punktowym serwisie Plavi prowadzili 13:11. Wywalczoną przewagą długo się jednak nie nacieszyli.

Problemy podopiecznych Igora Kolakovica zaczęły się, gdy siatkarze z Antypodów znaleźli receptę na powstrzymywanie uderzeń Aleksandara Atanasijevica. Serbski bombardier trzykrotnie, w krótkim odstępie czasu, boleśnie zapoznał się z blokiem Zingela bądź Edgara. Ponadto australijski atakujący popisał się kilkoma udanymi obiciami rąk, dzięki czemu jego drużyna ponownie znalazła się w uprzywilejowanym położeniu, wygrywając 19:16.
W decydujących akcjach pierwszego seta ekipa Jona Uriarte padła jednak ofiarą popularnej maksymy "co za dużo, to niezdrowo". Taktyka posyłania niemalże wszystkich wystaw, w dodatku czytelnych i często niezbyt niedokładnych, do Edgara zemściła się szybciej niż można było się spodziewać. Podstawowa "armata" Kangurów popełniła w serii kilka prostych błędów, między innymi dwukrotnie przekraczając linię trzeciego metra, co wydatnie pomogło Serbom w odniesieniu zwycięstwa 25:23.

Fala pomyłek z końcówki inauguracyjnej odsłony wniosła również reprezentantów Australii do drugiej partii. Autowe zbicia Nehemiaha Mote i Luke'a Smitha oraz renesans formy Atanasijevica sprawiły, że drużyna z Półwyspu Bałkańskiego już na samym starcie przejęła znaczną inicjatywę (10:6).

Niekorzystny wynik nie podziałał na australijski zespół mobilizująco. Kolejne nieudane zagrania Smitha spowodowały, że Uriarte desygnował w jego miejsce Thomasa Ewena Douglasa-Powella. Argentyńczyk dokonał także klasycznej podwójnej zmiany, wprowadzając na parkiet rozgrywającego Harrisona Peacocka oraz atakującego Paula Carrolla. Po asie serwisowym tego drugiego Australijczycy przegrywali już tylko 16:18. Po zejściu Edgara nie było po ich stronie widać zdecydowanego lidera, co nie okazało się jednak przeszkodą w nawiązaniu walki do ostatniego tchu. Koniec końców, pomimo zawirowań wokół postawy Atanasijevica, Serbowie okazali się nie do doścignięcia (25:22). Do ich sukcesu w największym stopniu przyczynił się, prezentujący wysoki poziom od pierwszego gwizdka, Nikola Kovacević.

Około dziesięciominutowy pobyt w szatni okazał się dla ekipy z Antypodów bardzo przydatny. Podjęcie decyzji o rozpoczęciu trzeciej partii z trzema roszadami w porównaniu do wyjściowego ustawienia okazało się strzałem w dziesiątkę. Znakomicie prezentował się przede wszystkim skuteczny w ofensywie Carroll.

Poza tym, kolejny rewelacyjny fragment gry w bloku notował Zingel. Kapitan Australii popisał się kolejnymi dwoma efektownymi "czapami", wyprowadzając swój zespół na prowadzenie 12:8.

Serbscy gracze kompletnie nie radzili sobie z koniecznością walki pod presją wyniku, na potęgę psując przede wszystkim zagrywki. Ich masowe błędy w polu serwisowym, a także coraz lepsza postawa, z akcji na akcję, Adama White'a pozwoliły australijskim siatkarzom kontrolować przebieg wydarzeń już do końca seta. Plavi nieco zniwelowali stratę za sprawą udanego wejścia Urosa Kovacevica (21:23), ale ostateczny, nokautujący cios stał się dziełem Carrolla (22:25).

Przymus rozegrania czwartej odsłony wyraźnie rozdrażnił faworyzowanych Serbów. Gracze Kolakovica od samego początku wzięli się do solidnej roboty, rozpoczynając swoją ucieczkę tuż po zakończeniu pierwszej przerwy technicznej (10:6).

Rozgrywający Australijczyków, Peacock, wraz z trwaniem seta popełniał coraz większy grzech zaniechania do gry kombinacyjnej. Z czasem jego styl sprowadził się do czytelnych wystaw na prawe skrzydło, w kierunku Carrolla. Do pewnego czasu atakujący trzymał niezłą skuteczność, ale jego zderzenie z potęgą serbskiego bloku pozostawało tylko kwestią czasu.

Gdy tylko do niego doszło, losy spotkania zostały definitywnie rozstrzygnięte. Kilka ostatnich akcji w meczu było popisem Milosa Nikica, imponującego zarówno widowiskowymi zbiciami, jak i mocnym serwisem. To również wbity przez niego efektowny "gwoźdź" zakończył całą rywalizację, pieczętując triumf Serbów wynikiem 25:17.

Serbia - Australia 3:1 (25:23, 25:22, 22:25, 25:17) 

Serbia: N. Kovacević, Stanković, Jovović, Nikić, Atanasijević, Podrascanin, Rosić (libero) oraz U. Kovacević, Ivović, Petković, Lisinac

Australia: Zingel, Edgar, White, Mote, Sukochev, Smith, Perry (libero) oraz Peacock, Douglas-Powell, Carroll

Sędziowie: Philipp Vereecke (Francja), Milan Labasta (Czechy).

Czy Australia wywalczy awans do drugiej rundy Mistrzostw Świata 2014?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×