MŚ, gr. A: Od heroicznej walki do spektakularnej klęski - relacja z meczu Wenezuela - Kamerun
Zawodnicy z Ameryki Południowej zwyciężyli 3:1, zgarniając tym samym pierwsze punkty na Mistrzostwach Świata 2014. Obie ekipy rozgrzały kibiców zgromadzonych w Hali Stulecia w końcówce trzeciego seta.
Drużyna Nacciego przystąpiła na fali wznoszącej także do drugiego seta. Znakomicie prezentujący się od jego początku kapitan Pinerua pociągnął za sobą pozostałych kolegów. Mocnym atutem południowoamerykańskiej ekipy było bardzo solidne przyjęcie, które pozwalało na konsekwentne kontynuowanie gry przez środek. Skuteczność duetu Cedeno - Jesus Chourio wynosiła blisko 100 procent, co znalazło także wyraźne odbicie na tablicy świetlnej (15:9).
Pomimo bardzo znaczącej przewagi, siatkarze z Wenezueli nie zamierzali ani na moment spuścić z tonu. Tuż po zakończeniu drugiej przerwy technicznej dwoma asami popisał się Cedeno (18:10). Rozbici Kameruńczycy nie mieli kompletnie żadnego pomysłu na zaskoczenie świetnie spisujących się w defensywie rywali. Dzięki paru kolejnym udanym zagraniom środkowego Josepha Kofane zdołali jeszcze nieco podgonić wynik, ale i tak swoją postawą dali wiele do myślenia trenerowi Peterowi Nonnenbroichowi podczas 10-minutowej przerwy, po zakończeniu drugiej odsłony.
Chwila wytchnienia w szatni pobudziła nieco zniechęconych wcześniej graczy z Czarnego Lądu. Po powrocie na boisko pokazali, że nie należy lekceważyć ich możliwości w bloku. Kilka efektownych "czap", między innymi dwie na liderze Wenezuelczyków Pinerui sprawiło, że w połowie seta Kamerun prowadził 13:12.
Obie drużyny zmagały się z problemami w odbiorze serwisu, a taki rozwój wypadków działał na korzyść drużyny z Afryki. Jej gracze nadal solidnie prezentowali się na siatce, zaś seria potężnych zagrywek Wounembainy z czasem pozwoliła im odskoczyć już na trzy "oczka" - 20:17. Zespół z Ameryki Południowej potrafił tą stratę odrobić, a w niezmiernie wyrównanej końcówce zachować więcej zimnej krwi. Duże znaczenie dla końcowego wyniku mógł mieć kuriozalny błąd w przyjęciu Malikiego Moussy przy stanie 26:26. W kolejnej akcji Wenezuela miała piłkę meczową w górze, ale nie popisał się wówczas Pinerua. 23-latek generalnie zanotował słabą końcówkę, w przeciwieństwie do swojego vis a vis Ndakiego Mbouleta. Kameruński atakujący był nieomylny w walce po 30. punkcie, i to właśnie on za zapewnił swojej ekipie triumf 33:31.Przegrana w dramatycznych okolicznościach podziała na wenezuelską drużynę mobilizująco. Podopieczni Nacciego znacznie poprawili swoją postawę w obronie, co przy okazji od razu zaowocowało efektywnym wykończeniem kilku kontrataków (9:5). Z kolei na zespole dowodzonym przez Nonnenbroicha stopniowo zaczynała się mścić taktyka posyłania większości wystaw do Ndakiego Mbouleta.
Po kilku błędów własnych afrykańskich siatkarzy, a także punktowych zagrywkach Pinerui oraz Montoyi, losy pojedynku zostały właściwie przesądzone. Od stanu 16:9 byliśmy już jedynie świadkami zwykłego dogrywaniu meczu. Zdobycie pierwszych 3 punktów dla Wenezuelczyków na polskim mundialu ostatecznie przypieczętował Montoya.
Wenezuela - Kamerun 3:1 (25:22, 25:21, 31:33, 25:14)
Wenezuela: Gonzalez, Carrasco, Pinerua, Chourio, Montoya, Cedeno, Mata (libero) oraz Saez, Contreras, Rodriguez
Kamerun: Nongni, Mbutngam, Dolegombai, Ndaki Mboulet, Wounembaina, Kody, Fossi (libero) oraz Kari, Kofane, Moussa, Feughouo
Sędziowie: Luo Wensheng (Chiny), Walter Mechan Vera (Peru).