MŚ, gr D: Iran ograł kolejnego faworyta - relacja z meczu USA - Iran

W kolejnym meczu pierwszej rundy MŚ 2014 Iran pokonał w pięciu setach triumfatora tegorocznej Ligi Światowej, co stawia Persów w roli niespodziewanego faworyta grupy D.

Ola Piskorska
Ola Piskorska
Mecz rozpoczęli mocnym uderzeniem Persowie, zdobywając trzy punkty przy zagrywce rozgrywającego Mir Saeida Marouflakraniego, ale Amerykanie szybko odzyskali równowagę i wyrównali. Oba zespoły od samego początku popisywały się bardzo efektownymi blokami, a długie wymiany pełne pięknych ataków i obron budziły zachwyt publiczności (8:6). Chwila słabości Matthew Andersona dała ponownie przewagę Irańczykom, ale wtedy amerykański rozgrywający przerzucił ciężar gry na Taylora Sandera, który tak jak w poprzednim meczu doskonale się z tej roli wywiązywał (17:15). Przepiękne obrony Irańczyków i wyprowadzane po nich kontry doprowadziły do kolejnego remisu (19:19). Po wspaniałej i zaciętej końcówce dwa świetne ataki Seyeda dały zwycięstwo w tym secie Iranowi (23:25).
W drugiej odsłonie od początku trwała bardzo wyrównana walka (4:4), choć wszyscy amerykańscy przyjmujący mieli spore problemy z zagrywką podopiecznych trenera Slobodana Kovaca. Błąd Taylora Sandera właśnie w tym elemencie dał pierwsze dwupunktowe prowadzenie w tym secie Irańczykom (6:8). Kolejny raz Amerykanie doprowadzili do remisu, ale zdobywanie punktów przychodziło im z dużą trudnością, w przeciwieństwie do Iranu (11:11). Nieustająca presja bardzo różnorodną i trudną zagrywką z ich strony spowodowała, że podopieczni trenera Johna Sperawa mieli ogromne problemu z wyprowadzaniem ataków (13:16). W tej sytuacji wprowadził on nowego przyjmującego, Antonio Ciarellego i na chwilę również Paula Lotmana (16:20). Ale to nic nie zmieniło, Persowie grali coraz skuteczniej, a Amerykanie byli coraz bardziej pogubieni (19:25).

Trzeciego seta Amerykanie rozpoczęli w zmienionym składzie: z Carsonem Clarkiem zamiast Matta Andersona, który przeszedł na przyjęcie, oraz Davidem Smithem za David Lee i ich gra zaczęła wyglądać od razu lepiej (5:5). Dodatkowo zaczęli się mylić Irańczycy, wyraźnie zdekoncentrowani łatwym wygraniem dwóch setów (9:7). Zawodnicy obu drużyn obniżyli loty w trzecim secie i mecz nieco stracił na jakości, choć na pewno nie na emocjach (13:11). Dobrze sobie radził Clark, zarówno w ataku jak i na zagrywce (16:12). Wspomagał go również niezmordowany Sander i przeciwnik zaczął tracić rezon (20:14). Dobra seria Andersona w polu serwisowym jeszcze podwyższyła prowadzenie Amerykanów, którzy spokojnie wygrali tego seta, choć pod koniec Irańczycy zaczęli się budzić z letargu (25:19).

Czwartego seta Amerykanie rozpoczęli oczywiście w niezmienionym składzie, ale Persowie wrócili do swojej lepszej gry, zwłaszcza w polu zagrywki (4:7). Ale podopieczni trenera Sperawa się nie poddawali, zwłaszcza, że Anderson po przesunięciu na lewe skrzydło wyraźnie odżył (8:9). Efektowne ataki z obu stron cieszyły kibiców, a żaden z zespołów nie był w stanie zbudować przewagi (12:12). Ale podopieczni trenera Kovaca stracili gdzieś po drodze fantastyczną zagrywkę, która była ich główną bronią w pierwszych setach i o wiele trudniej przychodziło im zdobywanie punktów (17:14). Za to Amerykanie grali coraz swobodniej, w czym duża zasługa Andersona i Smitha (22:17). Nie pomogła zmiana rozgrywającego w zespole irańskim, Sander kolejnym skutecznym atakiem doprowadził do tie breaka (25:18).

Mocna gra Iranu i błędy Amerykanów otworzyły decydującego seta (3:5). Iran przez chwilę utrzymywał przewagę, ale Anderson i Sander jak natchnieni radzili sobie nawet z najtrudniejszymi piłkami (7:8). Jednak słabe przyjęcie, pięta achillesowa podopiecznych trenera Sperawa, znowu dało znać o sobie i Irańczycy bezwzględnie to wykorzystywali (7:11). Obaj rozgrywający grali koncertowo (10:12). Cios serwisowy Ciarellego dał jeszcze nadzieję Amerykanom, a skuteczny blok na atakującym Ghafourze dał im remis (13:13). W tym momencie bardzo sprytnym, finezyjnym zagraniem popisał się Marouf, ale piłkę meczową zepsuł Armin Tashakori (14:14). Emocje sięgnęły zenitu, wszyscy kibice w hali wstali. Ostatecznie ta wojna nerwów zakończyła się atakiem Andersona w aut zdaniem sędziów (15:17). Z tą opinią nie zgodził się trener zespołu amerykańskiego, który bardzo gwałtowanie protestował przy stoliku sędziowskim po ostatnim gwizdku.

USA - Iran 2:3 (23:25, 19:25, 25:19, 25:18, 15:17)

USA: Anderson, Sander, Lee, Christenson, Holt, Muagututia, Shoji (libero) oraz Ciarelli, Lotman, Clark

Iran: Marouflakrani, Ghaemi, Seyed, Gholami, Ghafour, Mirzajanpour, Zarif (libero) oraz Tashakori, Mahdavi, Ebadipour

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×