Mamy potencjał, by walczyć o medale - rozmowa z Przemysławem Rosiakiem, rozgrywającym MMTS-u Kwidzyn
- Mamy naprawdę ciekawy zespół i umiemy grać w piłkę ręczną. Mogliśmy - przy dobrych wiatrach - włączyć się do gry o miejsca medalowe - mówi w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Przemysław Rosiak.
Marcin Ziach: W dwumeczu z Górnikiem Zabrze pokazaliście, że MMTS Kwidzyn nie należy do chłopców do bicia. Awansu jednak nie wywalczyliście...
Przemysław Rosiak: Zagraliśmy dwa wyrównane spotkania. W Kwidzynie dotrzymywaliśmy kroku Górnikowi do 45 minuty gry, w Zabrzu udało się tempo utrzymać do 50 minuty. Później znowu zaczęliśmy popełniać głupie błędy i łapać kary, co Górnik - jako doświadczona drużyna - bez skrupułów wykorzystał. Podjęliśmy rękawicę i postawiliśmy się rywalowi, ale to nie wystarczyło, by odrobić straty.
Wierzyliście, że trzybramkową porażkę u siebie uda się w Zabrzu odrobić?
- Chcieliśmy wygrać i wierzyliśmy, że to się uda. Kiedy było jasne, że zwycięstwa tak wysokiego jak to potrzebne nam się odnieść nie uda, to myśleliśmy o chociaż jednobramkowym, ale jednak triumfie. Walczyliśmy od początku do końca, ale po raz kolejny dało o sobie znać to, że w końcówce tracimy głowy i to, na co przez cały mecz pracujemy potem się sypie jak domek z kart.MMTS Kwidzyn czeka walka o miejsce siódme na koniec sezonu. To obrazuje wasz poziom w tym sezonie czy raczej dominuje niedosyt?
- Każdy chciałby grać o wyższe cele, ale w kolejnym meczu wychodzi nasz brak doświadczenia i głupie błędy. W wielu meczach było tak, że graliśmy fajne zawody, a o wyniku ważyły 3-4 błędy, które w kluczowych momentach popełnialiśmy i rywale nam odjeżdżali. Potencjał nie jest do końca wykorzystany w tym sezonie, bo były mecze, w których mogliśmy uszczknąć więcej. Realia są jednak takie, a nie inne i musimy grać o inne cele niż byśmy chcieli.
Drugi sezon z rzędu zdobywacie miejsce w play offach PGNiG Superligi, by potem zawieść i grać o miejsca 7-8.
- Ostatnie dwa lata były dla nas sportowo trudne. Graliśmy o zupełnie inne cele, podczas gdy wcześniej - bodajże sześć lat z rzędu - byliśmy zawsze w grze o medale. Dla kibiców to nie jest łatwe. Dla nas, jako zawodników z dłuższym stażem w tym klubie także, to nie jest sytuacja komfortowa. Mamy ambicje, by grać o jak najwyższe cele, ale rzeczywistość jest inna. Zobaczymy, co będzie po okresie przebudowy zespołu. Jesteśmy pełni wiary, że sukcesy wkrótce nadejdą.Play offy twoim zdaniem dodają kolorytu tej lidze czy wypaczają wyniki?
- Wszystko zależy od tego, jak się na to spojrzy i w jakim się jest położeniu. Wiadomo, że dla niektórych drużyn może być to rozwiązanie fatalne, bo grają dobrze cały sezon, potem - jak Górnik - łapią masę kontuzji i odpadają z gry o medale koszem Azotów, które mają świetną końcówkę sezonu. To rozwiązanie dobre i niedobre zarazem. Myślę jednak, że to przy obecnym poziomie naszej ligi to rozwiązanie najbardziej optymalne.
Wasz zespół także może na tym zyskać, bo z ósmego miejsca możecie wskoczyć siódme. Awans niewielki, ale jednak możliwy.
- Każdy dodatkowy smaczek rywalizacji jest dobry dla atrakcyjności handballu. Mecze finałowe, które pokazywane są w telewizji przyciągają kibiców na trybuny, bo często trzymają w napięciu do ostatniego gwizdka, a bez play offów często karty rozdane byłyby kilka kolejek przed końcem sezonu. Mnie to rozwiązanie się podoba, ale wiadomo, że nigdy każdemu się nie dogodzi.
W PGNiG Superlidze zapowiada się gorące lato. Kilka zespołów solidnie się wzmacnia, inne swoje kadry przebudowują. Będzie ciekawie...
- Na pewno to okienko transferowe jest jednym z ciekawszych w ostatnich latach. Wiele klubów się wzmacnia i to dobrze dla ligi, bo będzie ciekawsza. Nie zawsze jednak nazwiska i mocne kadry dobrze grają w handball. Najważniejsza jest bowiem drużyna i to, jak zadziała duch zespołu.