Azoty bliżej gry o medal - relacja z meczu Górnik Zabrze - Azoty Puławy

Szczypiorniści Azotów Puławy nie przestraszyli się trudnego terenu przy Wolności i pewnie pokonali Górnika Zabrze w pierwszym meczu 1/4 finału fazy play off PGNiG Superligi Mężczyzn.

Marcin Ziach
Marcin Ziach

Pojedynek trzeciej z czwartą drużyną zeszłego sezonu PGNiG Superligi Mężczyzn elektryzował kibiców obu drużyn. Hala przy Wolności wypełniła się niemal po brzegi kibicami Górnika Zabrze, którzy od początku prowadzili ogłuszający doping. Na Śląsk przyjechała też grupa kilkunastu najzagorzalszych fanów Azotów Puławy.

Już początek meczu zapowiadał, że nie powtórzy się scenariusz z rundy jesiennej sezonu zasadniczego, gdzie Górnik łatwo pokonał będące wówczas w kryzysie Azoty. Obie ekipy od pierwszej syreny prezentowały słabą skuteczność w ofensywie, a objęte przez zabrzan prowadzenie 1:0, po skutecznie wykonanym rzucie karnym przez Mariusza Jurasika, utrzymywało się aż do szóstej minuty gry.

Dopiero kara dwóch minut dla Mateusza Kusa i dwa kolejne trafienia "Józka" pozwoliły gospodarzom odskoczyć na dwie bramki (3:1). Weteran w barwach górniczej drużyny był w tym fragmencie gry bezsprzecznie wiodącą postacią i aż cztery z pięciu pierwszych rzuconych przez zabrzan w tym meczu bramek były jego autorstwa. W sukurs szedł mu Aleksandr Tatarincew, który dołożył dwa trafienia.

Puławianie grali i trafiali bardziej zespołowo, nie ustępując w niczym gospodarzom. W konsekwencji po kwadransie gry wynik był na styku (6:5). Kolejne minuty należały jednak znów do zabrzan, którzy w 18. minucie gry wyszli na trzy bramki przewagi (8:5), gdy szybkie kontry skutecznie wykończyli Aleksandr Bushkov i Bartłomiej Tomczak. Zadania graczom Azotów nie ułatwiał z kolei Kus, który wkrótce po raz drugi w tym meczu powędrował na ławkę kar.

Grając w przewadze Górnik wypracował czterobramkową zaliczkę (10:6), ale po chwili role się odwróciły. Na ławkę kar powędrował Adrian Niedośpiał, a grający bardzo dobry mecz po stronie gości Jan Sobol szybko doprowadził wynik do stanu 10:10. Niespełna minutę później po szybkiej kontrze puławian i trafieniu Nikoli Prce Azoty po raz pierwszy w tym meczu wyszły na prowadzenie (11:10).

Na nieco ponad dwie minuty przed przerwą prowadzenie gości do dwóch trafień podwyższył Rafał Przybylski, a kolejną bramkę dołożył skutecznie egzekwując rzut karny Marko Tarabochia i na tablicy wyników pojawił się wynik 15:12 dla ekipy z Puław. W ostatnich sekundach pierwszej połowy dwukrotnie trafili jednak zabrzanie i na przerwę Azoty schodziły z jedną bramką zaliczki (15:14).

Podopieczni Ryszarda Skutnika po przerwie kontynuowali dobrą serię i szybko zbudowali solidną przewagę. W 35. minucie gry Azoty prowadziły już 21:17, a zdenerwowany Patrik Liljestrand zdecydował się po raz drugi w tym meczu poprosić o czas. To jednak nie pomogło jego drużynie, bo zabrzanie wciąż tkwili w letargu, tracąc bramki nawet podczas gry w przewadze.

Dopiero pięć bramek przewagi gości (22:17) i sportowa wściekłość Jurasika sprawiły, że zabrzański zespół rzucił się do odrabiania strat i po sześciu minutach pogoni dobił na zaledwie jedną bramkę straty (22:23). Jasne było wówczas, że o końcowym wyniku meczu zaważy to, kto będzie lepiej szafował siłami i zachowa ich więcej na końcówkę spotkania.

Na kwadrans przed końcem meczu zdecydowanie lepiej pod tym względem wyglądali puławianie, którzy prowadzili 26:23. Za dyskusje z arbitrem i sugerowanie, że przy oddaniu rzutu był faulowany przez Sebastiana Suchowicza na ławkę kar powędrował wtenczas Sobol. Absencja Czecha nie pomogła zabrzanom, którzy nie zdołali w trakcie gry w przewadze nadrobić nawet jednego trafienia.

W 50. minucie gry zespół z Puław prowadził już pięcioma golami (29:24). W końcówce puławianie nie forsowali już tempa i na straconą bramkę odpowiadali zazwyczaj skutecznie wykończonym atakiem. W ekipie z Zabrza wciąż aktywny był "Józek", ale osamotniony w ataku nie był w stanie zrobić zbyt wiele.

Co prawda na trzy minuty przed końcem przewaga grających w osłabieniu przyjezdnych stopniała do trzech trafień (32:29). Kiedy na 45 sekund przed końcem Azoty prowadziły już dwoma bramkami - trener Górnika zdecydował się na wycofanie bramkarza, ale faul w ataku w kluczowej akcji popełnił Tomczak. Wynik puławianie ustalili na trzy sekundy przed końcem i finalny rezultat wynosił 33:30.

Górnik Zabrze - Azoty Puławy 30:33 (14:15)

Górnik: Kicki, Kornecki, Suchowicz - Niedośpiał, Daćko 1, Orzechowski 2, Gromyko 2, Kuchczyński 2, Jurasik 11, Bushkov 2, Tatarincew 5, Tomczak 5, Niewrzawa, Twardo.
Kary: 4 min.
Karne: 4/4

Azoty: Bogdanov, Rasimas Zapora - Ćwikliński, Kus 3, Skrabania 2, Tarabochia 5, Przybylski 2, Krajewski 6, Savić 1, Prce 6, Sobol 8, Tsitou.
Kary: 12 min.
Karne: 4/5

Kary: Górnik 4 min. (Niedośpiał - 2 min, Tatarincew - 2 min) - Azoty 12 min. (Kus - 4 min, Tarabochia, Savić, Sobol, Tsitou - 2 min).

Sędziowali: Paweł Kaszubski, Piotr Wojdar (Gdańsk).

Widzów: 900.

Kolejny poważny problem Górnika Zabrze. Weteran nie zagra do końca sezonu!

Najlepszym graczem meczu w Zabrzu był:

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×